Kenijska diecezja Garissa uczciła pierwszą rocznicę ataku islamskich fundamentalistów z ugrupowania al-Szabab na tamtejszy uniwersytet.
Islamiści zamordowali tam oni w ubiegłoroczny Wielki Czwartek 2 kwietnia 148 studentów, w większości chrześcijan, a kilkudziesięciu ciężko ranili. Podczas Mszy niedzielnej biskup Garissy Joseph Alessandro, maltański misjonarz z zakonu kapucynów, zachęcił wiernych do modlitwy za ofiary i ich rodziny oraz o nawrócenie morderców.
Jaka jest teraz sytuacja w Garissie? Na to pytanie odpowiada Tomy Simmons z obecnej w Kenii od 60 lat pozarządowej organizacji pomocy medycznej w Afryce AMREF (African Medical and Research Foundation):
„Jest ogromna frustracja, bo ubiegłoroczne ataki, obok strasznej masakry studentów, wywołały bardzo poważne skutki na całym terytorium. Przedtem 85 proc. personelu medycznego i połowa nauczycieli pochodziło z innych części Kenii. A ponieważ terroryści zabijali ludzi zamiejscowych i niemuzułmanów, po ataku na uniwersytet i innych podobnych incydentach, wielu czujących się zagrożonymi, że ich także może to spotkać, opuściło ten teren. W samym tylko okręgu administracyjnym Garissa brakuje jeszcze ok. 800 nauczycieli i wielu pracowników służby zdrowia, dlatego zamknięto szereg szkół i ośrodków leczenia. Budzi to pretensje ludności do państwa, które wydaje się być nieobecne. Uniwersytet w Garissie otwarto ponownie w styczniu, jednak 700 studentów zamiejscowych nie powróciło. Większość z nielicznych już teraz studiujących to ludzie miejscowi, co zupełnie zmieniło charakter uczelni. Dziś, kiedy słyszy się nazwę Garissa, kojarzy się to z zagrożeniem dla niemuzułmanów” – powiedział Simmons.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.