- mówił o. John Bashobora, a cały stadion na znak tego, że chce postawić Boga ponad swoje problemy, podniósł ręce. - Kiedy nasze uwielbienie idzie w górę, zstępuje uzdrowienie, przychodzi nadprzyrodzona moc Ducha Świętego - zapewniał.
Kwadrans po godz. 10 na scenie w kształcie mapy Polski pojawił się o. Bashobora, Ugandyjski charyzmatyk. Pierwszą konferencję poświęcił słowom Psalmu 89: "Szczęśliwy naród, który umie wielbić Pana, będzie kroczył w świetle Twego oblicza", które towarzyszą tegorocznemu spotkaniu na stadionie.
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że wiele rzeczy odwraca uwagę od uwielbienia Boga - doświadczenia cierpienia, wojny, choroby, ekonomiczne kryzysy. - Bóg powiedział mi, żeby w takich momentach jeszcze bardziej Go wielbić, bo On nas zbawia w tym czasie - mówił.
Dodał, że kiedy oddajemy Mu chwałę, zostajemy na nowo odbudowani, przemienieni, uświęceni - stajemy się "świętymi dziećmi Boga, które postępują tak, jak postępuje On". - Kiedy oddajemy Bogu chwałę, ta relacja powoduje stałą przemianę w nas - wyjaśnił.
Kaznodzieja przerwał nagle konferencję i zwrócił się do fotoreporterów z upomnieniem: - Nie róbcie zdjęć malutkiemu Bashoborze. Macie przed sobą wspaniały lud Boży, w którym możemy widzieć Boga - powiedział.
Kontynuując, zwrócił uwagę, że Bogu nie jest potrzebne nasze uwielbienie, ale poprzez to uwielbienie Bóg chce mieć z nami intymną relację. - Uwielbienie nie jest sprawą wyboru człowieka. Jeśli ktoś mówi, że nie wielbi Boga, to sam stworzył sobie innego Boga, któremu oddaje cześć - zaznaczył.
Przypomniał, że nie przyszliśmy tu, na stadion, realizować swoich planów, koncentrować się na "modlitwie supermarketowej”, bo zostaliśmy stworzeni, by wielbić Boga.
- W modlitwie chodzi o to, żeby stawać twarzą w twarz z Bogiem i radować się tym, że On jest z nami. On jest nie tylko Bogiem z nami, ale Bogiem w nas, wówczas stajemy się ludem królewskim, Jemu poświęconym - mówił.
Kaznodzieja zachęcił, żeby dziękować Bogu za wszystko, co nas spotyka - "czy to rak, problemy w małżeństwie, wojny". - Bo Bóg ma plan w twoim raku, w chorobie, walce i chce cię wyzwolić. Wydaje się to dziwne, że mamy Go wielbić w każdej sytuacji, ale to nie On powoduje raka, wojny, ale je dopuszcza, żeby sprawdzić, czy człowiek kocha Go we wszystkim - mówił.
Dodał, że podczas uwielbienia zaczynamy w naszym życiu, także w trudnych sytuacjach, widzieć dobro. - Bo Bóg ma plan w każdej sytuacji, z jaką się do Niego zwrócimy - zaznaczył.
Przytoczył historię kolegi z seminarium, który - kiedy się wzbogacił - powiedział: "Wszystko już mam, nie potrzebuję Boga”. - Takie myślenie zabiło w ludziach uwielbienie. Kościoły są puste, bo ludzie chodzą tam po to, by o coś prosić. Tymczasem do kościoła chodzi się po to, by dziękować Bogu za to, co On już nam dał - przypomniał.
Duchowny zachęcił wszystkich, by powstali z miejsc i "wznosili" Boga ponad swoje problemy, choroby... Bo On jest obfitością życia. - Kiedy nasze uwielbienie idzie w górę, zstępuje uzdrowienie, przychodzi nadprzyrodzona moc Ducha Świętego - mówił.
- Pan mówi, że są tu osoby, które przyszły z rakiem, na wózku. Możecie wstać z wózków, zaczynają znikać wrzody. Nich lud, który ma rany w sobie, niech wstanie. W Jego ranach jest nasze zdrowie! - mówił.
- Jesteś zwycięzcą w Panu, więc tańcz. To uwielbienie musi trwać! - zakończył.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).