Gdy ludzie pytają dziś, czy mamy z muzułmanami tego samego Boga, odpowiadam: nie tylko z muzułmanami, lecz także z ateistami, z motylami i z górami. Gdyby Bóg był tylko „naszym” Bogiem, byłby bogiem plemiennym z ograniczonymi kompetencjami, a nie Stwórcą nieba i ziemi.
Winfried Nonhoff: Ateizm odnosi się zatem zawsze do pewnego określonego rodzaju teizmu. Czyż wiara w Boga Biblii nie nakazuje nam czegoś w rodzaju strukturalnego ateizmu? Co odróżnia biblijną wiarę w Boga od przywiązania do określonych wyobrażeń teistycznych? Idąc jeszcze dalej: czy nie musimy wyjść dziś poza biblijne wyobrażenia o Bogu?
Anselm Grün: Bóg Biblii wzbrania się przed objawieniem Izraelitom swojej postaci. Mówi o sobie tylko: „Jestem, który jestem” (Wj 3, 14), jestem tym, który jest tutaj. Dla mnie oznacza to: gdy jestem tutaj oto, gdy jestem całkiem obecny, bez reszty teraz, w danej chwili, wówczas przeczuwam, kim jest Bóg. Bóg jest tym, który jest obecny i który uzdalnia mnie do bycia obecnym. I na odwrót: gdy jestem obecny, jestem w teraźniejszości Boga. Grecki tłumacz, przekładając to zdanie, posłużył się frazą: „Jestem bytem”. Tomasz z Akwinu, nawiązując do filozofii Arystotelesa, tłumaczy je: „Jestem istnieniem, byciem”. Bóg jest czystym istnieniem, byciem (esse), w przeciwieństwie do jednego z bytów (ens). Oczywiście występuje tu napięcie pomiędzy osobowym Bogiem Starego Testamentu, który obiecuje Mojżeszowi być zawsze z nim i z człowiekiem, a filozoficznym pojęciem Boga znanym nam z teologii: Bóg jest istnieniem, które udziela istnienia wszystkim bytom. Takie pojęcie Boga jest po części zrozumiałe również dla ateistów.
Stary Testament mówi o Bogu w sposób bardzo ludzki. Bóg gniewa się i jest zazdrosny, ale też dobry i miłosierny. Wszystko to są cechy ludzkie. Dość często też odnosimy wrażenie, że w ten sposób Bóg zostaje przebrany w ludzkie szaty, pojęty na obraz i podobieństwo człowieka. Musimy dziś wyjść poza takie wyobrażenia o Bogu. Bóg jest czystym istnieniem. I gdy przez moment doświadczamy niekiedy czystego istnienia, to nasze doświadczenie jest doświadczeniem Boga. A zarazem my, chrześcijanie, wierzymy, że to czyste istnienie wychodzi nam naprzeciw jako Ty.
Tomáš Halík: Istotą wiary w sensie biblijnym jest to, że wiara nie jest jedynie zbiorem wyobrażeń, przekonaniem religijnym, lecz sposobem życia, żywą więzią z żywym Bogiem, odpowiedzią na wezwanie i wyruszeniem w drogę: „Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, nie wiedząc, dokąd ona prowadzi”. Z jednej strony Biblia spisana jest w ludzkim języku, wyraża się w obrazach i zawiera historycznie i kulturowo uwarunkowane wyobrażenia, których — jak mówił już ojciec Anselm — nie należy przyjmować bezkrytycznie, jednowymiarowo i naiwnie. Musimy je interpretować i wciąż na nowo „przekładać”. Biblię można brać albo dosłownie, albo na poważnie.
Winfried Nonhoff: Załóżmy, że Bóg jest, że jest życiem i że działa w życiu: czy nie jest wówczas obecny także w ateiście, czy poprzez niego nie przemawia? Jak mogłoby brzmieć to przesłanie Boga?
Tomáš Halík: Oczywiście, że Bóg jest obecny także w życiu ateisty. Gdy ludzie pytają dziś, czy mamy z muzułmanami tego samego Boga, odpowiadam: nie tylko z muzułmanami, lecz także z ateistami, z motylami i z górami. Gdyby Bóg był tylko „naszym” Bogiem, byłby bogiem plemiennym z ograniczonymi kompetencjami, a nie Stwórcą nieba i ziemi, Panem całego świata, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Bóg nieustannie zaskakuje nas poprzez innych. Mówi, że jesteśmy czymś więcej, niż możesz pomyśleć. Jestem, który jestem.
Anselm Grün: Widzę to dokładnie tak samo: Bóg z pewnością jest obecny w każdym człowieku, również w ateiście. Bóg mieszka w każdym człowieku, w głębi jego duszy. Wielu ludzi pozostaje jednak odciętych od głębi swojej duszy i nie bierze Boga w sobie na poważnie. Przesłanie, które Bóg kieruje do każdego z nas — jeśli spojrzeć na nie oczyma Jezusa — brzmi: „Bądź w pełni sobą, bądź tym wyjątkowym, niepowtarzalnym człowiekiem, którym cię stworzyłem. Gdy jesteś w pełni sobą, pozostajesz ze Mną w łączności; ostatecznie podążasz za moim wezwaniem”.
Winfried Nonhoff: Rozstanie z Bogiem niewątpliwie wiąże się dziś również u wielu ludzi z ich postrzeganiem Kościoła. Jakie jest wasze zdanie na temat tych zależności biograficznych i konfliktów? Czy można po chrześcijańsku wierzyć w Boga, nie należąc przy tym do Kościoła?
Anselm Grün: Mogę zrozumieć, gdy ludzie są w swoich poszukiwaniach duchowych rozczarowani Kościołem, gdyż nie znajdują w nim tego, co ich najgłębiej porusza. W takich przypadkach staram się jednak tłumaczyć, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Dla pierwszych chrześcijan ważne doświadczenie Boga stanowił fakt, że Żydzi i Grecy, mężczyźni i kobiety, bogaci i biedni, pobożni i grzesznicy tworzą razem jedną wspólnotę. Drogą duchową każdy musi podążać sam. Potrzebujemy jednak wsparcia wspólnoty, nawet jeśli czasem bywa ona ograniczona i jeśli te ograniczenia dają się nam we znaki. Dlatego zachęcam ludzi, by podążali samotnie swoją drogą duchową, pozostając jednak zarazem otwarci na korzenie, z których wyrastają. Uświadamiając sobie swoje korzenie, często ponownie otwierają się też na wspólnotę Kościoła, w której ostatecznie wszyscy jesteśmy zakorzenieni.
Tomáš Halík: Chciałbym pogłębić tę myśl: chrześcijanie od dawna wiedzą, że istnieje nie tylko Kościół widzialny, lecz także „niewidzialny”. Augustyn uczył, że wielu z tych, którzy myślą, że są na łonie Kościoła, w rzeczywistości znajdują się poza nim, ale też i odwrotnie. Rosyjski teolog Paul Evdokimov mówił, że wiemy wprawdzie, gdzie jest Kościół, ale nie wiemy, gdzie go nie ma. Prawdziwe granice Kościoła zna jedynie Bóg, dlatego nie ma właściwie sensu spekulować, kto i kiedy w tym głębokim mistycznym sensie rzeczywiście znajduje się poza Kościołem. Dziś na Zachodzie istnieje dość nieokreś lony „Kościół” tych, którzy formalnie zerwali z praktyką i z nauką współczesnego Kościoła, a mimo to wciąż do niego należą, choć są bardzo niezadowoleni lub bierni.
Mimo to jednak nadal wierzą — na swój własny sposób. Ludzie ci mówią o sobie, że wprawdzie nie są wierzący i religijni, lecz wyznają pewną duchowość; prawdopodobnie ten „Kościół poszukujących” i grupa chrześcijan niepraktykujących są dziś na Zachodzie o wiele większe od małej trzody zdyscyplinowanych i praktykujących katolików czy protestantów. Decydujące znaczenie dla przyszłości Kościoła będzie miało to, czy uda mu się ponownie nawiązać z tymi ludźmi dialog. Jeśli odwróci się plecami do tych, którzy odwrócili się plecami do niego, stanie się sektą. Nie chodzi jednak o to, by za wszelką cenę zatrzeć instytucjonalne i intelektualne granice istniejącej dziś postaci Kościoła. Chodzi raczej o to, by wzbogacić skarbiec wiary o doświadczenia jego „marnotrawnych synów i córek”, gdyż Bóg działał i działa również przez nich i poprzez ich bunt.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.