Lepiej późno niż wcale

Czy to znaczy, że jedyne, co mamy robić, to żyć i niczym się nie przejmować? – Tak, właśnie o to chodzi – woła Remery.

Reklama

Sytuacja nieoczekiwanie się zmieniła, kiedy Michel zaczął poważnie chorować. Okazało się, że musi wrócić do Holandii, gdzie miała go czekać długa rekonwalescencja. Stracił swoją ukochaną pracę i wszystko, co do tej pory miał.

– Najpierw byłem zły na Boga – mówi. – Potem, gdy tak leżałem, dla zabicia czasu czytałem dobre książki. Miałem jednak poczucie, że nic mi one nie dają. Sięgnąłem wtedy po książki o świętych i po Biblię. Dzięki nim znalazłem w sobie odwagę, żeby poprosić Jezusa o to, by był moim towarzyszem. I On mi pomógł, szedł razem ze mną. To było bardzo ważne. Przez mniej więcej pierwszy miesiąc modliłem się codziennie słowami Glorii, mówiąc: „Chwała na wysokości Bogu”. To niesamowite, że Jezus pokierował mnie do modlitwy tym tekstem, skoro w mojej sytuacji ciężko mi było być wdzięcznym za cokolwiek. Chciałem walczyć z Bogiem o to, co straciłem. Oczywiście gdzieś w głębi wiedziałem, że to nie była wina Boga, ale właściwie nie rozumiałem, dlaczego nie chciał zrobić dla mnie cudu. Uzdrowić mnie, żebym mógł dalej żyć swoim życiem. Tymczasem musiałem kontemplować te właśnie słowa uwielbienia. Z tej codziennej modlitwy uczyłem się więc, jak rozumieć to, czego Bóg ode mnie chce.

Michel przez miesiąc dochodzi do siebie, snując powoli plany, jak będzie żył po powrocie do zdrowia.

– Chciałem znaleźć nową pracę, nową dziewczynę, żyć jak wcześniej, ale z tyłu głowy świtała mi myśl: a może by tak zostać księdzem? Próbowałem tę myśl wyrzucić, uznając, że to nic poważnego, w końcu ktoś z taką historią jak moja nie mógłby być dobrym księdzem. Ale ten cichy głos cały czas do mnie powracał i coraz bardziej na mnie naciskał.

Remery daje więc Bogu dwa tygodnie, żeby Ten dał mu jednoznaczną podpowiedź, co ma robić.

– Problem polegał na tym – mówi Michel – że przez te dwa tygodnie codziennie wydarzało się coś, co było w jakiś sposób związane z kapłaństwem. Jednego dnia czytałem książkę, a w niej, w środku w ogóle nie związanej z Kościołem historii, pojawił się nagle ksiądz. Innego dnia oglądałem telewizję i przeskakując z kanału na kanał, natrafiłem na księdza, który oddawał swoje życie Bogu. Otworzyłem starą Biblię, a w niej znalazłem mały obrazek z modlitwą, który należał do mojego wujka księdza. I znów w Biblii trafiłem na tekst: „Jesteś kapłanem na wieki”. Jeszcze innego dnia zadzwonił do mnie przyjaciel, z którym nie rozmawiałem od wielu lat, i powiedział: „Dzwonię, bo słyszałem, że jesteś chory. A tak w ogóle, skoro już rozmawiamy, jest jedna rzecz, której nigdy nie rozumiałem. Zawsze wydawało mi się, że byłbyś cudownym księdzem. Dlaczego w zasadzie nigdy nim nie zostałeś?”. Codziennie coś się wydarzało, a ja, powtarzając sobie, że to niemożliwe, coraz bardziej walczyłem ze sobą, żeby zagłuszyć te myśli. Jednocześnie gdzieś z tyłu głowy zacząłem zdawać sobie sprawę, że to może być poważna propozycja, że być może powinienem to solidnie rozważyć. Po tych dwóch tygodniach, kiedy się modliłem, zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę jest tylko jeden sposób na to, by być prawdziwie szczęśliwym. Tym sposobem jest oddanie swojego życia Bogu, nie decydowanie samemu o tym, co ja chcę robić, ale pozwolenie Mu decydować za mnie. W tym samym czasie zrozumiałem, że jedynym dla mnie sposobem na oddanie się Bogu jest zostanie księdzem. Gdy już pogodziłem się z tą myślą i przestałem z nią walczyć, poczułem niesamowity pokój. Pomyślałem: to jest to!

Michelowi jednak ciągle było mało i przed podjęciem decyzji o wstąpieniu do seminarium poprosił jeszcze Boga o kolejne znaki. Tym razem odpowiedziała mu jednak cisza. Bóg zostawił mu wolną wolę, by sam ostatecznie podjął decyzję. W międzyczasie kierownik duchowy Michela powiedział mu, że widział w nim kapłańskie powołanie już wcześniej, ale nie chciał naciskać, więc subtelnie powierzył tę sprawę Jezusowi. Słysząc to, Remery jest już pewny swojej decyzji i chcąc zostać księdzem, udaje się na studia teologiczne do Rzymu.

W stolicy Włoch jest jednym z młodszych ceremoniarzy w Bazylice Świętego Piotra. Coraz częściej ma styczność z rozmówcą z przeszłości, który pośrednio natchnął go do pójścia w stronę Boga – z Janem Pawłem II.

– To był człowiek, który całego siebie oddał Bogu. Pozwolił Bogu zrobić się narzędziem, które będzie Go przenosić Przyniósł Go potem i mnie, i wielu innym ludziom. Jan Paweł II był dla mnie wielką inspiracją – mówi Michel.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama