Jak Danny Douglas pomógł odnaleźć relikwiarz św. Maura w czasach żelaznej kurtyny

Relikwiarz św. Maura jest cenionym zabytkiem historycznym ze szczątkami św. Maura, św. Jana Chrzciciela, św. Tymoteusza oraz nieokreśloną ilością szczątków św. Apolinarego. Pochodzi z klasztoru w belgijskim Florennes z lat 1225 - 1230. W 1838 r. został zakupiony przez księcia Alfreda de Beaufort, który przywiózł go do swojej siedziby w zamku Bečov nad Teplou (Czechy), gdzie znajduje się do dnia dzisiejszego. Danny Douglas jest Amerykaninem mieszkającym w Wiedniu, który w czasach żelaznej kurtyny próbował oficjalnie wykupić i wywieźć relikwiarz na Zachód. Pracował w latach '60 dla armii USA jako tłumacz na słynnym przejściu granicznym Checkpoint Charlie. Aktualnie prowadzi w Wiedniu firmę produkującą karmę dla psów. Christian Beaufort-Spontin jest spadkobiercą majątku rodziny arystokratów, do których kiedyś należał relikwiarz. Aktualnie pracuje jako dyrektor działu w jednym z muzeów wiedeńskich.

Reklama

O istnieniu relikwiarza św. Maura, wiedziało w czasach żelaznej kurtyny bardzo wielu ludzi, jednak oficjalnie socjalistyczne i ateistyczne władze Czechosłowacji ze zrozumiałych względów milczały w tej sprawie. Milczały również dlatego, ponieważ wiedziały, że ten wspaniały zabytek kultu religijnego znajduje się najprawdopodobniej na terenie byłej Czechosłowacji, jednak nikt dokładnie nie wiedział gdzie. Relikwiarz św. Maura ukrył pod podłogą w kaplicy zamkowej w Bečovie nad Teplou, ówczesny właściciel Heinrich Beaufort-Spontin przed ucieczą z Czechosłowacji bezpośrednio po II wojnie światowej, ponieważ groził mu proces w sprawie kolaboracji z faszystami niemieckimi. Takich historii było wiele w tamtych czasach, jednak cena relikwiarza oraz jego wartość historyczna dla europejskiego kultu religijnego, zadecydowały o wyjątkowości całego zamieszania wokół jego ponownego odnalezienia po ponad 40 latach. Wszystko zaczęło się w czasach żelaznej kurtyny w Wiedniu, kiedy wnuk Heinricha, niejaki Christian Beaufort-Spontin, zdradził rodzinną tajemnicę Douglasowi.

Zamek v Bečovie nad Teplou był w czasach socjalizmu udostępniony dla zwiedzających turystów i dlatego rodzina byłych właścicieli relikwiarza od czasu do czasu odwiedzała zamek, żeby stwierdzić, czy przypadkiem nie odnaleziono ukrytego skarbu. Po latach przypomniał sobie kastelan (czeska nazwa urzędnika państwowego zarządzającego zamkami należącymi do Skarbu Państwa) zamku w Bečovie nad Teplou, że w roku 1982 odwiedziła zamek niezwykle ciekawa para „turystów”. Była to ciocia wspomnianego już Christiana Beaufort-Spontina, pani Elisabeth z mężem Maxem von Croyem. Właśnie wtedy poinformowano ich o zamiarze ówczesnych władz czechosłowackich, by przeprowadzić duże prace rekonstrukcyjne na zamku. Prace budowlane mogły jednak doprowadzić do odnalezienia skarbu ogromnej wartości i tym samym utraty rodzinnego majątku arystokratów. 

Rodzina Beaufortów zadecydowała, że należy natychmiast działać. Christian Beaufort-Spontin skontaktował się z Amerykaninem Douglasem i razem wymyślili zuchwały a zarazem nietypowy plan, który polegał na tym, że Douglas zaoferuje ówczesnym władzom czechosłowackim odnalezienie i legalny wywóz pamiątki historycznej, która zostanie następnie sprzedana, a pieniądze zostaną podzielone według następującego klucza: 73% państwo czechosłowackie, 27% Danny Douglas (jego część miała zostać później jeszcze podzielona tak, żeby w rezultacie Douglasowi pozostało tylko 9%, a resztę otrzymaliby Beaufortowie). Dla władz czechosłowackich miała to być jednak umowa, w której suwerenne państwo decydowało się na wywóz pamiątki historycznej, która nie była konkretnie sprecyzowana w umowie. Można powiedzieć, że był to wywóz przysłowiowego „kota w worku”.

Umowa zawierała jednak klauzulę, umożliwiającą Czechosłowacji odstąpienie od umowy, pozostawienie sobie pamiątki i wypłacenie Douglasowi wynagrodzenia w wysokości 50 % z wyceny szacunkowej wartości przez rzeczoznawców wskazanych przez Douglasa – kwota nie mogła jednak przekroczyć limitu 500 000 USD. Taką właśnie umowę z Douglasem miała podpisać państwowa spółka „Atria” (coś na styl polskiej „Desy”), jednak w sprawę zaangażowało się ówczesne czechosłowackie MSW, które zleciło policji kryminalnej stwierdzić i odnaleźć domniemany skarb, o który w umowie chodziło. Dzisiaj już wiadomo, że nie była to tylko policja kryminalna, lecz również wywiad i pracownicy ambasady w Wiedniu.

Wkrótce stwierdzono, że Douglas kontaktuje się z arystokratami Beaufort-Spontin, którzy byli kiedyś właścicielami zamku w Bečowie nad Teplou. Władze czechosłowackie natychmiast rozpoczęły prace wykopaliskowe w pobliżu zamku oraz na działkach należących do zamku. Były prowadzone naprawdę na szeroką skalę. Pracami poszukiwawczymi kierował szef IV wydziału praskiej Policji Kryminalnej František Maryška (ur.1946r. - zm. 2014r.) - jeden z najlepszych czechosłowackich detektywów w tamtych czasach. Niestety prace nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, ponieważ koncentrowały się na przeszukiwaniu ogrodów i działek poza budynkiem zamku. Zwiększono więc nacisk psychologiczny prowadzony przez agentów wywiadu i podczas ostatniej rozmowy policjantów z Douglasem 4.11.1985 zasugerowano, że podpisanie umowy zostanie wstrzymane z powodu braku gotówki.

Wywiad stwierdził, że ta informacja nie wyprowadziła wcale z równowagi pana Douglasa, który stwierdził, że potrzeba mu tylko łopat, kilku pomocników i samochodu. Douglas popełnił jeszcze jeden fatalny błąd – ujawnijąc dokładne wymiary poszukiwanej pamiątki. Policjanci oraz agenci wywiadu od razu zauważyli, że zima i mróz nie stwarza Douglasowi problemów, a zatem byli już pewni, że szukają nie tam, gdzie powinni. Natychmiast swoją uwagę skierowali na zabudowania zamkowe. Podczas dokładnego przeszukiwania pomieszczeń zamkowych stwierdzili, że część starych desek podłogowych w kaplicy zamkowej była kiedyś zrywana (była przybita innym rodzajem gwoździ). Usunęli więc deski i pod podłogą znaleźli stary gruz budowlany.

Podczas jego przegrzebywania ziemia zapadła się (relikwiarz był ukryty w szklannej osłonie, która została rozbita i gruz zasypał zbutwiałą pamiątkę). Gołymi rękoma (konserwatorzy zabytków do dziś nie mogą im tego zapomnieć) 4 policjantów wyciągnęło relikwiarz spod gruzów i właściwie tak zakończyła się ta przedziwna i mało znana historia z posmakiem kryminalnym. Czechosłowacja nie podpisała żadnej umowy i nie musiała zatem oddawać skarbu ani wypłacać należnego wynagrodzenia Douglasowi. Relikwiarz św. Maura został odrestaurowany (prace trwały od 1991 do 2001 roku i były prowadzone przez jednego z najlepszych konserwatorów zabytków pana Andreja Šumberę).

Dziś można relikwiarz obejrzeć podczas zwiedzania zamku w Bečovie nad Teplou. Cena relikwiarza św. Maura nie została nigdy oficjalnie ustalona. Podczas wystawy w Pradze w 2014r. został ubezpieczony na kwotę około 77 milionów zł. Czeskie władze nie ukrywają informacji, że relikwiarz jest drugim najcenniejszym Narodowym zabytkiem kultury Republiki Czeskiej  (poza budynkami historycznymi) po insygniach koronacyjnych, przechowywanych w Archikatedrze Świętych Wita, Wacława i Wojciecha w Pradze.

W roku 1985 policjant František Maryška otrzymał za odnalezienie relikwiarza wyróżnienie w postaci zegarka, zestawu szklanek firmy Moser oraz premii finansowej w wysokości 1000 koron czechosłowackich (dzisiejsza realna wartość około 1500 PLN). Kilkakrotnie spotkał się również z Danny Douglasem.

Douglas do dnia dzisiejszego czuje się oszukany przez władze ówczesnej Czechosłowacji. Zamek w Bečovie nad Teplou nie doczekał się obiecywanej gruntownej rekonstrukcji. Rodzina arystokratów Beaufort-Spontin podobno zamówiła produkcję dokładnej kopii relikwiarza.

*

Na podstawie artykułu http://www.lidovky.cz/maur.aspx

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama