– Dzień dobry, czy pani wie, że Bóg panią kocha? Teraz, dzisiaj, zawsze! Jesteś Jego ukochanym dzieckiem – zaczynają rozmowę i błogosławią wszystkim. Także tym, którzy głośno trzaskają drzwiami.
Nowe nogi
Nie ma jednego przepisu na ewangelizację. Ilu ludzi, tyle trzeba pomysłów, żeby zacząć rozmowę, żeby zaprosić do modlitwy. Do jednych próbują z „dzień dobry” do innych ze „szczęść Boże”. Jednych zapewniają, że nie są od świadków Jehowy, innych pozdrawiają od proboszcza. – A jeszcze inni na hasło „Kościół” to trzaskają aż huk idzie – śmieją się ewangelizatorzy. Każdy z nich idzie do ludzi z tym, co ma: swoją grzesznością, swoimi talentami, swoim doświadczeniem.
Janek podchodzi do sprawy po męsku. – Właściwie się nie zastanawiałem nad tym ewangelizowaniem, bo gdybym się zaczął zastanawiać, to wyszłoby mi, że to zupełnie nie dla mnie. Chodzić i nawracać ludzi? Ja? – kręci głową. Zresztą, jak facet ma mówić o miłości, skoro zwykłe, codzienne „kocham” przez męskie gardło z trudem przechodzi? – Faceci jak kochają, to działają. Mówią, że kochają dopiero jak się ich do muru przyciśnie i już nie ma wyjścia, trzeba to, co w serduchu się dzieje wykrztusić głośno – śmieje się. No to jak przeżył tę sobotę? – Fajnie – Janek kwituje krótko. – Nie mówię, że każdy musi spróbować. Nie, nie próbujcie. Ja to będę robił za was – dodaje z uśmiechem.
Do sprawy ewangelizacji też podszedł zadaniowo: trzeba głosić kerygmat, to się idzie i głosi. Nawet, jeśli orędzie nie zostanie przyjęte. – Trafiliśmy do pana, który mówił o sobie, że jest zadeklarowanym agnostykiem. I piękna, chociaż krótka rozmowa się wywiązała, pełna szacunku. Wprawdzie on nie był w stanie przyjąć tego, z czym przyszliśmy, ale życzył nam wszystkiego dobrego w naszym dziele – opowiada.
Maria jest dowodem na to, że nowa ewangelizacja nie zagląda do metryki. Jak kogoś Duch Święty dotknie, to i ciężar lat znika bez śladu. – Koleżanki się martwiły, jak ja będę po tych schodach w górę i w dół biegać, skoro ledwo chodzę. A Pan dał mi nogi jak nowe! – śmieje się. Ponieważ to ewangelizacyjny debiut, to i nic dziwnego, że choć zacny wiek wyposażył w doświadczenie, czuła się jak debiutantka. – Jak studentka przed egzaminem! Jeszcze rano powtarzałam sobie kerygmat, żeby nic nie pomylić – śmieje się siedemdziesięcioletnia ewangelizatorka. Ale odkryła, że siwy włos też może przydać się w głoszeniu ludziom Dobrej Nowiny. – Trochę nie wypada starszej pani zatrzasnąć drzwi przed nosem, dobre wychowanie nie pozwala – śmieje się z figlarnym błyskiem w oku. – Zwłaszcza ze starszymi ludźmi łatwo mi się nawiązywało kontakt, bo przecież mamy wspólną płaszczyznę porozumienia.
W ostatnim mieszkaniu trafiliśmy na starsze małżeństwo, u którego poczułam się, jak u starych przyjaciół. Prawie wychodziliśmy, kiedy pani tak trochę na ucho powiedziała mi, że stara się męża przekonać do koronki. No przecież ja mam to samo u siebie! Daję mężowi różaniec do ręki, żeby modlił się razem ze mną – Maria dzieli się wrażeniami.
Głodni godności
Po koronkę ewangelizatorzy sięgają przed budynkami z mieszkaniami socjalnymi. Kilkuosobowa grupa przykuwa uwagę młodych mężczyzn zażywających popołudniowego wypoczynku. Za chwilę czerwonokoszulkowcy przysiadają się do nich w prowizorycznym ogródku. Za piwo grzecznie dziękują, ale za to mogą dać obrazki. Kilkuminutowa rozmowa przeradza się we wspólną modlitwę. – Chcesz oddać swoje życie Jezusowi? – pyta Ania. Młody mężczyzna ściąga bejsbolówkę i mówi prosto: – Muszę pomyśleć. To nie jest byle co. Ale obrazki z Jezusem Miłosiernym biorą wszyscy trzej, jakby zaskoczeni swoim wzruszeniem.
– Nie wiem, jakie będą owoce, ja tylko sieję, Pan Bóg daje wzrost – mówi chwilę później ewangelizatorka. – Ale wiem, jak bardzo ci ludzie potrzebowali, żeby ktoś im powiedział, że nie są kimś gorszym, że są piękni w oczach Boga i On się nimi nie brzydzi, obojętne, jak często upadają – dodaje zanim wejdziemy do „socjala”.
Tu drzwi otwierają się szerzej niż w bloku obok. – Bywa, że łatwiej głosić Ewangelię w miejscach po ludzku dotkniętych biedą materialną, tą, którą widać na pierwszy rzut oka. Zdarza się, że w tych pięknych mieszkaniach kryje się znacznie większa bieda: duchowa. Tam na pierwszym miejscu jest kredyt mieszkaniowy, samochód, wyjazd na narty – kiwa głową ks. Darek. – Ale Pan Bóg się upomina o każdego człowieka, każdego kocha – dodaje.
– Każdy z nas jest grzesznikiem, nie jesteśmy lepsi od nikogo, do kogo Pan Bóg nas posłał – mówią ewangelizatorzy. – My po prostu doświadczyliśmy Bożego miłosierdzia. A tego nie da się już zatrzymać tylko dla siebie – dodają, wyjaśniając dlaczego idą od drzwi do drzwi i… gadają o miłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.