Migranci cały czas przybywają do Włoch.
Dziś do portu w Krotonie wpłynęła łódź z 1200 osobami na pokładzie. Równocześnie w tym kraju toczy się dyskusja polityków na temat pomocy potencjalnym przybyszom w ich miejscach pochodzenia czy poprawienia sytuacji w leżącej na szlaku Libii, aby zakończyć proceder nielegalnego przewozu ludzi. Ponadto trwa debata nad przyznaniem praw obywatelskich wszystkim narodzonym na ziemi włoskiej, ponieważ na razie w państwie tym obowiązuje z nielicznymi wyjątkami tzw. prawo krwi.
W obliczu tej sytuacji wypowiedział się arcybiskup Agrygentu na Sycylii i zarazem przewodniczący Komisji Charytatywnej Konferencji Episkopatu Włoch, kard. Francesco Montenegro.
„Muszę powiedzieć, że według tego, co widzimy obecnie, współpraca między różnymi siłami politycznymi nie wydaje mi się łatwa do osiągnięcia. Każdy głosi własne zdanie myśląc, że to ono jest właściwe, a w rzeczywistości rozwiązań problemów nie ma. Libia stanowi równocześnie pewną granicę, linię frontu. Jeśli tam uda się poprawić sytuację, także w sensie politycznym, pomoże to w uregulowaniu przepływu osób. Kiedy jednak widzę, że nasze państwa podjęły się już niesienia pomocy krajom pozostającym w biedzie, jak to obiecały, ale wciąż ujmują fundusze, mam wątpliwości co do tego, iż teraz nagle wszyscy się zgadzają, jak, kiedy i czy w ogóle coś robić. Już od lat żyjemy w sytuacji napływu migrantów, ale nie zaistniały jeszcze żadne konkretne rozwiązania, tylko krzyki z lewej i z prawej strony sceny politycznej oraz z centrum. Ale przecież nie rozwiązuje się problemów, krzycząc. Solidarność okazana w słowach to jeszcze nie solidarność, a takiej dotychczas mieliśmy aż nadto” – wskazał kard. Montenegro.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.