Czy przepaść ma 300 czy 5 metrów i tak może nie dać się jej pokonać. Ale to jednak różnica.
Z mieszanymi uczuciami przeczytałem notatkę o opinii abp. Luigi Negri na temat protestantyzmu i Lutra, w kontekście rozpoczynających się niebawem obchodów 500-lecia reformacji. Czuję się zakłopotany, bo jakoś niezręcznie byłoby mi z kimś takim polemizować. Tym bardziej że znam jego wypowiedź tylko z tej skromnej notatki i nie znam bliżej kontekstu jego wypowiedzi. Nie wiem, czy nie są nim na przykład postawy czy żądania, które także dla mnie byłyby zbyt daleko idące. Ale zastanawiam się: czy to jednak nie jest zupełnie niepotrzebny krok wstecz?
„Luter stworzył wiarę alternatywną do katolicyzmu”, „Luter nie może być wzorem dla reformy Kościoła”, „nasze wyznania dzieli nieprzekraczalna przepaść”..... Tylko z tym drugim mogę się bez dyskusji zgodzić. Z zastrzeżeniem, że tymi wzorami nie mogą być i ci, którzy z Lutrem podjęli polemikę. Wystąpienie Lutra od początku Soboru Trydenckiego dzieli dwadzieścia osiem lat. Jaka była odpowiedź na postulaty Lutra, zanim przyszła reforma? Odwołaj swoje poglądy i podporządkuj się. Czy gdyby tak się stało, coś by się w Kościele tamtego czasu zmieniło? A może nie byłoby ożywczej reformy Trydentu i Kościół dalej tkwiłby w swojej bylejakości, pozwalając kaznodziejom z ambon wygadywać głupstwa? Nie jest wzorem dla reformy Luter, ale nie są też wzorem godnym naśladowania ci, którzy lekceważą pojawiające się w kościelnej teologii i praktyce nadużycia. Jak to pisał kiedyś w kontekście mariologii i pobożności maryjnej śp. ks. Józef Kudasiewicz, mizerny nieraz pokarm duchowy dają pasterze swoim owieczkom, oj mizerny. I to też trzeba widzieć i próbować zmieniać, a nie łudzić się, że jakoś to będzie i obrażać się, kiedy ktoś „z dołów” krzyknie w końcu, że już tego dość.
Alternatywna wiara dla katolicyzmu, nieprzekraczalna przepaść dzieląca nasze wyznania.... Wydaje mi się, że problem w proporcjach. Alternatywną wiarą dla chrześcijaństwa jest hinduizm czy islam. My, chrześcijanie, mamy jednak wiele wspólnego. Ot, choćby wspólne nam wszystkim Credo nicejskie (z jedną wiarą w Chrystusa i dający zbawienie chrzest). Dialog teologiczny pokazał, że także w kwestii która najbardziej nas kiedyś podzieliła – sprawie usprawiedliwienia przez wiarę – w zasadzie mówimy jednym głosem. To, co nas dzieli, to może faktycznie granice nieprzekraczalne, zwłaszcza na obecnym etapie historii, ale obiektywnie rzecz biorąc wcale nie aż tak ogromne. Jasne, dla wędrującego po górach turysty nie ma znaczenia, czy na swojej drogę napotyka przepaść mającą 300 czy tylko 5 metrów, bo i jednej i drugiej może nie dać się pokonać. Ale to jednak zasadnicza różnica....
Myślę, że zadziałał tu trochę mechanizm widoczny także od lat na naszej scenie społeczno-politycznej: bojąc się o utratę własnej tożsamości akcentujemy to, co nas dzieli przy okazji owe różnice wyolbrzymiając. Proszę zauważyć: nie brakuje w Polsce (często samozwańczych) rzeczników Kościoła, prawdy czy sprawiedliwości. To czasem ludzie o horyzontach tak ciasnych jak widok z ostro wciętej w grań Koziej Przełęczy, a przy tym kłótliwi i bez odrobiny nawet empatii dla swoich adwersarzy. Że w tym, nie w ideałach problem, widać, kiedy pożrą się między sobą o jakiś drobiazg. Też szybko urasta on do rozmiarów nieprzekraczalnych granic. Wydaje mi się, że Kościół nie powinien iść tą drogą. I nawet kiedy mówimy o różnicach, musimy je widzieć w odpowiednich proporcjach. Inaczej będziemy się tylko kąsać i dąsać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.