Co mamy do stracenia?

Po co bronić się przed dżumą, gdy wokół epidemia cholery?

Reklama

Dyskusja nad tym, czy przyjmować uchodźców trwa w najlepsze. Sprawa jest dość zagmatwana. Z jednej strony wartości chrześcijańskie i tzw. humanistyczne, z drugiej poczucie zagrożenia, związane z ekspansja islamu w Europie i islamskim terroryzmem. Nie pomaga postawa tych krajów, do których uchodźcy/migranci przyjechali: tamtejsi politycy i urzędnicy mówią o relokacji wyraźnie chcąc pozbyć się części swoich problemów, ale niekoniecznie dbając o zachowanie jakiegoś rozsądnego porządku. No bo jeśli część z migrantów ma fałszywe dokumenty, niektórzy – jak słyszeliśmy swego czasu –  z powodu bałaganu (nie do końca zrozumiałego) rejestrowali się w kilku miejscach, to niechęć do ściągnięcia sobie na głowę tego galimatiasu wydaje się zrozumiała. Zwłaszcza że owi migranci nie chcą do byle jakiego kraju; ze względów rodzinnych czy finansowych chcą być tam, gdzie są. Trudne to wszystko, prawda. Wydaje mi się jednak, że we wszystkich tych dyskusjach często pojawia się pewien argument oparty na nie do końca prawdziwym dogmacie. Chodzi mi tu o obronę chrześcijaństwa i chrześcijańskiej cywilizacji w Europie. No bo jak się zastanowić, to czy jest w tej Europie czego bronić?

Europa od wielu już dekad bez skrupułów zabija. Nienarodzone dzieci. Doszliśmy już do tego, że aborcję traktuje się w tej Europie bez mała jak prawo człowieka. A zabicie poczętego dziecka w pierwszych kilkudziesięciu godzinach życia strywializowane zostało do połknięcia pigułki. Za to w kwestii poczęcia Europa chętnie bawi się w Stworzyciela: programy in vitro, pozwalające już dziś na straszliwe nadużycia w manipulacji materiałem genetycznym, są już na porządku dziennym. Do tego Europa na coraz większą skalę zabija też ludzi, których uznała za niewartych tego, by żyli. Niby na życzenie „pacjentów”, w praktyce, wiadomo. Nietrudno zresztą przez opóźnienie w podaniu leku przeciwbólowego sprawić, by człowiek wolał już umrzeć...

Europa to za to prawo do seksu. Antykoncepcja, eliminująca ze współżycia element odpowiedzialności? Kto by się tym przejmował. Zdrada małżeńska? Norma wspierana przez łatwość uzyskania rozwodu. Różnego rodzaju domy uciech, do których nieraz trafiają ofiary handlu żywym towarem? Toż to obywatelskie prawo służące ograniczeniu zachowań dewiacyjnych (co oczywiście jest tylko (nie)pobożnym życzeniem). Europa chwali skąpe i obcisłe stroje. Ba, nawet nie przeszkadzają jej paradujące topless na publicznej plaży podstarzałe exhipiski. Każdemu wolno ubierać się (albo i nie ubierać) jak chce. Drażnią ją natomiast zbyt szczelnie otulone ubraniem muzułmanki. No fe!  Tak nie wolno! To sprzeczne z naszą kulturą! Do tego łatwo dostępna pornografia czy uznanie związków homoseksualnych za małżeństwa z prawem adopcji włącznie. No i jeszcze w niektórych krajach, wspieranie wszelkiego rodzaju seksualnych dewiacji. Czasami nawet myślę że dobrze się stało, iż wyszły na jaw skandale pedofilskie wśród księży, bo przecież do tego momentu wszystko wyraźnie zmierzało ku temu, by pedofilię też uznać za normę.

No cóż, Europa się bawi. Nie tylko zażywa procentów, ale i legalizuje narkotyki. „Miękkie” na razie. Choć wiadomo, taka bokserska rękawica tez niby jest miękka. Bo zabawa nade wszystko. Europa za nic też ma wolność słowa. To znaczy szanuje ją, ale pod warunkiem, że nie głosi się poglądów przeciwnych do tych, które zostały uznane za jedynie słuszne. W takiej szczycącej się wolnością Francji można zostać ukaranym nawet za powiedzenie, że aborcja jest złem. A szacunek dla człowieka? Phi, może nosić publicznie każdy symbol, byle nie chrześcijański. A polscy pracownicy supermarketów, zmuszani do pracy w niedzielę, to widocznie nie ludzie. I tak dalej i tak dalej....

Kiedy więc dyskutujemy nad kwestią imigrantów warto pamiętać, jakiej Europy próbujemy przed nimi bronić. Jasne, ta Europa daje nam poczucie bezpieczeństwa i święty spokój. Ale chrześcijańska to ona już dawno nie jest. I mogą sobie mówić terroryści, że organizując kolejny zamach uderzyli w „krzyżowców”. Prawda jest taka, że to w dużej wojna między „bestią” – czyli nowymi formami kultów pogańskich i bezbożności, a „fałszywym prorokiem”. My, chrześcijanie, i dla jednych i dla drugich jesteśmy ciałem obcym.

Tak, jak przypomniał w Piekarach abp Skworc najpoważniejszym zagrożeniem dla Europy jest to, że odcięła się od swoich chrześcijańskich korzeni. Póki do nich nie wróci nie ma siły do konfrontacji z kulturami o wyrazistej hierarchii wartości. A my, chrześcijanie, tak naprawdę nie mamy czego bronić.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama