ŚDM w Polsce to dla nas błogosławieństwo. I rekolekcje. Głoszą je Franciszek, młodzi, a nawet dziennikarze i goście programów telewizyjnych.
Wizyta Franciszka w Polsce jest wyraźnie dwutorowa. Z jednej strony to spotkania z młodymi, zgromadzonymi na Światowych Dniach Młodzieży. Z drugiej – spotkanie z Polską i polskim Kościołem. Wyrazem tej drugiej była wizyta na Jasnej Górze, w Auschwitz i dziś, w Łagiewnikach i na Białych Morzach. Oba te wymiary spotkań papieża w Polsce oczywiście się przenikają, choćby pod papieskim oknem, ale wyraźnie są.
O każdym z nich można by napisać całe elaboraty. Ot, czy papież Franciszek uważa nas za Kościół zamknięty i kiszący się we własnym sosie? Jego słów o potrzebie otwarcia z homilii w sanktuarium świętego Jana Pawła II nie traktowałbym akurat jako przytyku. Zwyczajnie, taka potrzeba zawsze jest i warto o niej przypominać. Choćby po to, by umocnić tych, którzy taką drogą otwartości idą. Z drugiej strony nie można było nie zauważyć, jak kard. Dziwisz zaakcentował w swoi podziękowaniu Franciszkowi, że się nie innych nie zamykamy. Co myśli o nas ten papież nie wiadomo. Ale jaką mamy opinię w niektórych kręgach kościelnych, wydaje się dość jasne. Czy to opinia sprawiedliwa, pozostawiam do dyskusji. Która powinna też uwzględnić, że nie tak łatwo wyjść zza żelaznej kurtyny gdy, się za nią przez dziesięciolecia siedziało. Ale i to, że – w moim odczuciu – ciągle przez ludzi Zachodu, także chyba ludzi Kościoła, jesteśmy traktowani jak parweniusze, którzy ośmielają się wchodzić na salony...
W tym kontekście fakt, że Światowe Dni Młodzieży odbywają się właśnie w Polsce można uznać za błogosławieństwo. I to przynajmniej potrójne. Po pierwsze to szansa, że przynajmniej trochę zmieni się na lepsze postrzeganie nas w świecie. Po drugie, to dla naszego Kościoła niezwykłe doświadczenie powszechności. Nie jesteśmy sami, nie jesteśmy ostatnim bastionem chrześcijaństwa. Takich jak my, choć trochę innych z powodu języka czy koloru skóry, są całe masy. A po trzecie...
Rzecz która najbardziej mnie w tych Światowych Dniach Młodzieży uderza, to niesamowite świadectwo tych młodych ludzi. Mam tu na myśli otwartość, z jaką w radiowych czy telewizyjnych wypowiedziach mówią o swojej wierze i zaufaniu do Jezusa. My często się swojej wiary wstydzimy. To znaczy może nie tego, że chodzimy do kościoła czy do spowiedzi, ale mówienia o swoich religijnych odczuciach, przemyśleniach. CI młodzi nas tego uczą. Tak, wiem że to trudne. Zwłaszcza w odniesieniu do ludzi, którzy nas dobrze znają. Ale uciekanie od tych tematów i znajdowanie dla nich miejsca co najwyżej na spotkaniu w ramach jakieś wąskiej grupy w salce parafialnej, to chyba za mało.
Zresztą... Kardynał Dziwisz przed ŚDM wyraził nadzieję, ze po tym wydarzeniu zmieni się świat. Wspomniałem już w którymś ze swoich komentarzy, że nie jestem aż tak wielkim optymistą. Ale czy na naszych oczach nie zmienia się właśnie Polska? Tak troszeczkę? Jeszcze rok temu w mediach, także publicznych, królowało wszystko, co sprzeciwiało się chrześcijaństwu. Wszędzie głownie LGTB i poprawności polityczna. Teraz jest Chrystus. Wiem, że w międzyczasie zmieniła się władza i że oznaki pewnych zmian było widać już wcześniej. Ale teraz nastąpiło jakieś kompletne przełamanie. Słyszymy nawet dziennikarzy i gości w studiach otwarcie mówiących o swojej wierze i niczego (wiary czy Kościoła) nie krytykujących. Rozumiem, ze po ŚDM to się pewnie zmieni, bo nie będzie takiej jak teraz okazji. Ale mam nadzieję, ze nie wróci do stanu poprzedniego, gdy wierzący czy wiara byli traktowani w mediach w najlepszym wypadku jak jakieś dziwolągi.
Polska i polski Kościół, Światowe Dni Młodzieży... Dwa tory. Łączące się w jednym: w tym, o czym i jednym i drugim przypomina Franciszek w swoich wystąpieniach: w uczeniu wiary, umacnianiu w traktowaniu jej jako osobistego spotkania z przemieniającym nasze życie Jezusem. W tym kontekście, chciałbym przytoczyć krótki fragment homilii Franciszka wygłoszonej podczas Mszy dla duchowieństwa.
Jezus, jak powiedział siostrze Faustynie, cieszy się, gdy mówimy Mu o wszystkim, nie nuży się wydarzeniami naszego życia, które już zna, oczekuje, że będziemy się nimi dzielić, a nawet opisem naszych dni. W ten sposób poszukuje się Boga w takiej modlitwie, która byłaby przejrzysta i nie zapominała o wyznaniu i zawierzeniu bied, trudów i przeciwieństw. Serce Jezusa zdobywa się szczerym otwarciem, sercem, które potrafi rozpoznać i opłakiwać swoje słabości, z ufnością, że właśnie tam działać będzie Boże miłosierdzie
Oczywiście mój komentarz jest już niepotrzebny...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.