„Potrzebuje cię Chrystus, by miłować” – śpiewaliśmy kiedyś. I nic tu się nie zmieniło.
To już prawie 13 lat, gdy odszedł od nas święty Jan Paweł Wielki. Przyznaję, czasem mi go brakuje. I to raczej nie kwestia tęsknoty za młodością. I raczej też nie idealizowanie przeszłości, choć za jego pontyfikatu, przyznaję, zajęty pracą w szkole, mogłem wielu spraw nie zauważać. Choć sporo do mnie trafiało, wszak jako współpracownik portalu Wiara stykałem się z różnymi wypowiedziami na naszym forum czy czacie. Ale... Było wtedy chyba inaczej. Mam wrażenie, że nawet jeśli z czymś tam ten i ów się nie zgadzał, to zanim zaczął krytykować chciał zrozumieć, wyjaśnić. Dziś... No cóż...
Pamiętam głosy oburzenia, jakie pojawiły się po tym jak będąc w Polsce Jan Paweł II zaprosił do swojego papamobila prezydenta Kwaśniewskiego. Ciche, stonowane, skłonne raczej widzieć w tym „wypadek przy pracy”, winę współpracowników, nie jakąś przemyślaną strategię „wzmacniania lewej nogi (jak mawiał pan Wałęsa). A mnie, przyznaję, ten pomysł Jana Pawła bardzo się spodobał. W Polsce rozdzieranej wtedy kłótniami o rozliczenie przeszłości (czy jego brak) był gestem normalności. Takim spojrzeniem na świat i wiarę oczyma dziecka. Przeszłość? Cóż przeszłość. Tu i teraz jest żywy człowiek. Przecież nie było to wystawienie jakiegoś certyfikatu moralności, ukazanie człowieka dawnego systemu jako wzorowego katolika, tylko życzliwy drobiazg. I cieszę się, że w tą żartobliwą prostotę Jana Pawła wpisał się też wtedy ówczesny prezydent. On, na poważnym stanowisku, tyle znaczący, ot, zwyczajnie z radością psotnego dziecka udał się z papieżem na przejażdżkę... I uznał to za wielki dla niego honor.
Tak, brakuje mi Jana Pawła II, bo myślę, że swoja postawą i autorytetem wiele min i pułapek naszego życia publicznego mógłby rozbroić. W trudnych przecież czasach nie przestawał wskazywać na Jezusa jako tego, który zawsze, w każdej sytuacji powinien być inspiracją dla naszych postaw i wyborów. Szkoda że o tej jego nauce zapominamy Faworyzujemy pryncypialny spór, święte racje, jedynie słuszne poglądy. A otwartość... Cóż, dla jednych to pretekst do poprawiania Ewangelii w duchu nowoczesności, dla innych wyznacznik modernizmu i herezji. A czyż nie można kochać człowieka nie pochwalając jednocześnie jego błędów i grzechów? Przecież sam Bóg właśnie tak to robi...
Dziś Dzień Judaizmu, jutro rozpoczyna się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, potem Dzień Islamu... To dobra okazja, by spróbować na „innych” – i przecież nie zawsze nam obcych – spojrzeć inaczej, oczyma Boga. Tak jak nas tego przez tyle lat uczył święty Jan Paweł Wielki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.