Bardzo bym chciała, żeby wprowadzono w Kościele zasadę niełączenia modlitwy i demonstracji. To jedyna możliwość zablokowania sytuacji, w której modlitwa staje się narzędziem walki.
Jestem przekonana, że w ten sposób będzie komentowana najnowsza informacja: prezydent Warszawy zakazała demonstracji pod Teatrem Powszechnym, której elementem miała być modlitwa różańcowa wynagradzająca Maryi Królowej Polski za bluźnierstwa przeciw Bogu. Już słyszę chór głosów: toż to skandal!
Warto jednak zwrócić uwagę na słowo "elementem". W celu demonstracji wymieniono także protest przeciw łamaniu Konstytucji przez Teatr Powszechny i deptaniu przez ten teatr prawa zabezpieczenia dowodów przestępstwa. Demonstracja miała trwać dwa dni. Weekend.
Jakie argumenty podaje ratusz? Poprzednia taka demonstracja zakończyła się spontanicznymi protestami osób związanych ze środowiskami skrajnej prawicy, w tym członków ONR, podczas których zaatakowani zostali widzowie udający się na spektakl, a do środka budynku wrzucano race. Dodają, że nie udało się ustalić z organizatorem takiego przebiegu planowanego zgromadzenia, które nie powodowałoby w praktyce do zablokowania funkcjonowania Teatru Powszechnego, w szczególności, możliwości wejścia i wyjścia z budynku. W spotkaniu na ten temat – dodaje miasto – brał udział uczestnik poprzednich zajść. Innymi słowy: istnieje duża szansa, że „spontaniczne protesty” się powtórzą, a ukrytym celem demonstracji jest blokada teatru w ciągu weekendu.
Z decyzją ratusza można się zgadzać lub nie, ale w całej sprawie w ogóle nie chodzi o modlitwę (!)
Bardzo bym chciała, żeby modlitwy różańcowej nie dopinać do demonstracji w charakterze kwiatka do kożucha i zasłony dymnej. W odległości 350 m. od teatru są dwa kościoły: parafialny i zakonny. Pallotyni na Skaryszewskiej i kościół pw. Bożego Ciała na Kamionku. Jeśli ktoś chce się modlić, choćby i przez dwa dni bez przerwy, niech poprosi o zorganizowanie takiej modlitwy w którymś z nich. Nie trzeba na to zgody miasta. Jeśli ktoś chce demonstrować, niech ma odwagę robić to we własnym imieniu i nie zasłaniać się imieniem Boga.
Niedawno polscy biskupi wypowiadali się w sprawie obecności krzyża na demonstracji, podczas której wzywano do nienawiści. Ostre słowa padły z ust prymasa Polski. „Krzyż zaświadcza, że nie ma i być nie może innej drogi, by pokonać zło i dać światu nadzieję. Krzyż jasno upomina i przestrzega, że prawdziwie bluźnierstwem jest wykorzystywanie go jako znaku walki z kimkolwiek czy przeciw komukolwiek. Nie może być więc niesiony na czele takiej czy innej grupy – choćby sama miała jakieś poczucie, że jest wierząca czy do wiary się odwołuje – gdy podczas tego marszu czy pochodu padają słowa nienawiści, złości, agresji, podszyte wprost chęcią poniżenia, zniszczenia czy zniesławienia innych” - mówił abp Wojciech Polak.
W dokładnie ten sam sposób można – niestety – wykorzystywać modlitwę. W dokładnie ten sam sposób można wykorzystywać dobre intencje ludzi, którzy faktycznie przyszliby się modlić.
Bardzo bym chciała, żeby wprowadzono w Kościele zasadę niełączenia modlitwy i demonstracji. To jedyna możliwość zablokowania sytuacji, w której modlitwa staje się narzędziem walki. Jeśli chcesz się modlić, publicznie i zbiorowo, na ulicach miast, to niech celem będzie wyłącznie modlitwa. Tak odmawiana bywa na na przykład Koronka na ulicach miast. Jeśli chcesz demonstrować, pomódl się zanim wyjdziesz na ulicę. I oby powstrzymało Cię to przed nienawiścią, złością, agresją, chęcią poniżenia czy zniszczenia innych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.