Inny sposób nie zadziała

To bardzo trudne. Wydaje się niemożliwe. Może nawet wydaje się niepedagogiczne. Ale taką drogę wskazuje Boża mądrość.

Reklama

Miłujcie, czyńcie dobro, błogosławcie i módlcie się. Cztery zalecenia Jezusa, o których papież przypomniał w homilii wygłoszonej podczas ostatniego konsystorza. Zalecenia, które nie dotyczyły najbliższych, ale nieprzyjaciół. Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was źle traktują.

Polaryzacja i wykluczenie stały się dzisiaj sposobem rozwiązywania problemów i konfliktów - zauważa papież. To sposób myślenia, który grozi także ludziom Kościoła. Nie jesteśmy na to odporni. Wrogość między ludźmi narasta także wewnątrz naszych wspólnot, między kapłanami, w zgromadzeniach. Brat przestaje być bratem, staje się nieprzyjacielem. Znamy to? Aż za dobrze. Widzimy? Doświadczamy? Na codzień.

Jaka jest na to odpowiedź? Tylko jedna. Miłujcie, czyńcie dobro, błogosławcie i módlcie się. Dlaczego tak? Bo Bóg nas umiłował, gdy byliśmy jego nieprzyjaciółmi, bo nieustannie bez względu na nasz grzech obdarza nas dobrem, bo błogosławi nam, nie przeklina. I dokładnie tak samo odnosi się do tego, którego uważamy za nieprzyjaciela. Dlatego, że ma inny kolor skóry, wyznaje inną religię, mówi innym językiem, ale także dlatego, że popiera inną partię, ma inne poglądy w ważnych dla nas sprawach lub po prostu dlatego, że on nas jak nieprzyjaciela traktuje.

Ta ostatnia sytuacja to chyba największe wyzwanie. Ale trzeba je koniecznie podjąć. Polaryzacja i wrogość sięgnęły już bardzo daleko. Jeśli będziemy je tolerować, będą rosły. Nie potrzebują do tego żadnych szczególnych aktów nienawiści. Wystarczy że zabraknie czynnego przeciwdziałania.

A przeciwdziałać można tylko w jeden sposób: dobrze czyniąc tym, którzy nas nienawidzą, błogosławiąc przeklinających i modląc się za tych, którzy nas źle traktują. Nie, to nie znaczy że mamy pozwalać sobą pomiatać. Ale - mówiąc obrazowo - zatrzymanie ręki, która chce nas uderzyć to nie to samo, co oddanie ciosu.

Zmiana ma się dokonać nie tylko na zewnątrz, ale przede wszystkim wewnątrz nas. Musi się zacząć od przekroczenia polaryzacji. Od ponownego uznania, że człowiek obok - kim by nie był - jest moim bratem. I mam go traktować dokładnie tak, jak potraktowałbym najbliższego mi człowieka, który znalazłby się w takiej sytuacji jak on czy czyniłby to, co on. Tak samo rozumieć, tak samo wybaczać, tak samo wspierać, tak samo walczyć o to, by wrócił na drogę dobra. Miłość przecież nie polega na tym, by zostawiać człowieka na dnie piekła, choćby sam je sobie fundował np. własną nienawiścią czy niszczącym postępowaniem. Miłość nie polega na obojętnym przyglądaniu się, jak ktoś bliski ginie. Miłość domaga się walki o człowieka.

Najważniejszym narzędziem tej walki jest jednak nie krzyk, nie przymus, a miłosierdzie. Wyciągnięta ręka, która nie pozwala człowiekowi utonąć, nie pozwala stracić nadziei, że dobro jest zawsze możliwe, że istnieje życie, że on sam jest ważny, kochany i ma szansę powrotu. Czegokolwiek by nie zrobił, jak bardzo by się nie pogrążył, póki oddycha i póki bije jego serce ma szansę. By jednak miał szansę tego doświadczyć, trzeba by ktoś uparcie pokonywał budowane mury.

Tak, to bardzo trudne. Tak, wydaje się niemożliwe. Może nawet wydaje się niepedagogiczne. Ale taką drogę wskazuje Boża mądrość. Żaden inny sposób nie zadziała.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama