Piesza pielgrzymka z Żar do Rokitna. Gdyby nie cel, ten tydzień byłby wakacyjną porażką. Z powodu celu stał się przygodą. Wymagającą, ale satysfakcjonującą.
Zestaw III
Mati – nastolatek, siostrzeniec księdza. Matka jego, rodzicielka, nalegała, więc zaryzykował. Wyruszył w drogę – prosto sprzed komputera, szczęśliwy, że z komórką w kieszeni. Chociaż tyle. Szybko znalazł kumpli. Od wujka trzyma się z daleka. Zamierzał wytrzymać dwa dni. Doszedł do końca.
Tomasz – ksiądz, wikary od pięciu lat. Namawiali go, przypierali do muru, mobilizowali – Bóg i ludzie, więc poszedł. Gdy tak myśli o tym, to wie, że nie miał wyjścia. Uczy się więc drogi, uczy bólu pęcherzy na stopach, uczy słowa głoszonego tym, co najbliżej i przez cały dzień. Non stop z ludźmi.
Miłosz – brat sławnego na tej pielgrzymce Amadeusza. Wygląda na lat 17, ma dopiero 14. Sam nigdy nie poszedłby na pielgrzymkę, ale gdy mama go spakowała i zarządziła: idziesz ze mną – nie protestował.
Hubert – całe życie w kościele, przy ołtarzu. Jako 25-latek idzie na pielgrzymkę wypędzony przez historię swego życia. Chce odpokutować grzechy, chce się nawrócić, potrzebuje trampoliny, bo nie ma już duchowej siły.
Czysty biznes
Niebieskooki blondynek – aniołek po prostu. Był nim, gdy miał kilka lat mniej. Teraz rogi widać, coraz bardziej. – Porozmawiam z księdzem, ale za stówę – Michał Kowalski stawia warunek. – Wierzę, że Jezus był, ale nie wierzę, że był Bogiem – deklaruje i w tym samym momencie sięga po krzyż i ustawia się na przedzie kolumny. Będzie krucyferariuszem – sługą krzyża, niosącym krzyż.
Nastolatek w fazie negacji świata, autorytetów, wartości. Klasyczny, książkowy przykład buntu. Matka z ojcem myśleli, że ich to ominie. Chowali, kształcili, wiarę przekazali. Telewizji w domu nie mają, na wsi mieszkają, pracy fizycznej dzieciom nie żałują. Nic z tego, jakby wajcha przekory odbiła jeszcze mocniej. Może dlatego zaangażowana „kościółkowo” mamusia była gotowa zapłacić synkowi 250 zł, byle ten poszedł na pielgrzymkę. Niech posłucha, pomodli się, przyjrzy uważnie, sam oceni. Niech wpadnie pod skrzydła księdza „od poprawczaka” – może ten coś pomoże.
– Nie chciałem iść, bo wolę siedzieć przed komputerem albo pobyć z kolegami – deklarował pierwszego dnia. Miał wszystkiego dosyć. – 30 km marszu na sam początek to lekka przesada – mówił. Gdyby nie kasa, żądałby taksówki do domu. Został i trzy dni później prosi: – Niech ksiądz tam dopisze, że już mi się spodobało. – Czemu? – Bo koleżanki są tu fajne i koledzy w porządku. – Tylko tyle? – Z Jezusem też trochę lepiej. Przez te wieczorne nabożeństwa. Patrzę na was, namaszczonych balsamem z Krakowa, jak błyszczą wam oczy. Siedzę z daleka i drażni mnie ten dystans. Nie wyjdę jednak z ławki, nie po tym, co utargowałem, na co postawiłem i czego próbuję – rzuca.
– Po co ci te 350 zł, na co je wydasz? – Ze trzy stówki kosztuje pistolet ASG, taki na małe, białe kulki. Pneumatyczny. Brakuje mi jeszcze na strój do gry. Musi być specjalny, szczególnie gogle, żeby oka nie stracić. Ale kiedy oberwiesz i tak boli, siniaki masz potem po całym ciele – opowiada. – Skąd weźmiesz resztę? Znowu zarobisz na buncie? – Nie ma opcji, to się już nie powtórzy. Te 350 zł było najłatwiejsze. Resztę, czyli co najmniej drugie tyle, zarabiam na zbieraniu truskawek czy malin, albo na zrywaniu wiśni. Nie ma zlituj, trzeba pracować – wzdycha, a potem rusza w drogę, z krzyżem.
Nawet nie ma pojęcia, jak bardzo przypomina Szymona z Cyreny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).