Dlaczego właśnie teraz Bóg daje Kościołowi kolejnego świętego Polaka? Trwa nowenna przed kanonizacją ojca Stanisława Papczyńskiego.
Pokutuje przekonanie, że by trafić na ołtarze wystarczy założyć zgromadzenie. Ojciec Stanisław powołał do życia pierwszy na ziemiach polskich zakon męski, mianowicie marianów. Miało to miejsce przed trzema wiekami, jednak dopiero teraz zostanie świętym. Chodzi więc o „coś” więcej. I właśnie nad tym warto się zastanowić po to, by jego kanonizacja była dla nas czymś więcej niż tylko chwilą narodowej dumy z dopisania kolejnego Polaka do długiej listy świętych Kościoła powszechnego.
Bóg wyciąga go z mroków historii dzisiaj, nie dlatego, że sobie nagle o nim przypomniał, ale dlatego iż jego orędzie i przykład życia są nam szczególnie potrzebne. I to nie tylko Polsce, ale całemu światu. Znamienne, że to wyjście z cienia ojca Papczyńskiego ma miejsce właśnie w Roku Miłosierdzia. Ma też miejsce w czasie, gdy świat przeżywa szczególnie trudny moment swej historii.
Do pójścia tym szlakiem zachęca przełożony generalny marianów widząc w ojcu Papczyńskim świętego na trudne czasy, bo sam żył w trudnych czasach i zmagał się z wieloma przeciwnościami. Warto tu zajrzeć do jego biografii, która momentami wydaje się być gotowym scenariuszem na film sensacyjny, ze zwrotami akcji jakich nie powstydziłby się najlepszy reżyser. Nie czas i miejsce, by wchodzić w szczegóły (www.stanislawpapczynski.org/pl/index.php). Mnie osobiście intryguje to przypomnienie przez niego światu o dwóch rzeczach wydawałoby się oczywistych – początku i końcu ludzkiego życia. Najbardziej spektakularny cud za życia ojca Stanisława dotyczy wskrzeszenia córki niechętnej marianom właścicielki majątku. Cudem, który otworzył mu drogę na ołtarze było wskrzeszenie dziecka w łonie matki. Zresztą wydarzenie miało miejsce w Ełku. A potem worek łask się rozwiązał. Ludzie zaczęli go przyzywać jako patrona życia, prosić o pomoc w trudnej ciąży i wyjednywać długo oczekiwane potomstwo. Lista świadectw napływających z całego świata mówi o wyjątkowej pracowitości ojca Papczyńskiego. I ten kraniec ukazujący, że ze śmiercią nic się nie kończy. Stąd jego przypomnienie iż największym czynem miłosierdzia, jest modlitwa za zmarłych, ponieważ od nich nie można spodziewać się żadnej namacalnej wdzięczności.
Wytrwała modlitwa pozwala doświadczyć Bożego miłosierdzia. I choć nie jest ona, przypomniał ostatnio Franciszek, czarodziejską różdżką warto w tę przedkanonizacyjną nowennę włączyć nasze prośby (www.kustosz.marianie.pl/modlitwy.html). Nie chodzi o to, sprawdzać skuteczność nowego świętego, ale by wykorzystać dar jaki daje nam w nim Kościół. Pamiętajmy, że to święty na trudny czas, także nasz - życiowy, zawodowy, religijny, czy każdy inny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.