Historia wadowickiego nawrócenia niemieckiego zbrodniarza, który odpowiada za życie setek tysięcy osób, nie jest raczej powszechnie znana i przypominana. W pamięci historycznej komendant obozu KL Auschwitz-Birkenau zapisał się bowiem jako bezwzględny oprawca pozbawiony ludzkich uczuć i odruchów.
Wracajmy do Auchwitz. Uważam że Hoessa można próbować zrozumieć tylko i wyłącznie poprzez światopogląd narodowo socjalistyczny, bo to właśnie on zastąpił mu religię. Wiara została zamieniona na nazistowską propagandą a on był niestety jej gorliwym wyznawcą. Ta "wiara" znalazła swój punkt oparcia nie w Objawieniu lecz w rasistowsko interpretowanej "naturze". Inaczej nie potrafię - nie tyle bronić, co wyjaśnić - jego późniejszego działania, sposobu myślenia i odczuwania. Zresztą by móc próbować zrozumieć Hoessa trzeba dobrze wgryź się w jego biografię, tego co sam przeżył, przyjął, doświadczył i uznał "za swoje", zwłaszcza do fragmentu, gdzie sam mówi o swej winie - wydaje mi się, że to jej najważniejszy urywek: "Wówczas powinienem pójść do Eckiego lub Reichsfuhrera SS i powiedzieć im, że nie nadaję się do służby w obozie koncentracyjnym, ponieważ odczuwam zbyt wielkie odczucia dla więźniów. Nie zdobyłem się na tę odwagę; nie chciałem się kompromitować, nie chciałem się przyznać do swojej miękkości. Byłem zbyt uparty, by przyznać się, iż poszedłem błędną drogą, gdy zrezygnowałem z mego zamiaru osiedlenia się na roli (...) Do czynnej służby SS poszedłem dobrowolnie, czarny mundur stał się dla mnie zbyt drogi, abym go w ten sposób chciał zrzucić. Przyznanie się, że jestem zbyt miękki do służby w SS, pociągnęłoby za sobą niewątpliwie usunięcie z szeregów, a przynajmniej zwykłą dymisję. Tego jednak nie zniósłbym" (Autobiografia s.78).
Sprawę nawrócenia Hoessa należy rozpatrywać wielowątkowo i nie bez znaczenia ma tu wpływ zachowania się strażników po jego aresztowaniu. Początkowo był on bardzo brutalnie traktowany przez Brytyjczyków, a jego sytuacja zmieniła się na lepsze dopiero gdy trafił do Norymbergii. Tu bezsprzecznie zadziwiające wszystkich są jego opisy masowej zagłady. Podczas gdy Goring zaprzecza istnieniu holokaustu, Hoess wyraźnie je potwierdza. "Przy wszystkich rozmowach Hoess jest bardzo rzeczowy i beznamiętny, okazuje nieco opóźnione zainteresowanie okropnością swych zbrodni, ale sprawia wrażenie, jak gdyby nie były one nigdy, jakby nie doszły do jego świadomości (...) W tym apatycznym niskim mężczyźnie nie było nic, co pozwalałoby przypuszczać, że ma się do czynienia z największym mordercą, jaki kiedykolwiek żył na świecie (...) Jest zbyt apatyczny, aby można było jeszcze spodziewać się skruchy i nawet perspektywa powieszenia nie zdaje się zbytnio go niepokoić. Sprawia ogólne wrażenie człowieka umysłowo normalnego, ale z takimi oznakami schizoidalnej apatii, braku odruchów emocjonalnych i empatii, jakie w tak krańcowym stopniu można spotkać u rzeczywistego schizofrenika" (fragm. opinii z badania psychiatrycznego przeprowadzonego przez dr Martina Gilberta).
Następnie Hoess trafił do Polski, zgodnie z zasadą że zbrodniarze wojenni mają być sądzeni w kraju, w którym zbrodnie popełnili. Tu całość procesu była publiczna i służyła nie tylko osądzeniu komendanta KL Auchwitz, ale i poznaniu całego życia w obozie. I to właśnie tu zaczyna nabierać kształtu jego wewnętrzna przemiana. Tak pisał w liście do swojej żony: „Czym jest człowieczeństwo, dowiedziałem się dopiero tutaj, w polskich więzieniach. Mnie, który jako komendant Oświęcimia wyrządziłem polskiemu narodowi tyle szkód i bólu […] okazywano ludzkie zrozumienie, co mnie bardzo często głęboko zawstydzało. Nie tylko ze strony wyższych funkcjonariuszy, ale również ze strony najprostszych strażników. Wielu z nich to byli więźniowie Oświęcimia i innych obozów. Właśnie teraz w ostatnich dniach życia, doznaję ludzkiego traktowania, jakiego się nigdy nie spodziewałem. Mimo wszystkiego, co się stało, widzi się jeszcze we mnie zawsze człowieka” (Autobiografia, s.180).
Podczas toczącego się śledztwa w Krakowie, na wszelkie pytania prokuratury Hoess odpowiadał zawsze bardzo chętnie i rzeczowo a mimo to prawie do samego końca nie brał za zbrodnie te odpowiedzialności. Uczynił to dopiero pod koniec toczącego się procesu: "Dzisiaj oceniając swą działalność na podstawie jej wyników oraz na podstawie tych wszystkich faktów i zdarzeń, które przyniósł ze sobą dla Niemiec i dla całego świata narodowy socjalizm, dochodzę do przekonania, że obrałem błędną drogę, a biorąc udział w opisanych przeze mnie akcjach organizacji, do których należałem, wstałem się współwinnym tego zła, które organizacje te obciąża (...) Jak juz poprzednio podkreśliłem, obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, tak zresztą jak i inne obozy niemieckie, były złem i to złem chcianym przez naczelne kierownictwo państwa i partii, które przez stworzenie warunków istniejących w obozie przemieniły go w obóz wyniszczenia. Winą moją jest, że mimo to, ze służbistą gorliwością w obozie tym pracowałem i nie znalazłem w ciągu swej służby drogi ludzkiego a nie służbowego podejścia do ludzi więzionych o obozie (...) Przyznaję następujące fakty (...) wg. obowiązujących przepisów byłem jako komendant obozu za wszystko to, co się w obozie działo, wyłącznie i w pełni odpowiedzialny" (z akt procesowych Hoessa).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Ojciec Święty otworzy też Drzwi Święte w Bazylice Watykańskiej i rzymskim więzieniu Rebibbia.
To nie tylko tradycja, ale przede wszystkim znak Bożej nadziei.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).