Co możemy najlepszego dać ludziom? Jezusa Chrystusa, którego spotkaliśmy, bo On żyje i działa.
Droga wzrostu
Jeśli zaś chodzi o przestrzeń, to możemy ją rozumieć dwojako. Jako przestrzeń wewnętrzną, czyli życia duchowego, życia w łasce Bożej. I przestrzeń zewnętrzną. Zewnętrzną przestrzenią naszego wzrostu jest Lud Boży, którego stajemy się członkami. A jeszcze szczegółowiej: przez kolejne dni pielgrzymki przestrzenią naszego wzrostu w wierze będzie ta konkretna wspólnota braci i sióstr, z którymi przyszło nam kroczyć ku świętemu miejscu.
Powiedzieliśmy, że chrzest jest sakramentem pielgrzymowania. Wielokrotnie widzieliśmy drogę procesyjną tego obrzędu: wszystko zaczyna się u drzwi kościoła, następnie idziemy do chrzcielnicy, żeby w kolejnych latach dojść do ołtarza, gdzie w sakramencie Eucharystii, ofiary Krzyża, zjednoczyć się z Bogiem. Stwierdziliśmy też, że pielgrzymka jest obrazem powołania chrzcielnego, czyli chrześcijańskiego. W obu wymienionych rzeczywistościach ważna jest droga – droga ukierunkowana. Jako pątnicy idziemy za krzyżem. Na przodzie jest on niesiony wysoko. Znak krzyża znajduje się na początku wszystkich pielgrzymek, a także rozpoczyna obrzędy sakramentu chrztu świętego. Krzyż jest początkiem i zarazem drogą, jest przejściem, czyli bramą. Krzyż to znak Zbawiciela, który z krzyża zmartwychwstał i odtąd jest z nami na zawsze.
Od chrztu jesteśmy związani z Jezusem, za którym mamy podążać. A iść za kimś to znaczy naśladować go. Termin „naśladować” w dosłownym znaczeniu każe stawiać swoje stopy w pozostawione ślady stóp Jezusa. Daje to poczucie bezpieczeństwa, ponieważ bezpieczniej jest iść za kimś, bo to on się naraża. Chrześcijaństwo jest więc drogą, na której Chrystus nas prowadzi, broni i ochrania.
Jezus idzie do domu Ojca, gdzie chce nas zabrać, bo tam mamy przygotowane mieszkanie. Naśladować Jezusa to znaczy również starać się postępować tak jak On. Droga życia i droga pielgrzymki jest zatem nam dana po to, aby postawy Jezusa stały się również naszymi. Streszczają się one w prawie miłości. Miłości do Boga Ojca i ludzi. Szlak pątniczy przemierzany wspólnie jest kapitalną szansą, która stwarza mnóstwo okazji, aby się tego praktycznie nauczyć. Skoro to Pan nas tu zgromadził, to po to również, abyśmy dla siebie byli darem. Zresztą, sami tego doświadczaliśmy i będziemy doświadczać, że w tak dużej wspólnocie, jaką jest nasza grupa, możemy bardziej liczyć na siebie nawzajem niż na ludzi, których będziemy mijać po drodze.
Chrzest daje nam ukierunkowanie. Idziemy za Jezusem jako orszak Baranka. Idziemy, dokądkolwiek On pójdzie. Tak więc ruch i dyspozycyjność decydują o tym, że życie duchowe nie jest stagnacją. Ponadto nasze podążanie za Chrystusem – to wewnętrzne (od momentu chrztu przez współpracę z Jego łaską) i to zewnętrzne (poprzez nasze widoczne postawy i działania) – jest obrazem Kościoła. Wszak ludzi ochrzczonych, żyjących na ziemi, określamy stanem Kościoła pielgrzymującego. Kościoła, który idzie i głosi Ewangelię, bo misyjność należy do jego istoty.
Dar Maryi
By życie duchowe było udane, potrzebne są trzy elementy: wychowanek, wychowawca i świadomość celu. Wychowawca nie tylko pokazuje kierunek, ale i sam idzie z tym, kogo formuje.
Niesiemy krzyż, pod którym przeważnie widnieje złączona z nim litera M – znak Maryi albo też Jej obraz. Na górze Kalwarii, z wysokości krzyża, Jezus dał nam Maryję, mówiąc: „Oto Matka twoja” (J 19, 27). Mamy wzorem umiłowanego ucznia „wziąć Ją do siebie”, czyli uznać Maryję za Matkę naszą i Matkę Pana. A to wymaga odkrycia tajemnicy Jej charyzmatu macierzyńskiego. „Matka” jest słowem bardzo nam drogim, bo kojarzy się z osobą, która daje życie, karmi, troszczy się, pomaga wzrastać, pokazuje, jak żyć, czyli wychowuje. Wiemy, że gdy dziecko jest małe, potrzebuje miłości matczynej, aby mogło żyć, a gdy dorasta, potrzebuje autorytetu, by mogło się rozwijać. W darze Maryi otrzymujemy to jedno i drugie, czyli wszystko, co jest nam do życia i dojrzałości potrzebne. Maryja jest czułą matką i mądrą wychowawczynią, która nie zatrzymuje na sobie, ale kieruje ku Chrystusowi.
Macierzyństwo Maryi nie wiąże się tylko z litościwym, rzewnym przytuleniem i pocieszeniem dziecka, które wszystkiego od Matki się spodziewa. Wzrastamy w Polsce będącej od ponad dziesięciu wieków krajem chrześcijańskim, więc postąpiliśmy nieco w wierze. Możemy zatem przyjść do Maryi nie tylko z błaganiem o potrzebne łaski, ale i z prośbą: „Wychowaj nas tak, jak wychowałaś swojego Syna”. A to oznacza gotowość na pewien wysiłek, który jest związany z poddaniem się modelowaniu.
Maryja – jako nasza Matka i Przewodniczka w wierze – jak kiedyś mówiła w Kanie Galilejskiej, tak i dziś nam mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek [Chrystus] wam powie” (J 2, 5). Czy słyszymy, co Jezus do nas mówi? A mówi: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje” (Mt 26, 6) – spożywajcie ten pokarm duchowy, abyście mieli życie wieczne (por. J 6, 51). Syn Boży mówi też: „Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23).
Przemiana
Łatwo pójść na pielgrzymkę z jakąś intencją i oczekiwać jej spełnienia. Ale trudniej wybrać się na taką pielgrzymkę, którą prowadzi Jezus Chrystus. To wymaga sporej mobilizacji, bo skala trudności wzrasta. Najpierw Pan nasz i Zbawiciel kieruje wezwanie: „Chodź za Mną” (uwaga: „za Mną”, a nie przede Mną czy obok Mnie). Potem Syn Boży kieruje do nas zaproszenie do współpracy w Jego dziele, jakby mówił: „Zróbmy to razem”, czyli po prostu: „Zakasuj rękawy i weź się do roboty!”. Ale nie na tym koniec. Najtrudniejsze okazują się słowa Pana Jezusa: Co dnia bierz swój krzyż. Nie bój się cierpieć. A my chcielibyśmy mieć Chrystusa bez krzyża, a i swoje życie bez doświadczenia jego ciężaru. Przecież często w tej intencji idziemy na pielgrzymkę, prosząc Maryję, żeby odjęła nam cierpienie, chorobę, ból. A trzeba by było zdobyć się na taką modlitwę: „Maryjo, naucz mnie, abym umiał być jak Twój Syn, który krzyża nie unikał. Naucz mnie rozumieć wartość krzyża”. Jeśli odgadnę mądrość krzyża, to posiądę i umiejętność jego dźwigania, a wówczas pielgrzymka, którą jest moje życie, stanie się drogą paschalną – poprzez umieranie do życia. A jest to jedyna droga, która prowadzi do królestwa Bożego.
Te rekolekcje, które odbywamy w drodze, pozwalają doświadczyć prawdy życia i wiary. Rzadko Pan Bóg sięga po spektakularny cud, co nie oznacza, że w naszej po ludzku trudnej rzeczywistości nic się nie zmieniło. Czy rzeczywiście się nic nie stało i ofiara wielu dni modlitw i pokutnych wyrzeczeń poszła na marne? Już sama droga nas przetwarza, bo w czasie jej pokonywania dokonuje się wzmocnienie sił wewnętrznego człowieka, a to pozwoli po powrocie dźwigać brzmię codzienności.
Spotkanie z Matką Bożą w Jasnogórskiej Ikonie, Matką, która ukazuje nam Syna, jest kolejnym miejscem naszej przemiany. Najświętsza Maryja może nasz krzyż, z którym przychodzimy do Niej, przyłożyć do krzyża swego Syna, aby stał się drzewem rodzącym owoce życia. Doświadczając wewnętrznej przemiany, idziemy w kierunku służby, miłości ofiarnej, możemy stać się darem i dawać. Co możemy najlepszego dać ludziom? Jezusa Chrystusa, którego spotkaliśmy, bo On żyje i działa. Święta Matka Teresa z Kalkuty mówiła, że „jeśli nie dajemy Boga, dajemy za mało”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.