Z ks. Romanem Trzcińskim, misjonarzem miłosierdzia, rozmawia Agata Ślusarczyk.
Agata Ślusarczyk: Jak wyglądały ostatnie tygodnie posługi misjonarza miłosierdzia? „Bezstresowo spowiadam, zadaję lekkie pokuty” – po takiej reklamie telefony pewnie się urywały?
Ks. Roman Trzciński: Zdarzało się, że po Mszy św. czekała na mnie kolejka chętnych. Ludzie przyjeżdżali z różnych stron Polski, spod Suwałk, Włocławka, Gorzowa Wielkopolskiego. Właśnie czekam na księdza z Białegostoku. W ostatnich tygodniach kończącego się Roku Miłosierdzia osób, które chciały skorzystać z mojej posługi, faktycznie było więcej. Podobnie jak w Wielkim Poście. Mogę powiedzieć, że przez cały rok miałem pełne ręce pracy.
Kameralny pokój pełen książek, pachnie drewnem, ksiądz z mniszą brodą. Nie ma kratek konfesjonału… Kto potrzebował takiej wyjątkowej spowiedzi?
Najczęściej przychodziły osoby, które chciały wyspowiadać się po wielu latach. Były to dłuższe spowiedzi, z całego życia. Nieraz kończyły się głęboką rozmową wchodzącą w życie człowieka. Podczas tradycyjnej spowiedzi trudniej o taką rozmowę. Papież powołując nas na misjonarzy miłosierdzia, dał nam także władzę odpuszczania grzechów zarezerwowanych dla Stolicy Apostolskiej. Zdarzało się, że penitenci korzystali z tego przywileju. Były także osoby, które chciały wyspowiadać się w Roku Miłosierdzia, podsumować jakiś okres swojego życia.
Posługa misjonarza miłosierdzia nie ogranicza się tylko do sprawowania sakramentu pokuty i pojednania.
Papież Franciszek posłał nas, byśmy byli obrazem miłosiernego Ojca. To prorocza posługa, pokazująca, że każdy kapłan ma być misjonarzem miłosierdzia. Mamy tak sprawować sakrament pokuty, tak spotykać się z ludźmi, żeby wierni doświadczyli miłosierdzia Boga.
I doświadczali Go także poza konfesjonałem.
Moja posługa to także wychodzenie naprzeciw ludzkim biedom, kryzysom, zwątpieniom. Wczoraj byli u mnie małżonkowie bliscy podjęcia decyzji o rozwodzie. Chcę pomóc im przezwyciężyć konflikt, by dokonało się w nich przebaczenie. Modlę się za nich, rozmawiam. Praktycznie codziennie przychodzi ktoś do mnie, kto potrzebuje Bożego miłosierdzia.
Wraz z końcem Roku Jubileuszowego kończy Ksiądz posługę misjonarza. Z jakimi wnioskami?*
Misjonarze miłosierdzia byli światu bardzo potrzebni. To była genialna intuicja papieża – ludzie otworzyli się na spowiedź. Szczególnie mężczyźni. To oni pierwsi zaczęli do mnie przychodzić. Panowie często mają trudność w wypowiedzeniu się, nazwaniu pewnych rzeczy, są bardziej powściągliwi. Odkryłem, że posługa misjonarza miłosierdzia jest w dużej mierze posługą pomagającą mężczyznom w powrocie do relacji z Bogiem.
Jak Kościół może na szerszą skalę pomóc mężczyznom? A może problem jest bardziej złożony? Rzadziej widać ich przecież w Kościele.
Potrzebne jest duszpasterstwo mężczyzn. W Warszawie istnieje Przymierze Wojowników, są także spotkania Mężczyzn św. Józefa, ale to wciąż mało. W każdej parafii powinien działać męski pluton zaangażowany w posługę. Dobrą inspiracją do spotkań może być książka „Męski dekalog, czyli jak powstać z gleby”. Takie rozmowy mogłyby się odbywać w ramach parafialnych spotkań. W mężczyznach jest duży potencjał przywódczy, to liderzy Kościoła, swoich rodzin. Tymczasem obraz w polskich parafiach jest taki, że mężczyźni śpią z tyłu kościoła, albo ich nie ma, a kobiety chcą się we wszystko angażować. Religijność męska jest bardzo potrzebna. Mężczyzna to taki mur obronny wokół Jeruzalem. Czarne marsze pokazały, jak wielka jest potrzeba obecności mężczyzn jako obrońców życia.
A jeśli chodzi o posługę konfesjonału. Co może zachęcać wiernych do korzystania z tego sakramentu? Na kolejny Rok Miłosierdzia będziemy musieli jeszcze długo czekać.
Spowiednicy powinni być cierpliwi w słuchaniu i mieć w sobie radość. Bóg cieszy się, jeśli człowiek się spowiada, i kapłan też powinien się cieszyć. Spowiednik powinien widzieć coś więcej niż tylko grzechy – dobro, które jest w człowieku.
Kapłan mógłby zapytać podczas spowiedzi na przykład o to, co dobrego wydarzyło się w moim życiu.
Tak! Za co chcesz podziękować Bogu, jaką łaskę otrzymałeś ostatnio od Niego.
Czy po skończonej misji zamierza Ksiądz usiąść wygodnie na kanapie?
W Środę Popielcową, kiedy papież Franciszek namaścił nas na misjonarzy miłosierdzia, poczułem się na nowo posłany. To tak jakbym dostał zastrzyk młodości, nowe siły wewnętrzne. Czuję się młody i mam energię do czynienia różnych rzeczy, choć mógłbym powiedzieć sobie: „Jestem emerytem i mam swoje fizyczne dolegliwości”. Choć kończy się rok jubileuszowy, miłosierdzie Boga nadal zostaje. Wciąż czuję się posłany, by ukazywać ludziom, których spotykam, prawdę o Bogu, który ich kocha. I szuka.
* Wywiad przeprowadzono zanim papież Franciszek swoim listem apostolskim "Miłosierdzie i nieszczęśliwa" przedłużył bezterminowo posługę misjonarzy miłosierdzia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.