Bezpośrednią konsekwencją wojny jest szalejąca epidemia cholery. System sanitarny legł tam w gruzach. Dostarczanie pomocy humanitarnej jest niemal niemożliwe.
Sytuacja w Jemenie jest katastrofalna. Nikt nie bierze dziś pod uwagę sytuacji miejscowej ludności – alarmuje bp Paul Hinder wikariusz apostolski dla Arabii Południowej, pod którego jurysdykcję podlega również Jemen. Podkreśla on, że bezpośrednią konsekwencją wojny jest szalejąca epidemia cholery. System sanitarny legł tam bowiem w gruzach. Dostarczanie pomocy humanitarnej jest niemal niemożliwe. Końca wojny tymczasem nie widać, bo zbyt wiele stron jest w nią zaangażowanych. Wszyscy myślą tylko o własnych interesach, które nie są zbieżne z interesami ludności cywilnej – podkreśla bp Hinder.
„Jeśli strony tej wojny nie zostaną zmuszone, by zasiąść razem do stołu, jeśli nie zmusi się ich do rzeczowych negocjacji na temat trwałego pokoju, sytuacja w Jemenie się nie poprawi. Nie ma na to żadnych szans. Oczywiście my jako chrześcijanie zawsze mamy nadzieję, bo wiemy, że wszędzie są obecne dwie moce. Nie tylko moc diabła, ale też moc Boga, która działa, nawet jeśli tego nie widać. I w sercu człowieka, również w sercu tych, którzy prowadzą wojnę, pojawia się coś, co sprawia, że jednak podejmuje on pewne starania, widząc, że dalej już tak nie można, że ten konflikt kosztował już życie tak wielu ludzi i zniszczył jeden z najpiękniejszych krajów arabskich” – powiedział Radiu Watykańskiemu bp Hinder.
Świadectwa o dramatycznej sytuacji w Jemenie napływają też z innych źródeł. Unicef mówi już w tym kontekście o drugiej Syrii, wskazując na wysoką liczbę dzieci, które padły już ofiarą konfliktu.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).