Franciszek woli Maryję, która jest naszą Matką, a nie Maryję, która jest... szefową urzędu telegraficznego.
Powróćmy jeszcze do zakończonej wczoraj wieczorem papieskiej pielgrzymki do Fatimy. W drodze powrotnej Papież, jak ma w zwyczaju, spotkał się z dziennikarzami i odpowiadał na ich pytania. Jedno z nich dotyczyło zaplanowanego na 24 maja spotkania z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Franciszek zaznaczył, iż nigdy nie ocenia człowieka, zanim najpierw go nie wysłucha. Podkreślił, iż w rozmowie z drugim człowiekiem zawsze można znaleźć drzwi, które przynajmniej są uchylone. Przez nie trzeba wchodzić, aby rozmawiać, szukać tego, co wspólne i iść do przodu. Pokój bowiem buduje się rzemieślniczą pracą, dzień po dniu.
Zapytany o sanktuarium maryjne w Medjugorie Ojciec Święty najpierw zażartował i następnie odpowiedział:
„Osobiście jestem bardziej złośliwy: wolę Maryję, która jest Matką, naszą Matką, a nie Maryję, która jest szefową urzędu telegraficznego, która każdego dnia wysyła wiadomość o określonej porze, wysyła... to nie jest mama Jezusa. I te domniemane objawienia nie mają wielkiej wartości. I to, żeby było jasne, jest moją osobistą opinią... Kto bowiem uważa, że Maryja mówi: «Przyjdźcie, jutro o tej godzinie przekaże przesłanie temu widzącemu!». Nie: musimy rozróżnić te objawienia. I wreszcie kwestia duchowa, duszpasterska wiernych, którzy pielgrzymują tam i się nawracają, ludzi, którzy spotykają Boga, zmieniają życie... To nie za pomocą jakiejś magicznej pałeczki; tego faktu duchowo-duszpasterskiego nie można negować. I teraz, aby zobaczyć to ze wszystkimi możliwymi elementami, z odpowiedziami, które otrzymałem od teologów, mianowałem bardzo dobrego biskupa, (abpa Henryka Hosera) z wielkim doświadczeniem, aby zobaczył ten wymiar duszpasterski, tam obecny. ” – powiedział Franciszek.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.