– Podstawowym doczesnym zadaniem Kościoła jest budowanie pokoju – mówi na temat aktualnej sytuacji w Polsce abp Stanisław Gądecki.
Marcin Przeciszewski: Księże Arcybiskupie, jaka jest rola Kościoła w sytuacji jaką widzimy od kilku dni w Polsce, czyli narastającego konfliktu, który nie wiadomo czym może się skończyć?
Abp Stanisław Gądecki: Podstawowym zadaniem Kościoła – w wymiarze doczesnym – jest budowanie pokoju. Zadaniem Kościoła jest przypominanie, że pokój, który jest darem Bożym, odpowiada Bożemu zamysłowi, gdzie jest przemoc, tam nie ma miejsca na Boga. Jest to jedna z podstawowych zasad wynikających z Objawienia. Nauka społeczna Kościoła mówi, że pokój i przemoc nie mogą mieszkać w tym samym domu. Pokój pozostaje zawsze celem współżycia społecznego. Dlatego, gdy dochodzi do tak potężnych napięć jakie dziś widzimy, i do burzenia pokoju społecznego, Kościół musi nieustannie wskazywać, że Chrystus wzywa nas do budowania pokoju, skoro zburzył mur nienawiści jaki jest między ludźmi.
A wracając do nauki społecznej Kościoła, chciałbym przypomnieć, że pokój jest owocem sprawiedliwości i owocem miłości. Tam gdzie pokój zostaje zaburzony, tam nie ma najpierw sprawiedliwości. Pokój jest zagrożony, kiedy człowiekowi nie przyznaje się tego, co mu się należy – wówczas, gdy nie szanuje się ludzkiej godności. Pokój społeczny jest zawsze narażony na niebezpieczeństwo, gdy stosunki międzyludzkie nie są ukierunkowane na dobro wspólne, lecz na dobro partykularne. A przy tym pokój – jak uczy Kościół w swym nauczaniu społecznym – bardziej jeszcze niż sprawiedliwości jest owocem miłości. Prawdziwy pokój wypływa bardziej z miłości, aniżeli ze sprawiedliwości. Sprawiedliwość usuwa wszystko, co pokojowi stoi na przeszkodzie, a więc krzywdy, ale nie jest możliwe jego trwanie, gdy zabraknie miłości.
Dziś, gdy jesteśmy w przededniu świąt Bożego Narodzenia, każdy powinien zastanowić się, czy rzeczywiście jest budowniczym pokoju. Słowa te kieruję także do polityków, którzy winni zadać sobie pytanie: czy to co widzimy w ostatnich dniach w Polsce, nie jest jakąś niebezpieczną grą. Słowem, komu to wszystko ma służyć? Czas bożonarodzeniowy powinien sprzyjać, szczególnie wśród polityków, głębszemu zastanowieniu się nad własną postawą, gdyż dotyczy ona najbardziej newralgicznych punktów życia społecznego. Każdy polityk winien postawić sobie pytanie: czy i na ile jestem budowniczym pokoju? Czy nie burzę pokoju dla własnego, partykularnego interesu i kto poniesie ostatecznie odpowiedzialność za ten chaos?
A co konkretnie – zdaniem Księdza Arcybiskupa – winna zrobić każda ze stron sporu?
– Powinna cofnąć się krok i rozmawiać. Bez poważnej rozmowy tego sporu się nie rozwiąże. Każda ze stron – i partia rządząca i opozycja – winna cofnąć się do punktu wyjścia i rozmawiać. Innego rozwiązania niż dialog, który prowadzi do prawdy, nie widzę.
Dziękuję za rozmowę.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.