Dobro "spalone"

Wzajemny szacunek także wtedy, gdy z drugim człowiekiem diametralnie się nie zgadzamy, jest czymś wynikającym wprost z chrześcijaństwa.

Reklama

Akcja "Przekażmy sobie znak pokoju" wzbudziła w ubiegłym tygodniu sporo zamieszania, przede wszystkim w środowiskach katolickich. Patronatem objęły ją z jednej strony środowiska LGBT, z drugiej media katolickie: Tygodnik Powszechny, Znak i Więź. Celem akcji miało być budowanie wzajemnego szacunku, mimo istniejących różnic w poglądach. O takim założeniu "na wejściu" bardzo wyraźnie mówił red. Zbigniew Nosowski.

Wzajemny szacunek także wtedy (a może przede wszystkim wtedy), gdy z drugim człowiekiem diametralnie się nie zgadzamy, jest czymś wynikającym wprost z chrześcijaństwa. Jest też absolutnie konieczny w życiu społecznym. W polskiej rzeczywistości zdecydowanie go brakuje, właściwie na każdej płaszczyźnie. Nie umiemy traktować z szacunkiem kogoś, kto myśli i żyje inaczej. Przypominanie, że "ten drugi" - choćby był inny  - jest moim bratem uważam za niezbędne.

Jeśli nie będziemy jasno i zdecydowanie protestować przeciw wszelkim przejawom braku szacunku dla drugiego człowieka ciągle ktoś będzie uważał, że istnieją ludzie, na których bezkarnie może wyładować swoją frustrację. Przemoc zaczyna się na poziomie przekonań. Dopiero za nimi przychodzą słowa i czyny. Coraz częściej widać niestety te ostatnie...

Muszę jednak przyznać, że dobro, które miała ta akcja spowodować, zostało gruntownie podważone. Pierwszymi, którzy się do tego przyczynili, są niestety katolicy mający trudności z nauczaniem Kościoła dotyczącym homoseksualizmu. Widząc wypowiedzi niektórych publicystów katolickich można się było niestety spodziewać, że akcja spotka się ze zdecydowanym oporem w samym Kościele. Założenie "szacunek w różnorodności" zostało poszerzone o wyrażony mniej lub bardziej jawnie postulat akceptacji. Z takim dodatkiem postulat szacunku w Kościele przyjęty zostać nie może. To nie jest kwestia do dyskusji.

Gwałtowny protest w moim poczuciu niestety także szkodzi. Niezmiernie łatwo przetworzyć go na komunikat: "katolicy odmawiają nam podania ręki", a to jest świetne narzędzie wzmacniające dążenie do legalizacji związków jednopłciowych. Jeśli ktoś odmawia szacunku, tym bardziej trzeba go wymusić prawnie! Nie wolno o tym zapominać.

W swoim obszernym tekście dotyczącym akcji "Przekażmy sobie znak pokoju" red. Nosowski pisał o konflikcie, w jakim znajduje się człowiek próbując godzić w sobie szacunek (lub nawet miłość, jeśli mówimy np. o relacjach rodzinnych) i sprzeciw wobec jego wyborów czy stylu życia. Ten konflikt nie dotyczy tylko kontaktów z osobami homoseksualnymi żyjącymi w związkach, ale wszystkich sytuacji w naszym otoczeniu, które są niezgodne z wiarą. Znamienne, że wszyscy ci ludzie, którzy dziś kwestionują nauczanie Kościoła, przed takim dylematem stanęli. I - niestety - sobie z nim nie poradzili. Niektórzy wydają się nauczanie Kościoła rozumieć dość karykaturalnie. Z pewnością jest tu wielkie pole do działania. Kościół, jeśli chce być skuteczny, nie może tylko przekazywać zasad, skoro ludzie nie radzą sobie z praktyką. W przeciwnym razie niedługo będziemy mieli akceptację dla związków homoseksualnych podobnie szeroką, jak dla niesakramentalnych związków heteroseksualnych. Skoro się kochają i wspierają, co w tym złego?

Chrześcijanie nie mogą działać asekurancko. Nie mogą zaniechać dobra z powodu obawy, że ktoś go nadużyje czy wykorzysta. Ale warto pamiętać i powtarzać sobie zdanie Jezusa: Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! I przynajmniej nie działać na własną szkodę...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama