Z chęci dawania siebie

Czym jest wolontariat misyjny? Dlaczego nie tylko młodzi chcą pracować wraz z misjonarzami?

Reklama

Praca i działania misjonarzy zakonników i zakonnic są szeroko znane. Działania wolontariuszy misyjnych mniej, mimo że z roku na rok tych drugich przybywa. Kim zatem jest wolontariusz misyjny, czym się zajmuje, dlaczego wyjeżdża i dokąd? Czy taka posługa jest bezpieczna?

Inne cele

Jak zauważa ks. Jan Fecko, wieloletni misjonarz, obecnie dyrektor Centrum Formacji Misyjnej, wyjazdy misjonarzy i wolontariuszy świeckich różnią się przede wszystkim celem i długością. – Misjonarz jedzie głosić Ewangelię, łącząc to z pracą na rzecz osób, do których został posłany. To wyjazd na lata, bywa że do końca życia. Cel wolontariusza misyjnego to pomoc misjonarzom. Po wypełnieniu zadania wraca do swojego kraju – mówi ks. Jan. – Wolontariusze jadą na miesiąc, dwa, do roku. Za własne pieniądze kupują bilety, szczepią się itd. Na miejscu są goszczeni przez misję. Natomiast misjonarz jedzie pod opiekę konkretnej diecezji, z reguły więc otrzymuje mieszkanie, aprowizację. Podpisuje kontrakt z biskupem wysyłającym na placówkę i przyjmującym go w miejscu pracy. Tym, co łączy obie posługi, jest ewangelizacja.

Osoby, które chciałyby zostać wolontariuszami misyjnymi, mogą obecnie wybrać spośród blisko dziesięciu organizacji formujących wolontariuszy, które najczęściej działają przy zgromadzeniach misyjnych.

Motywacja

„Młodym wydaje się, że za darmo zobaczą świat i się pobawią. Stąd coraz większa popularność wolontariatu misyjnego” – to fragment komentarza internauty. Czy sprawiedliwy? – Zdarzają się argumentacje niepoważne, typu „nie mam pracy i lubię podróżować” lub „chcę poznać świat i mam odłożone oszczędności”, jednak to skrajność. Zresztą żaden taki „kandydat” nie byłby brany pod uwagę przez instytucje, które wysyłają wolontariuszy – mówi ks. Jan. Bo większość wolontariuszy motywację wyjazdu ma dużo poważniejszą. – Ich decyzja wiąże się w pewien sposób ze stale rosnącym poziomem życia, bo jeśli człowiek ma zapewniony byt i perspektywy rozwoju, to jest w stanie chętniej dzielić się z innymi. Wolontariusze, których spotkałem na misjach, po prostu chcieli nieść dobro. Dlatego właśnie powstał m.in. Werbistowski Wolontariat Misyjny APOLLOS. – Wielu świeckich zgłaszało się do zgromadzenia z prośbą, by pomóc im w wyjeździe – opowiada o. Mirosław Piątkowski SVD. – Wysyłamy na pobyty dłuższe, do roku, i na krótsze, np. miesięczne. To dobra opcja dla osób, które chcą pracować na misjach, ale nie czują potrzeby poświęcenia misjom całego życia.

Aleksandra Wojtkowska ma 27 lat, jest urzędniczką. Kilka tygodni temu wróciła z Ugandy, gdzie pracowała z dziećmi ulicy przy misji salezjańskiej. To był jej kolejny wyjazd. – Zaczęło się od refleksji: wciąż żyjemy w biegu, w pogoni za pracą, płacą etc. I to nie jest złe. Niemniej potrzebowałam czegoś jeszcze, by poczuć, że to, co robię, ma sens i prawdziwą wartość. Poczułam takie powołanie: Boże sprawy są ważniejsze od ludzkich – mówi pani Aleksandra. W internecie znalazła Salezjański Ośrodek Misyjny Don Bosco. – Tam przygotowywałam się do wyjazdu. Po raz pierwszy w Ugandzie pracowałam w lipcu 2015 r. Opiekowałam się chłopcami ulicy, organizowałam im zajęcia, czas wolny, ale też udzielałam podstawowej pomocy medycznej.

Przyjechała do Polski i... – Wiedziałam, że do Ugandy wrócę. Przygotowywałam się po raz kolejny i po raz kolejny pracowałam z moimi chłopcami.

Ale czy wszyscy misjonarze świeccy muszą być głęboko wierzący? – Niekoniecznie. Jednak kandydat powinien mieć świadomość, że to wolontariat misyjny, że ma być świadkiem Chrystusa. Dajemy szansę wyjazdu każdemu, kogo nie przerazi fakt, że to wyjazd misyjny, więc chodzi o świadectwo wiary. Natomiast praca czeka i zawsze potrzebne są ręce do pracy – mówi ks. Jerzy Limanówka, prezes Salvatti.pl, pallotyńskiej organizacji misyjnej, która co roku wysyła ok. 20 wolontariuszy, obecnie do Indii i Rwandy.

Kto może zostać

Kandydat na wolontariusza misyjnego musi być osobą pełnoletnią. Najczęściej do organizacji zajmujących się wysyłaniem na misje wolontariuszy zgłaszają się studenci. Jednak i to się zmienia. Joanna Stożek, wiceprezes Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego – Młodzi Światu, zwraca uwagę, że wśród wolontariuszy zdarzają się osoby po trzydziestce, a nawet... emeryci, osoby w średnim wieku czy dojrzałe małżeństwa, które po odchowaniu własnych dzieci chcą pomóc innym.

Wszyscy kandydaci przed wyjazdem muszą przejść formację religijną, ale też poznają specyfikę miejsca, do którego jadą: kulturę, język, obyczaje. Organizacje wysyłające wolontariuszy poznają kandydata: jego umiejętności, temperament, motywację itd. Potem dopiero zapada decyzja – czy i gdzie można wysłać konkretną osobę.

Czy bezpiecznie?

Mord na polskiej wolontariuszce misyjnej wywołał też pytania o bezpieczeństwo. – Wysyłamy wolontariuszy na placówki rozwinięte, w których misjonarze mogą zaopiekować się przybyszem – tłumaczy o. Piątkowski. – Choć wiadomo, że zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego, bo placówki misyjne to nie hotele czterogwiazdkowe. Rocznie ginie ok. 40 misjonarzy. Śmierć polskiej wolontariuszki misyjnej była jedyna.

Ks. Kazimierz Tyberski OMI z Wolontariatu Misyjnego Niniwa: – Nasi wolontariusze jadą na Ukrainę, Białoruś, do Czech, czyli w bezpieczniejsze regiony. To najczęściej miesięczne wyjazdy. Wielu chce tam wracać...

Od końca lat 90., czyli od momentu, w którym zaczęły w Polsce powstawać wolontariaty misyjne, tylko z samego Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego – Młodzi Światu wyjechało ok. 400 osób. Głównie do krajów afrykańskich i Ameryki Południowej. Rocznie ze wszystkich organizacji wspierających wolontariuszy na pobyty dłuższe i krótsze może wyjeżdżać nawet sto osób (nie istnieją szczegółowe dane). – Wysyłamy wolontariuszy do placówek głównie salezjańskich, do miejsc dobrze zabezpieczonych. Misjonarze dbają, by wolontariuszy nie narażać. Oczywiście bywają sytuacje mało bezpieczne. Sama pracowałam w Sudanie Południowym, gdzie były zamieszki i ostrzeliwania. Wtedy ewakuuje się wolontariuszy z zagrożonych terenów – mówi Joanna Stożek.

Nie tylko wyjazd

Pani Joanna wyjeżdżała cztery razy. Poza Sudanem również do Kenii, Rosji i Nigerii. Pracowała m.in. z dziećmi ulicy. Ciężka to była praca, ale... – To, co otrzymałam sama, było bezcenne. Dziś na nasze, europejskie problemy patrzę z innej perspektywy. Po prostu nie jesteśmy pępkiem świata, a ludziom w wielu krajach należy pomagać, bo ich położenie jest bardzo trudne – opowiada. – Teraz angażuję się w pomoc misjom, choć tu na miejscu – w Polsce. To również forma wolontariatu misyjnego.

Większość organizacji, które przygotowują wolontariuszy do wyjazdu, zajmuje się też wszechstronną pomocą misjom: zbieraniem funduszy, organizacją przeróżnych akcji pomocowych, promocją misji. Ale również modlitwą. Zofia Raducha z Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego Don Bosco opowiada o opiekunach duchowych, którzy podejmują modlitwę za misjonarzy. – Proponujemy tzw. duchową adopcję misjonarzy. Taka duchowa opieka przynosi dobre owoce i jest równie ważna jak wsparcie materialne. Myślę, że również dzięki tej modlitwie udało nam się wysłać do Afryki czy Ameryki Łacińskiej od początku powstania ośrodka już 340 wolontariuszy misyjnych.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7