Ich niewinnie przelana krew wciąż woła o sprawiedliwość. Kościół w Indiach przypomina dziś o 101 chrześcijanach z Orisy, którzy woleli wybrać śmierć niż wyrzec się Jezusa.
Wszyscy zginęli z rąk hinduistycznych fundamentalistów, którzy posługując się prowokacją zainicjowali w 2008 r. w stanie Orisa ogromny pogrom chrześcijan. Oprawcy chcieli wymazać na tym terenie wszystko, co było związane z Jezusem. Dlatego też mordowali często w okrutny sposób, wiele kobiet zgwałcono, rannych, pobitych, torturowanych było kilkanaście tysięcy chrześcijan, jednocześnie skrupulatnie prowadzili akcję niszczenia wszystkiego, co chrześcijańskie. Z dymem poszło 8,5 tys. domów, w ruinę obrócili 395 kościołów, a ponad 55 tys. wyznawców Chrystusa zmusili do ucieczki i schronienia się w buszu. To było prawie dekadę temu. Pamiętam, jak zaczęły wówczas nadchodzić z Indii pierwsze dramatyczne informacje. Były tak przerażające, że nawet katolickie media ich nie puszczały, nie mogąc uwierzyć, że terror może mieć aż tak okrutne oblicze. Gdy napisałam na ten temat pierwszy artykuł w Gościu Niedzielnym i zaczęliśmy w geście protestu słać kartki do ambasady Indii, ta wyparła się wszystkiego twierdząc, że cytowane świadectwa prześladowań są fałszywe i że chrześcijanie mają się dobrze. A ludzie ginęli. Trzeba było naprawdę wielkiej mobilizacji światowej opinii publicznej, by prawda ujrzała światło dzienne i by położyć kres temu pogromowi. To jest niezwykle ważne. Nie można zamykać oczu i milczeć, bo to mnie nie dotyczy.
Dziś w Indiach obchodzony jest I Dzień Męczenników. Ma on sprawić, by pamięć o ich ofierze nie popadła w niepamięć, ale i być swoistym memento, by takie sytuacje, jak ta w Orisie nigdy więcej się nie powtórzyły. Głośne mówienie o tym pogromie jest zarazem nieustannym upominaniem się Kościoła o sprawiedliwość, która tak naprawdę nigdy nie została wymierzona. Policji zgłoszono 3232 przypadki prześladowań. Przyjęto zaledwie 831 z nich. Ostatecznie śledztwo prowadzono w 362 sprawach, a do sądu trawiło tylko 78! W domach wielu chrześcijan wciąż mieszkają ludzie, którzy ich stamtąd wypędzili i którzy mają krew na rękach. Z ust niewinnych ofiar pod dziś dzień można usłyszeć: straciliśmy wszystko, ale nie wiarę. Kościół w Orisie zbiera świadectwa męczeństwa.
Znamienne jest to, że w tym kraju gdzie hinduistyczny nacjonalizm wciąż rośnie w siłę, wzrasta też wspólnota chrześcijan. Dynamiczna ewangelizacja Orisy rozpoczęła się w 1981 roku: chrześcijanie stanowili tam wówczas 9,4 proc. mieszkańców, obecnie zaś jest ich tam prawie 25 proc., a ich liczba stale rośnie. Wciąż za swą wiarę są w tym kraju jednak dyskryminowani. Bycie chrześcijaninem oznacza trudniejszy dostęp do nauki, gorszą pracę, czy wręcz jej brak i wiele innych mniejszych lub większych codziennych upokorzeń.
Na zakończenie słowo o wyjątkowym świadectwie młodzieży z Indii, którą dane mi było spotkać po Światowych Dniach Młodzieży. Rozmawialiśmy wówczas o ich sytuacji, o trudnościach na jakie napotykają żyjąc w tym oceanie hinduizmu. Na to odezwał się Aghan mówiąc: „Prześladowania jakich my doświadczamy są niczym w porównaniu z tym, co cierpią chrześcijanie Syrii”. Powalające. Dodam, że jest on konwertytą z hinduizmu, czyli człowiekiem, który idąc za Jezusem świadomie zgodził się na swą degradację społeczną. Na chrzcie przyjął imię Jan Paweł. Gdy dzielił się swą wiarą wyznał: „Nie mogło mnie spotkać w życiu nic piękniejszego niż to, że zostałem chrześcijaninem”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).