Polska pomoc dla syryjskich uchodźców w Libanie jest konkretna, sensowna i wyraźnie odczuwalna. Pojechałem do Libanu i przekonałem się o tym na własne oczy. Czy stać nas na zrobienie kroku dalej i otwarcie również korytarzy humanitarnych?
Pod jednym dachem
– Niech Bóg da ci siły do twojej pracy. – I tobie niech da to samo. Tak wygląda krótka wymiana zdań na wojskowych check-pointach na trasie z Bejrutu do Kobayat na północy Libanu, podczas rutynowej kontroli podróżujących. W kraju podzielonym jak żaden inny (poza dzisiejszą Syrią) w regionie takie słowa mogą zaskakiwać. Świeże ciągle rany po długoletniej wojnie domowej sprawiają, że dawna „Szwajcaria Bliskiego Wschodu” jest tylko wspomnieniem tego, czym mógł być ten kraj, gdyby nie dał wciągnąć się w bezsensowną jatkę. Mamy wprawdzie obraz Libanu jako oazy zgodnego współżycia sunnitów, szyitów i chrześcijan, głównie maronitów. Widocznym dowodem na to ma być m.in. stały podział najważniejszych funkcji w państwie: chrześcijanin jest prezydentem, sunnita premierem, szyita przewodniczącym parlamentu. Również wszechobecne w Bejrucie, wcześniej niż w Polsce, okołobożonarodzeniowe wystroje (owszem, najczęściej w swojej komercyjnej, gwiazdkowo-mikołajowej, mało religijnej karykaturze) sąsiadują z wyrazami czci dla Mahometa, widocznymi zwłaszcza w dniu święta państwowego, jakim są urodziny Proroka (30 listopada). W rzeczywistości jednak każdy żyje tu mocno odseparowany od innych. Obcy w jednym domu.
Wbrew pozorom to w Syrii przed trwającą wojną panowała większa symbioza różnych grup społeczno-religijnych niż obecnie w Libanie. To też nie jest obojętne w kontekście gigantycznego problemu z uchodźcami. Żyjący nie z sobą, ale obok siebie, obcy dla siebie nawzajem Libańczycy nie są w stanie zasymilować się z tak dużą liczbą zupełnie już obcych im Syryjczyków. Także z obawy przed konkurencją, choćby na rynku pracy, co akurat jest mało racjonalne, bo regularny rynek jest dla Syryjczyków zamknięty. Chyba że brać pod uwagę prace sezonowe i dorywcze, które dla większości uchodźców są jednym z głównych – obok pomocy organizacji humanitarnych – choć nie stałych źródeł utrzymania.
Syryjczycy doświadczają zresztą nieraz, że niekoniecznie są tu mile widziani. – Kilka razy w drodze ze szkoły zaczepiały nas libańskie dzieci, ale nie wchodziliśmy w bójki – mówią bracia mieszkający z siostrą i rodzicami w wynajmowanym mieszkaniu w miasteczku Fnajak, położonym wysoko w górach. Ojciec rodziny miał w Syrii swój własny sklep. Stracił wszystko. W Libanie łapie się pracy dorywczej, głównie w budownictwie. – Od dwóch pracodawców jednak do dziś nie dostałem wynagrodzenia – przyznaje. Choć spotkała go jawna niesprawiedliwość, nie wyczuwam w głosie żalu do winowajców. Mężczyzna ma świadomość, że jego nieuregulowany status i brak pozwolenia na pracę stwarza okazję do wykorzystania go przez nieuczciwych Libańczyków. Nie ma jednak innej alternatywy.
Jak w zegarku
Tym większe znaczenie, zwłaszcza w takich przypadkach, mają programy pomocowe, które na miejscu, przy wsparciu środków z MSZ, realizuje m.in. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. Najbardziej odczuwalnym zastrzykiem dla uchodźców są środki z programu Cash for Rent, czyli pieniądze na wynajem mieszkań. Większość uchodźców syryjskich w Libanie (80 proc.) mieszka bowiem w wynajmowanych budynkach mieszkalnych, bywa, że również w garażach, mniejszość natomiast zamieszkuje w typowych obozach, w namiotach. Wynajem mieszkania w północnej części Libanu, w dystrykcie Akkar, to koszt ok. 100–120 dolarów miesięcznie. I taką też kwotę otrzymują rodziny po przejściu weryfikacji, a następnie po regularnej kontroli statusu materialnego danej rodziny.
jacek dziedzina /foto gość
W obozach mieszka mniejszość uchodźców. Zimą dochodzi tam do licznych pożarów.
– Nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim, musieliśmy więc zdecydować się na pomoc dla najbiedniejszych – mówi Katarzyna Szalbot z biura PCPM w Kobayat. Polska Pomoc dba o to, by wynajmujący mieszkanie mieli zapewnione bezpieczeństwo ze strony wynajmującego – podpisywany jest trójstronny kontrakt z rodziną i właścicielem na pół roku, który potem może być przedłużony dwukrotnie na 3 miesiące. Co 2 miesiące sytuacja jest monitorowana. Jeśli w mieszkaniu pojawiają się jakieś luksusowe czy po prostu nieco droższe towary – pomoc może zostać wstrzymana, w kolejce czekają inni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.