500-lecia reformacji nie można świętować. Tu chodzi raczej o pokutę i ubolewanie – powiedział kard. Kurt Koch, wyjaśniając w wywiadzie dla agencji I.Media sens papieskiego udziału w uroczystościach upamiętnienia początku reformacji.
Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan przypomniał o tragicznych konsekwencjach tego wydarzenia, które sprawiło, że Europa zalana została morzem krwi.
Kard. Koch zauważył, że okoliczności zewnętrzne, takie jak prześladowania, sekularyzacja czy kryzys migracyjny, wymagają od chrześcijan większego zbliżenia. Zarazem jednak relacje ekumeniczne z protestantami poważnie się skomplikowały. „Jeszcze w latach 80. mówiło się, że wiara nas dzieli, a działanie łączy. Dziś jest niemal odwrotnie” – podkreśla szef watykańskiej dykasterii, przypominając, że katolicy i protestanci różnią się podejściem do całkiem podstawowych spraw w życiu człowieka, takich jak aborcja, eutanazja, małżeństwo, rodzina, płciowość czy ideologia gender. Tymczasem, jak podkreśla kard. Koch, również w tych kwestiach chrześcijanie powinni przemawiać jednym głosem.
Szwajcarski purpurat wspomniał też o znaczeniu watykańskiej deklaracji „Dominus Iesus” z 2000 r. Zauważył, że wywołała ona wiele nieporozumień. Stwierdza bowiem, że wspólnoty protestanckie nie są Kościołami w takim sensie, jak to rozumieją katolicy. Nie oznacza to jednak, że nie są one wspólnotami kościelnymi – podkreślił kard. Koch. Jego zdaniem dokument ten jest zachętą do podjęcia dialogu o samym pojęciu Kościoła, które nadal stanowi poważną przeszkodę na drodze do jedności.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.