Polskie przewodniki milczą o sycylijskim Gangi, choć kilka lat temu zwyciężyło w plebiscycie na najpiękniejsze miasto Włoch.
Pośród oszałamiającej zieleni Sycylii miasteczko Gangi jawi się jak sen szalonego surrealisty. Wyrastająca nagle w tym sielskim krajobrazie szczelnie zabudowana góra przypomina bowiem z daleka bardziej makietę, na której ktoś na siłę poupychał domki z pudełek po zapałkach, niż realne miasto. Potężna, zionąca ogniem Etna, która wyłania się przy dobrej pogodzie zza tego wzgórza, czyni ów obraz jeszcze bardziej nierzeczywistym. Z kolei kiedy podziwia się Gangi ze szczytu miasta, staje się ono jedną wielką kaskadą brunatnej czerwieni dachów spływających w zieleń krajobrazu. A gdy wejdzie się w środek miasteczka – okazuje się ono labiryntem pełnym wąskich, pochyłych uliczek, wydeptywanych przez wieki schodów i tajemniczych przejść.
Trzy autobusy dziennie
Gangi zostało wybudowane na wierzchołku góry jako twierdza, a potem stopniowo schodziło w dół, obrastając kolejnymi warstwami. Było to możliwe, bo miasto powstało na skale. To dzięki temu przetrwały w nim budowle pamiętające nawet wiek XIV, takie jak kościół św. Mikołaja, będący matką dla pozostałych świątyń, których jest w mieście aż osiemnaście.
W porze sjesty uliczki są opustoszałe, ale na tarasie widokowym przy kościele przesiaduje właśnie spora grupka starszych mężczyzn. Większość z nich trudniła się kiedyś wypasaniem owiec. – Dawniej była tu straszna bieda – wspomina jeden z nich, Salvatore Russo. – Kiedy byłem mały, nawet zimą chodziliśmy w krótkich spodenkach. Do szkoły szedłem z jednego końca miasta na drugi. A dzisiaj to nawet dwieście metrów ludzie jadą autem.
Od czasów kiedy Salvatore był dzieckiem, sporo się zmieniło. Miasto liczące jeszcze w 1950 roku 16 tysięcy mieszkańców, dziś ma ich zaledwie 7 tysięcy. Spora część wybrała emigrację zarobkową, m.in. do Stanów Zjednoczonych, młodzi wyjeżdżają też na studia do innych miast. Nie ma tu dla nich pracy. Ci, którzy zostają, żyją głównie z emerytur swoich babć i dziadków.
Wszystko to trochę dziwi, bo przecież ta perła Sycylii powinna tętnić życiem i być oblegana przez turystów. W pewnym stopniu rzeczywiście tak się dzieje – w porze wakacji przez główne uliczki miasta trudno przejść ze względu na tłum. Ale teraz, wczesną wiosną, gdy nocą temperatura nieoczekiwanie zbliża się do zera, jest tu sennie i pustawo. Trzy autobusy dziennie kursujące stąd do Palermo to trochę za mało, by zapełnić tę przestrzeń. Zresztą nawet w sezonie większość turystów ciągnie nad morze, a w góry, z dala od autostrady, wyprawiają się tylko ci, którzy szukają czegoś więcej niż byczenia się na plaży. Jedni korzystają ze zorganizowanych wycieczek autokarowych, inni, jak my, przybywają wynajętymi na lotnisku samochodami.
Z drugiej strony położenie Gangi poza głównymi szlakami turystycznymi jest też dla miasteczka wybawieniem, bo omijają je największe problemy dzisiejszej Sycylii. Jest tu dużo spokojniej niż w miejscowościach portowych: Katanii, Palermo, Syrakuzach – gdzie najczęściej docierają imigranci z Afryki. W Gangi nie spotyka się ich w ogóle. Także z mafią nie ma tu większych problemów, odkąd w 1926 r. prefekt Cesare Mori urządził wielką obławę. Przestępców zmusił wówczas do ujawnienia się, biorąc jako zakładników ich żony i dzieci.
Domy za jedno euro
Niestety, do urokliwego Gangi Polacy zaglądają rzadko, bo polskie przewodniki o nim milczą. I to mimo faktu, że w 2014 r. to właśnie ono zwyciężyło w plebiscycie telewizji RAI na najpiękniejsze włoskie miasto. Do mediów przebiła się za to wiadomość o domach za jedno euro. Ten niecodzienny pomysł to inicjatywa burmistrza Giuseppe Ferrarella, który robi wszystko, by ożywić ruch turystyczny w miejscowości. Przez cały rok organizuje się tu rozmaite imprezy, festiwale, trwają prace nad poprawą dróg dojazdowych. Jednak to właśnie ta, dość szokująca oferta sprzedaży nieruchomości sprawiła, że o Gangi zaczęło być głośno na całym świecie.
Z tym jednym euro to oczywiście lekka przesada, bo same opłaty manipulacyjne związane z zakupem wynoszą kilka tysięcy euro. A trzeba przecież spełnić jeszcze jeden, bardzo istotny warunek: wyremontować w trzy lata zabytkowy dom tak, by odzyskał dawną świetność. Mimo to chętnych, by podjąć wyzwanie, jest całkiem sporo: – Sprzedaliśmy już 182 domy – cieszy się burmistrz. – Inne miasta próbowały pójść naszym śladem, ale jak dotąd nikomu się to nie udało. Jesteśmy jednym z najpiękniejszych miast w całych Włoszech. Dlatego trzeba wykorzystać to, co zbudowali nasi ojcowie.
Fakt, w Gangi jest co zwiedzać – co krok, to zabytek. Wspomniany kościół św. Mikołaja kryje w sobie skarby w postaci dzieł wybitnych, pochodzących stąd artystów. Posągi w świątyni stworzył Filippo Quattrocchi, nazywany „Michałem Aniołem drewna”, a znajdujące się za ołtarzem potężne malowidło przedstawiające sąd ostateczny to dzieło Giuseppe Salerno. Figura przedstawiająca tego drugiego artystę, żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku, stoi przed kościołem, na Piazza del Popolo. Postać sympatycznego pana z bródką, trzymającego zawadiacko rękę w kieszeni, stanowi wdzięczne tło dla pamiątkowych fotografii.
Księżowskie mumie
W kościele św. Mikołaja jest też coś dla ludzi o mocnych nerwach. Krypta kryje bowiem w sobie rzadko spotykane zjawisko – księżowskie mumie. Trzeba przyznać, że ustawione w rzędzie, ubrane w kapłańskie stroje, szkielety robią piorunujące wrażenie. My też przystajemy zdezorientowani: hołd to czy też może raczej przestroga w duchu naszego księdza Baki?
Zwyczaj mumifikowania księży pochodził z Hiszpanii, a w Gangi trwał aż do XVIII wieku. – W tym mieście od zawsze było bardzo dużo księży i cieszyli się oni wielkim szacunkiem – podkreśla proboszcz, ks. Pino Vacca. – Sama geneza zwyczaju nie jest do końca pewna. Zapewne chodziło o to, żeby po śmierci pozostał po nich jakiś fizyczny ślad. Wyjątkowe w Gangi jest natomiast to, że dla każdego z pochowanych tu księży został napisany sonet. Tworzyli je wybitni poeci żyjący w mieście, tłumacze literatury starożytnej, dlatego widać w nich wysoką kulturę literacką.
U podnóża miejskiej góry stoi druga ważna świątynia miasta: sanktuarium Świętego Ducha – jedno z dwóch w Europie. Zbudowane zostało w 1480 r. – W tym miejscu była wieś – opowiada Filippo Ferrarello, kustosz sanktuarium. – Legenda mówi, że głuchoniemy rolnik chciał tu wykopać studnię i natknął się na marmur, który wytrysnął krwią. Sam rolnik natomiast odzyskał słuch i mowę. Okazało się, że dużo wcześniej istniał tu klasztor, który skrywał niezwykłe malowidło, przedstawiające Ducha Świętego.
Na co dzień obraz, datowany na 1300 r., pozostaje przykryty współczesnym wizerunkiem. Odsłania się go tylko w uroczystość Zesłania Ducha Świętego. To wielkie święto w całym Gangi. Feta przeciąga się na drugi dzień, który – pod wpływem tradycji bizantyjskiej – poświęcony jest wszystkim świętym. Barwne procesje kończą się wyścigiem z figurami od bramy do kościoła.
Piłka jak religia
Przy sanktuarium mieszka ks. Krzysztof Kruk, polski kapłan od trzynastu lat pracujący na Sycylii. Jest zakochany w tej wyspie. W zeszłym roku miał wrócić do Polski na stałe – wytrzymał dziesięć miesięcy. – Co mnie tu najbardziej przyciąga? – zastanawia się. – Wszystko, ale najbardziej chyba ludzie. Są bardzo życzliwi, otwarci.
Rzeczywiście, tę otwartość daje się tu odczuć na każdym kroku. Cukiernik Natale Mantegna zaprasza nas na zaplecze swojego sklepu, by pokazać tajniki wyrabiania cannolo siciliano – słodkich ciasteczek wypełnionych masą z ricotty, czyli koziego sera. Właściciel baru „U’Specchiu”, Alberto Forestiero, częstuje nas kawą – zdaniem ks. Krzysztofa najlepszą na całej Sycylii. A z fryzjerem Cataldo Domina ucinamy sobie w czasie sjesty miłą pogawędkę. – O czym najczęściej rozmawiają klienci, gdy zasiądą w fotelu? – pytamy. – O polityce i piłce nożnej – odpowiada Cataldo, który sam jest kibicem zespołu Juventus Turyn. Mówi się, że piłka nożna jest na Sycylii jak religia, dla niektórych ważniejsza nawet od katolicyzmu. W Gangi są aż dwie drużyny piłkarskie grające futbol na wysokim poziomie: ASD Cittá di Gangi oraz Gangi Calcio. Ksiądz Krzysztof jest kapelanem obydwu.
Polski kapłan ma także świetny kontakt z tutejszą młodzieżą. Widać to dobrze podczas wesołych rozmów przed próbą scholi parafii św. Mikołaja. – Gromadzą nas tu przede wszystkim wiara i chęć bycia razem, ale czujemy się też bardzo związani z tradycjami – wyznaje Sofia Murè, scholistka. – Dlatego potrzebujemy księży, którzy pomogą nam w ich kultywowaniu.
Z folkloru w sedno
Ten silny związek z tradycją jest ciekawym zjawiskiem wśród tutejszych młodych ludzi: – W przestrzeganiu zasad religijnych bywają bardziej radykalni od starszych – twierdzi ks. Pino Vacca. – Mimo że bywają bardzo krytyczni wobec instytucji Kościoła, tradycje przyjmują w całości, nie chcą niczego w nich zmieniać.
Zdaniem proboszcza jest to efekt mocnego zakorzenienia mieszkańców w wierze: – Pobożność jest tu bardzo duża i udało się ją zachować w zsekularyzowanym świecie, chociaż obawiano się, że będzie inaczej. To dlatego, że bazuje na dobrym wychowaniu teologicznym, choć z pozoru może się wydawać, że to tylko folklor. Dla nas, księży, ważne jest, żeby nie odrzucać tych zewnętrznych form wyrażania wiary, ale ukierunkować je; wydobyć z tradycji to, co jest jej sednem.
Elementem tej tradycji jest kult świętych, widoczny w tzw. edicolach – niszach w ścianach domów, w których umieszcza się rzeźby lub obrazy. Jest ich w Gangi ponad 220. Ale przede wszystkim widać ów kult podczas procesji z figurami, które odbywają się przy okazji różnych uroczystości. Jedną z najważniejszych jest dzień św. Cataldo, patrona miasta, przypadający 10 maja. Bardzo charakterystyczna jest procesja w Niedzielę Palmową. W przygotowanie procesji włącza się dwanaście konfraterni – bractw, w których gromadzi się społeczność Gangi. Nie tylko pełnią one funkcję religijną, ale istnieją także po to, by mieszkańcy mogli sobie wzajemnie pomagać.
Gangi okazuje się więc miastem bardzo przyjaznym i otwartym. Jeśli dzisiaj jest twierdzą, to raczej dzięki mocnym fundamentom duchowym. Zbudowane na skale wiary, urzeka nie tylko oryginalną zabudową, ale także wewnętrznym pięknem swoich mieszkańców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.