57-letni ultramaratończyk August Jakubik dobiegł w niedzielę - zgodnie z założonym planem - do celu, liczącej 2934 km, trasy z Rudy Śląskiej do Santiago de Compostela. Pokonał ją w 43 dni i - jak powiedział PAP - czuje się szczęśliwy spełniając jedno z największych życiowych marzeń.
Rudzianin jest emerytowanym górnikiem, biega od 28 lat. Jako dziecko po wypadku miał problemy z chodzeniem.
"Dziś ukończyłem swoją najdłuższą pielgrzymkę biegową. Jestem szczęśliwy; zmęczony, ale plan wykonany w stu procentach - i sportowy, i ten duchowy, więc jestem bardzo zadowolony" - powiedział PAP Jakubik. "Spełniłem jedno ze swoich największych życiowych marzeń, jestem szczęśliwy i chcę się teraz rozkoszować myślą, że jestem na mecie; dałem radę, wytrzymałem" - dodał.
Biegacz przygotowywał się do tego przedsięwzięcia przez dwa lata. Towarzyszący mu samochód zabierał z Rudy Śląskiej m.in. 25 kg odżywek, 15 kg ciastek, ponad 120 słoików z gotowymi obiadami, 30 słoików dżemu i 5 - miodu. Na trasie nie zabrakło też siły ducha i ciała.
"Wszystkiego starczyło, choć miałem obawy - wiadomo, zawsze może być np. kontuzja. Ale nie, organizm w stu procentach dobrze funkcjonował. Do końca dobiegałem bardzo radośnie, czekała na mnie liczna grupa, która mnie przywitała: hiszpańskie rodziny, grupa z Polski. Było bardzo sympatycznie, kończyłem dzisiejszy bieg przy dużych oklaskach" - cieszył się Jakubik.
Zaplanowanie trasy było wyzwaniem logistycznym. Z jednej strony rudzianin nie mógł biec autostradami czy innymi głównymi drogami, a z drugiej - z uwagi na towarzyszący samochód - nie korzystał z pieszych szlaków szutrowych. Plan podróży zakładał pokonanie codziennie ok. 70 km w ciągu ośmiu godzin; część odcinków pokonywał w towarzystwie innych biegaczy, również z Polski.
"Średnio właśnie wychodziła taka szychta - od godziny 9 do 17. Na terenie Hiszpanii, gdzie te upały bardzo doskwierały, ruszaliśmy ok. 7, a kończyliśmy ok. 15; później te temperatury były już bardzo niebezpieczne. Ale udało się wszystko pokonać, te 43 szychty udało się przeżyć i w dobrej formie dobiec do samego końca" - zapewnił ultramaratończyk.
Jakubik na mecie był też zadowolony z wyniku sportowego. "Miałem założone, żeby przebiec każdy kilometr poniżej 6 minut, a średnia wyszła dużo poniżej 5,50 min. Czyli też z punktu widzenia sportowego spełniłem swoje marzenie" - zaznaczył biegacz dodając, że ostatni etap był jednym z najszybszych, uzyskał na nim średnią 5,34 min. na kilometr, mimo bardzo górzystej trasy.
W niedzielę po południu Jakubik zamierzał zgodnie z pielgrzymią tradycją spalić swe buty i jeden ze strojów biegowych w najdalej wysuniętym na zachód punkcie Hiszpanii - na przylądku Finisterra.
Do środy biegacz zamierzał jeszcze zwiedzać Santiago de Compostela i hiszpańską Galicję, a 29 lipca po południu wrócić kilka kilometrów biegiem przez Rudę Śląską do miejsca startu na tamtejszym Placu Jana Pawła II - w towarzystwie przyjaciół biegowych, którzy żegnali go tam 12 czerwca.
Jakubik na razie nie planuje kolejnego wyzwania. W niedzielę mówił, że najpierw chce odpocząć - choć czuje się dobrze, spalanie codziennie 5 tys. kalorii spowodowało pewne wyniszczenie organizmu. "Trzeba to wszystko odbudować i będzie czas na zastanowienie się, co dalej - czy jakieś kolejne wyzwanie" - zasygnalizował.
Jakubik od lat promuje bieganie jako receptę na zdrowie. Zaliczył m.in. Spartathlon (246 km z Aten do Sparty) w czasie 31 godz. i 10 minut, od 2000 r. jest rekordzistą Polski w biegu 48-godzinnym (370 km 381 m), cztery lata temu przebiegł 40 maratonów w 42 dni pokonując 16 878 km, w 2013 r. pokonał 1590 km z Rudy Śląskiej do Watykanu.
Santiago de Compostela jest celem pielgrzymek z całej Europy od czasów średniowiecza, kiedy odkryto tam grób uznany za miejsce pochówku apostoła Jakuba Starszego.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).