Na skraju świata na wyspie Anzer kilkudziesięciu kapłanów w sowieckim łagrze stworzyło wspólnotę, której dzieje trzeba ocalić od zapomnienia.
Komandirowka
W obozowej nomenklaturze to miejsce nazywało się komandirowka troicka. Gdy księża tam dotarli, okazało się, że stan komandirowki był opłakany. Były to trzy baraki bez okien i drzwi. Jeden przeznaczono dla chorych. Na podłodze leżało 20 półnagich ludzi, często bez oznak życia. Pomieszczenie, w którym mieli zamieszkać, składało się z izby przegrodzonej kratą. Po jednej stronie gnietli się więźniowie, z drugiej strony, w nieco tylko lepszych warunkach, mieszkali strażnicy. Wszędzie był potworny brud i nieład. Część współwięźniów była kryminalistami, odnoszącymi się do duchownych gorzej niż strażnicy.
Stan zdrowia więźniów był straszny. Bp Sloskāns w swych wspomnieniach zanotował, że w 1928 r. spośród tysiąca więźniów na Anzer zmarło 700. Kiedy zaczęli tam przybywać kolejni księża, administracja zdecydowała, że zamieszkają razem w jednym baraku. Na początku 1930 r. na Anzer osadzono już ponad 30 kapłanów. Kryminalistów wprawdzie przeniesiono w inne miejsce, ale warunki nadal były straszne. Drewniana izba, w której mieszkali duchowni, miała 5 m długości, 4 m szerokości oraz 2 m wysokości. Mieszkało tam co najmniej 20 osób. Do snu układali się na boku, aby wszyscy mogli się pomieścić. Wkrótce barak udało im się wyremontować, wyczyścić, a nawet ozdobić, co wzbudzało podziw nie tylko innych więźniów, ale i strażników.
Co ważniejsze, uwięzieni na Anzer kapłani stworzyli tam wspólnotę, jakiej łagier sołowiecki dotąd nie widział. Z inicjatywy bp. Sloskānsa przyjęto wewnętrzny regulamin, którego z żelazną konsekwencją wszyscy przestrzegali. Decyzje zapadały kolektywnie. Przegłosowywane były na spotkaniach mieszkańców komandirowki. Wspólnie zdecydowano o wybudowaniu kuchni oraz stołówki. Wszystkie produkty żywnościowe, kupowane w więziennym sklepiku, położonym w centrum wyspy, albo otrzymywane w paczkach, księża dzielili między siebie. Podobnie robiono z pieniędzmi. Chorzy, starsi i słabsi otrzymywali najlepszą część skromnego jedzenia. Kiedy ktoś zachorował i nie mógł wypełnić normy pracowniczej, a pracowano głównie w lesie, inni przejmowali jego obowiązki, aby chorego nie spotkały dodatkowe szykany.
Wykorzystać każdą chwilę
Gdy zdecydowali, że nie będą wychodzić do pracy w niedzielę oraz święta kościelne, nawet groźby i szykany administracji nie zdołały tego zmienić. Regularnie odprawiana była Msza św. Liturgię sprawowano tajnie w lesie, a później na strychu dawnej klasztornej izby chorych. Ołtarz zrobiono z więziennych walizek, hostie wypiekano domowym sposobem z pszenicznych ziaren, przysyłanych w paczkach, podobnie było z winem. Problem pojawił się, kiedy administracja obozowa zauważyła, że wino nie służy do konsumpcji, ale przygotowania Eucharystii, i zaczęła konfiskować przesyłki. Wtedy radzono sobie, przygotowując namiastkę wina z zalewanych rodzynek.
Bp Sloskāns starał się także organizować dla osadzonych na Anzer kapłanów rekolekcje oraz wykłady, gdyż – jak mówił – należy wykorzystać każdą chwilę darowaną przez Pana. Nie wszyscy psychicznie wytrzymywali izolację, ścisk, nędzne jedzenie oraz surową pogodę. Gdy wybuchały spory, rozstrzygał je bp Sloskāns, którego autorytet wśród więźniów był ogromny.
Administracja obozowa tolerowała zachowanie tej społeczności, ponieważ losem osadzonych na Anzer księży interesowały się zarówno polska służba konsularna, jak i dyplomacja papieska. Nie zapomnieli o nich także parafianie, wspierając paczkami żywnościowymi oraz niewielkimi kwotami pieniędzy. Wśród kapłanów, poza bp. Sloskānsem, wyjątkową pozycję na Anzer mieli: polski kapłan ks. Wincenty Ilgin z Charkowa, nominowany tajnie przez bp. d’Herbigny na administratora apostolskiego południowej części metropolii mohylewskiej, oraz bp Teofilius Matulionis, Litwin pracujący w Leningradzie, gdzie w 1929 r. przyjął tajne święcenia biskupie. Ta niezwykła wspólnota przetrwała do 1932 r., kiedy księży przeniesiono do centralnego łagru na Wielkiej Wyspie Sołowieckiej.
Niektórzy spośród nich przeżyli. Biskupi Sloskāns, Matulionis oraz ks. Ilgin zostali w 1933 r. wymienieni za uwięzionych w Polsce, na Litwie i Łotwie działaczy komunistycznych. W połowie lat 30. na Sołowki przywieziono kolejnych 50 księży, głównie Niemców z Powołża oraz Polaków z Białorusi i Ukrainy. 33 spośród nich rozstrzelano w listopadzie 1937 r. na uroczysku Sandarmoch w Karelii, gdzie w dołach śmierci spoczywają do dzisiaj.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).