To nie była utopia, nierealne marzenie idealistów. To naprawdę działało. I to przez ponad 150 lat, obejmując setki tysięcy ludzi. Jezuici zbudowali w Ameryce społeczeństwa idealne, kierujące się zasadami Ewangelii.
Żyjące w zdobytej przez Hiszpanów Ameryce społeczności indiańskie znajdowały się na bardzo różnych etapach rozwoju. Ci tubylcy, którzy należeli do wysoko zorganizowanych cywilizacji Inków czy Azteków, z reguły bardzo szybko samorzutnie przejmowali religię, język i kulturę zdobywców. Indiańscy arystokraci z tych państw tuż po konkwiście zaczęli ubierać się i zachowywać jak Hiszpanie. Kilka pokoleń później znaczna część społeczności tych państw nie pamiętała już o swych korzeniach. Indianie przejmowali kulturę europejską ze wszystkimi jej zaletami i wadami.
W Ameryce Południowej żyły jednak też plemiona tubylców znajdujących się na etapie kultury kamienia łupanego, zupełnie nierozumiejących kultury Europejczyków. Liczny lud Guaraní, zamieszkujący lasy dzisiejszego Paragwaju, Argentyny i Brazylii, nie znał nawet rolnictwa, własności indywidualnej czy pojęcia rodziny. Guaraní żyli w kilkusetosobowych grupach rodowych, zajmując się łowiectwem i zbieractwem. Misjonarze jezuiccy, którzy dotarli do nich w II połowie XVI w., spróbowali podjąć się wysiłku dostosowania ich do życia w nowoczesnej cywilizacji przy jednoczesnym ukształtowaniu ich moralności w duchu Ewangelii.
Na początku XVII w. powstały pierwsze misjonarskie osady, zwane redukcjami. Słowo to (hiszp. reducción) pochodzi od czasownika reducir, który w języku hiszpańskim oznacza m.in. „przekształcać”. Misjonarze przekształcali Indian, przekazując im zdobycze cywilizacji, zarówno duchowe, jak i materialne. Każdą wspólnotę, w której to robili, nazywali redukcją, czyli przekształceniem.
W 1943 r. austriacki dramaturg Fritz Hochwälder nazwał to przedsięwzięcie „świętym eksperymentem”. Na podstawie jego dramatu w 1986 r. nakręcono film „Misja”.
Wyprzedzili epokę
Kiedy dziś czyta się o założeniach, którymi kierowali się twórcy pierwszych redukcji, trudno wręcz uwierzyć, że byli to ludzie żyjący na początku XVII wieku. Rozumieli oni, że „przekształcanie” musi się odbywać w sposób stopniowy i oddolny, uzgodniony z „przekształcanymi”. „Przekształcani” muszą też uczyć się sami zarządzać swoją społecznością, należy więc przyznać im samorządność.
Te idee dały zdumiewające rezultaty. Powstało w sumie około 40 osiedli (trwale istniało 30, niektóre bowiem zostały zniszczone przez łowców niewolników lub wrogie plemiona Indian). Każde z nich liczyło od 3 do 6 tys. mieszkańców. Łącznie więc „święty eksperyment” obejmował w niektórych latach w pierwszej połowie XVIII w. nawet około 150 tys. ludzi, a przez 150 lat trwania zapewne łącznie ponad 700 tys.
Ani razu w żadnej redukcji nie doszło do najmniejszego nawet buntu przeciwko jezuitom, choć w każdej wiosce mieszkało tylko dwóch, co najwyżej trzech bezbronnych zakonników. W żadnej też Indianie nie zażądali powrotu do dawnego stylu życia. W żadnej wreszcie nie doszło do najmniejszych nadużyć ze strony władzy. Indianie w redukcjach żyli dostatnio, przestępczość była znikoma, analfabetyzm nieznany. Każde z osiedli utrzymywało się samo, bez żadnych dotacji.
Jak to działało?
Tworzenie redukcji rozpoczynano od rozmów z kacykami stojącymi na czele kilku rodów. Przekonywano ich, by spróbowali jakiś czas żyć ze swoimi ludźmi w inny sposób, a jeśli uznają, że to im nie odpowiada, będą mogli się wycofać. Kacykowie utrzymywali swą władzę, misjonarze byli tylko ich doradcami. Starszyznę rodową organizowano na wzór ówczesnego hiszpańskiego miasta. Stawała się jego radą, tzw. cabildo, z uprawnieniami administracyjnymi i sądowniczymi. Jezuici i cabildo wspólnie wytyczali teren redukcji, ogradzali go i budowali domy w osiedlu, zawsze według jednego i tego samego planu. Wszystko było głęboko przemyślane. Indianie mieszkali w domkach szeregowych, z podziałem na poszczególne rodziny, ale mając łączność z mieszkającymi w tym samym szeregu pozostałymi członkami rodu. W ten sposób stopniowo tworzyły się rodziny indywidualne. Każda z nich miała własny ogródek, bo misjonarze w ten sposób uczyli Indian świadomości prywatnej własności i konieczności codziennej pracy na własne utrzymanie. Jezuici opracowali uniwersalny porządek dnia, w którym dużą rolę odgrywała edukacja i praca, której owoce pozwalały Indianom odczuwać poprawę swego bytu. Wkrótce okazywało się, że Indianie byli zachwyceni życiem w redukcji i traktowali ją jako coś własnego, przedmiot dumy. W sposób naturalny szybko przyjmowali wiarę katolicką i katolicką moralność jako sposób na życie, które nabrało dla nich nowych treści.
Jezuici uczyli Indian w języku guaraní. Edukacją były objęte również dziewczynki. Misjonarze przetłumaczyli na guaraní Pismo Święte. Najzdolniejszych Indian uczyli hiszpańskiego. Wielu z nich robiło później karierę w kolonialnych miastach.
Każda redukcja zajmowała się rolnictwem, hodowlą i rzemiosłem, ale też specjalizowała się w produkcji różnych rzeczy „na eksport”. W redukcjach istniały więc np. „fabryki” instrumentów muzycznych albo drukarnie. Indianie z redukcji produkowali też najlepsze na kontynencie mieszanki ziół tradycyjnego napoju yerba mate. Eksport i import odbywał się jednak drogą wymiany towarowej, bo jezuici nie wprowadzili do redukcji pieniędzy. Wykształceni przez jezuitów najzdolniejsi Indianie prowadzili obserwacje przyrody albo etnograficzne, a wyniki swych przemyśleń publikowali w europejskich czasopismach naukowych. W jednej redukcji powstało nawet obserwatorium astronomiczne. Wszędzie działały indiańskie teatry i zespoły muzyczne.
Parasol ochronny
Popularność filmu „Misja” sprawiła, że dziś powszechnie postrzega się redukcje jako niemal niepodległe państwo, stworzone wbrew rządom świeckim. Nic bardziej mylnego. Niemal od samego początku podboju Ameryki królowie Hiszpanii uznawali Indian ze swoich pełnoprawnych poddanych, na równi z Hiszpanami. Zarządzenia królewskie określały ich jako ludzi wolnych, których nie można wykorzystywać do niewolniczej pracy. Oczywiście stało to w sprzeczności z oczekiwaniami konkwistadorów. Redukcje powstawały więc nie tylko za zgodą władzy świeckiej, ale także pod jej ochroną. Kolejni królowie zabraniali wstępu do redukcji świeckim Hiszpanom. Niestety, osiedla były narażone na napady ze strony handlarzy niewolników, którzy porywali Indian.
Ten parasol ochronny, który z jednej strony umożliwiał błyskawiczne cywilizowanie tubylców, stał się też, niestety, przyczyną małej trwałości „świętego eksperymentu”. Po wygnaniu jezuitów Indianie byli masowo okradani i wykorzystywani przez państwowych urzędników, którzy zastąpili zakonników. Szybko więc popadali w nędzę. Nawrócone społeczności okazały się mało odporne w zetknięciu z „realnym” światem.
Upadek
Wszystko zmieniło się w połowie XVIII w., kiedy władcy europejscy zaczęli ograniczać wpływy potężnego zakonu jezuitów. W połowie XVIII w. Towarzystwo Jezusowe miało na całym świecie około 700 kolegiów, 170 seminariów, 270 misji, 1500 kościołów i ponad 24 tys. zakonników. Tymczasem w XVIII w. święcił triumfy nowy typ państwa: scentralizowana, rządzona w sposób absolutystyczny monarchia. W takim państwie nie było miejsca na nic, co byłoby niezależne od władcy. Jezuitów więc najpierw usunięto z Portugalii, Francji i Hiszpanii, a potem zlikwidowano cały zakon. W poszczególnych krajach atak wyglądał podobnie. Wszędzie posłużono się policyjną prowokacją. W Portugalii sfingowano nieudany zamach na króla, w który rzekomo mieli być zamieszani jezuici. W Hiszpanii oskarżono ich o sprzyjanie rozruchom i chęć odsunięcia króla od władzy, we Francji o malwersacje finansowe. Nawet niechętni jezuitom historycy nie mają wątpliwości, że wszystkie te zarzuty były fałszywe. Jezuici nie spiskowali przeciwko królom. Nie ma też między uczonymi sporów o prawdziwą przyczynę likwidacji zakonu. Była nią potęga jezuitów. Ponadpaństwowa i ponadnarodowa organizacja wzbudzała obawy monarchów.
Film „Misja” pokazuje epizod poprzedzający ostateczne odebranie jezuitom wszystkich redukcji. W 1750 r. Hiszpania i Portugalia zawarły w Madrycie traktat, który zmieniał granicę między tymi państwami w Ameryce. Hiszpania zyskiwała ważne strategicznie miasto Sacramento u ujścia rzeki La Plata (dziś w Urugwaju), a oddawała portugalskiej Brazylii pas dżungli, w której znajdowały się tylko redukcje. Trzeba było więc wyegzekwować postanowienia traktatu. Wielkie interesy mocarstw stały się ważniejsze od „świętego eksperymentu”.
Czy coś pozostało?
Po likwidacji zakonu jezuitów pozbawione opieki redukcje chyliły się ku upadkowi. Ich ostateczny kres przyszedł w czasach po wyzwoleniu Ameryki Południowej spod władzy Hiszpanii. Krwawe wojny pomiędzy Brazylią, Argentyną i Paragwajem w XIX w. zrujnowały bezpowrotnie indiańskie osiedla. Ale czy rzeczywiście wszystko przepadło? Dziś potomkowie Indian Guaraní współtworzą kulturę Ameryki Łacińskiej. W Paragwaju język guaraní jest na równi z hiszpańskim językiem oficjalnym kraju. Tymczasem Indianie z Ameryki Północnej, którymi nikt się nie zajmował, pozostali na marginesie rozwoju cywilizacji…
Korzystałem m.in. z książki: Jan Gać, „Raj utracony”, Wyd. WAM, Kraków 2006
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).