Republikę Środkowoafrykańską ONZ opisuje jako „państwo upadłe”. Nadzieję podtrzymują tam księża i siostry zakonne. Zawsze są z ludźmi.
Ten zakątek globu mało interesuje bogaty świat Zachodu. Kiedy w bożonarodzeniowym orędziu „Urbi et Orbi” papież Franciszek upominał się bardzo konkretnie o dzieci cierpiące w Sudanie Południowym, Somalii, Burundi, Demokratycznej Republice Konga, Republice Środkowoafrykańskiej oraz Nigerii światowe media skwitowały to lakonicznie – mówił o Afryce. A ona ma przecież tak wiele twarzy. Także twarzy bólu, cierpienia, prześladowań, kolejnych wojen i konfliktów. Twarzy, których nie chcemy dostrzec albo od których wręcz odwracamy nasz wzrok, by mieć święty spokój. A za każdą z tych twarzy kryje się nie tylko konkretny doświadczany kraj, ale przede wszystkim konkretny cierpiący w nim człowiek. Człowiek spragniony nadziei. Dla wielu tych ludzi jedyną nadzieją są misjonarze. Nadzieja się tli póki trwają oni na swych misjach.
Zaświadcza o tym ks. Mirosław Gucwa, którego papież Franciszek mianował ostatnio ordynariuszem diecezji Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej. Pochodzący z Tarnowa misjonarz posługuje w tym kraju od ćwierć wieku i zna go, jak mało kto. Zna jego bóle i wciąż niezabliźnione rany wywołane kolejnymi konfliktami, w tym i ostatnią trwającą wciąż od 2013 r. wojną. Należącą do najbardziej zapomnianych wojen wśród wielu toczących się obecnie zapomnianych konfliktów. Wie, co to ostrzeliwanie misji, strach o własne życie i obawa o parafian. Wie, że kiedy jest najtrudniej ludzie spoglądają właśnie na misjonarzy i patrzą, jak się zachowają. Nie chodzi tu jedynie o to, czy otworzą drzwi kościołów i misji, by nieść potrzebującym pomoc i dać schronienie uchodźcom, ale czy zostaną. Misjonarz jest nadzieją ludzi. I tli się ona w ich sercach tak długo dopóty nie zostaną sami.
„Wielu naszych księży i sióstr ryzykowało życiem, ze względu na obecność rebeliantów, czy różne konflikty, ale nikt nie opuścił parafii w naszej diecezji. Pomimo tego, że były konflikty i cały czas są obecne różne grupy zbrojne, księża i siostry pozostają na parafii, ponieważ ludzie też zostają. A ludzie zostają, gdyż księża są. Jak więc widać, to wszystko się zawiązuje. Dlatego niektórzy czasami mówią, że dopóki księża i siostry pozostają, to my też zostajemy” – podkreśla tarnowski misjonarz. W tym świadectwie nie ma nic z bohaterstwa. To, jak zaznacza, ewangeliczna codzienność. Stąd jego prośba płynąca z Serca Afryki byśmy, jako chrześcijanie nie odwracali naszych oczu od tego cierpiącego kraju, tylko ogarnęli go naszą modlitwą, żeby w końcu nastał pokój i wszyscy mogli żyć i pracować w pokoju. Nadzieja tli się w sercach Środkowoafrykańczyków póki trwają przy nich misjonarze. A jej płomień z nową siłą może rozpalić także nasza modlitwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.