W Bożym atelier

Na co dzień jesteśmy otoczeni głownie wytworami własnych rąk. W górach jest inaczej.

Reklama

Na Nanga Parbat trwa akcja ratunkowa.... Jak się skończy? Oj, zostawmy to. Wiadomo, szansę na pełne powodzenie akcji są niewielkie. Ale skoro dwóch wspinaczy tak szybko dotarło do Elizabeth, to może i do znajdującego się z 1200 metrów wyżej Tomasza uda się dotrzeć, znaleźć go żywego i sprowadzić w dół? Chciałbym....

Przy takich okazjach niektórzy pytają po co. Po co ludzie wchodzą na takie szczyty. I to jeszcze zimą. Czy nie jest to zbyt wielkie ryzyko?

Nie ma sensu bym odpowiadał za innych. Nie mam zresztą tak ekstremalnych doświadczeń. Ale chyba czuję co ludzi gna w góry. Także TAKIE góry. Nie potrafię jednak ująć tego w słowa. To trochę jak próba opisywania słowem wschodu słońca, snujących się mgieł, wiejącego wiatru...

Zresztą  po co? Wielu z nas ma różne górskie doświadczenia i mniej czy bardziej ten pociąg do gór wysokich czuje. Słowa mogą tylko skalać owo czyste piękno, które znosi się w swoich sercach w doliny. Codzienność  z perspektywy ostrej grani, starych śladów prowadzących w jedną stronę prosto w przepaść czy wciskających się wszędzie drobin śniegu w pyłówce wygląda zupełnie inaczej. Dlatego nie dziwi mnie, że niektórzy zamiast prosić, by Bóg wybawił  ich od śmierci nagłej i niespodziewanej wolą wołać, by uchronił ich przed śmiercią w dolinach....

Bo tam, wysoko, wszystko jest do bólu prawdziwe. I kamienie, i wiatr i krzyk ptaka i drżący na wietrze drobny kwiatuszek. I Bóg jest jakby prawdziwszy, bo tak dobitnie pokazujący swoją moc i stwórczą fantazję. Na dole żyjemy najczęściej wśród wytworów własnych rąk, a ułuda goni ułudę. Prawdziwego piękna jak na lekarstwo.  Podczas Łamania Chleba, spotkań z bliskimi czy przyjaciółmi i chyba niewiele więcej...

Podobnie widział to pewnie święty Jan Paweł II. Inaczej nie ciągnęłoby go tak w góry. Ciągle je lubił, ciągle chciał do nich wracać, a alpinizm nazwał swego czasu królewskim sportem. Choć osiągnięciami „sportowymi” w górach nie dorównywał innemu papieżowi, Piusowi XI. Ten w młodości przeszedł niejedną alpejską drogę. O jednej z nich, wiodącej na Mont Blanc, do dziś się mówi, że „papieska”...

Zanim więc znów „zdradliwy rozsądek” (jak śpiewał Jacek Kaczmarski w Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego) podsunie nam myśl by pytać, po co ludzie drapią się gdzie ich nie swędzi, spróbujmy się uśmiechnąć. Jak to po co? By trochę wyżej powędrowało też nasze serce. Świat z tej perspektywy inaczej wygląda.

PS. Zacząłem pisać ten komentarz przed północą. Chwilę po jego opublikowaniu sprawdziłem jeszcze raz, jakie wieści płyną spod Nanga Parbat. Ratownicy w panujących obecnie warunkach nie są w stanie pójść po Tomasza Mackiewicza. Boże, daj mu chodzić po jeszcze piękniejszych w niebie...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7