Otwarte drzwi Kościoła

Jako pasterze Kościoła zdajemy sobie sprawę, że przesłanie Roku Miłosierdzia byłoby odbierane jako całkowicie niewiarygodne, gdyby czas ten został medialnie zdominowany przez anty-imigranckie marsze czy też gdyby kojarzył się w widokiem zwłok wyrzuconych przez morze pod symboliczną Bramą Europy.

Reklama

* * *

Przez sam fakt ogłoszenia Roku Miłosierdzia i symbolicznego otwarcia Drzwi nie zapełnią się automatycznie kościoły. Ewangelie św. Łukasza i św. Mateusza przekazują nam przypowieść o uczcie (weselnej), na którą zaproszono wielu. Gdy nadszedł czas uczty, wszyscy zaproszeni jednomyślnie – niczym na skutek konspiracyjnej zmowy - zaczęli się wymawiać, tak, że sala pozostała pusta. Wprawdzie powody zlekceważenia zaproszenia są różne, ale wszystkie łączy chęć egoistycznego korzystania z doczesności. Są ludzie, którzy z powodu trosk doczesnych i ułudy bogactwa (por. Mt 13, 22) wolą pozostać na zewnątrz. Niektórzy mogą na tyle konsekwentnie zrezygnować z poszukiwania głębszego sensu życia, że reagują agresją wobec ludzi, którzy przyszli tylko po to, aby wręczyć im zaproszenie. „Pochwycili jego sługi, znieważy i pozabijali” (Mt 22, 6). Wówczas gospodarz karze słudze wyjść co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadzić ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych, wyjść na drogi i opłotki i przymuszać do wejścia, aby dom został napełniony (por. Łk 14, 21.23). Werbunek jest tak powszechny, że wśród zaproszonych znajdują się zarówno dobrzy, jak i źli ludzie (por. Mt 22, 10). Owi ludzie z dróg i opłotków, to ówcześni żebracy. „Jeśli drogi, o których mówi Pismo święte - pisze św. Grzegorz Wielki -, uważa się za czynności, to rozstaje dróg są niepowodzeniami, jakich się w nich doświadcza. Ci bowiem często łatwo do Boga przychodzą, którym w ziemskich czynnościach żadna pomyślność nie towarzyszy” (Homilia 38). Jezus nie wspomina, aby ktokolwiek z błąkających się po opłotkach ludzi odrzucił zaproszenie, a przecież skierowane zostało ono także do grzeszników. Choć ewangelista wspomina o „przymuszaniu”, to jednak nie mówi nic o tym, aby ludzie ci stawiali jakikolwiek opór.

Inne tłumaczenie tego fragmentu zawiera bardzo wyraźne wskazanie dla nas, którzy jesteśmy sługami Ewangelii: „Idź na wiejskie drogi i między opłotki i uporczywie namawiaj ludzi, żeby przyszli, tak aby mój dom był pełny”. Niekiedy nie wystarczy jedynie otworzyć drzwi i czekać, aż kościół się zapełni. Trzeba wyjść na drogę i z uporczywością namawiać ludzi do wejścia. Ponieważ nie chodzi jedynie o przeniesienie się z jednej instytucji religijnej do drugiej czy o bycie w kościele jedynie zewnętrznie, cieleśnie, nie ma możliwości przymuszenia nikogo do nawrócenia czy do wiary. „Kościół zwraca się do człowieka w pełnym poszanowaniu jego wolności (…). Kościół proponuje, niczego nie narzuca (Ecclesia proponit, nihil imponit): szanuje ludzi i kultury, zatrzymuje się przed sanktuarium sumienia” (Jan Paweł II, Redemptoris missio, 39). Niemniej, uporczywe przekonywanie, szanujące godność słuchacza, jest nakazem Jezusa.

„Słudzy wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami” (Mt 22, 10). W miejsce wybranych, dostojnych gości, wprowadzono ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych ze wszystkich czterech stron świata. Od jakiegoś czasu w bardzo wielu kościołach w Polsce w ciągu dnia otwarte są jedynie drzwi do przedsionka „w obawie przed złodziejami”. Jezusowa przypowieść ukazuje ludzi, którzy stanowili w jakimś sensie potencjalne zagrożenie jako uprzywilejowanych adresatów ewangelizacji. Chyba można wśród nich wyróżnić dwie grupy: grzeszników i ludzi nieszczęśliwych. Z ludźmi żyjącymi w grzechu ciężkim są przynajmniej dwa problemy. Pierwszy jest w nas i polega na tym, że nie zawsze jesteśmy wystarczająco chętni, aby do nich podejść i osobiście ich zaprosić. Pozwalamy, by zdominował nas sposób myślenia, który papież Franciszek nazywa „logiką uczonych w Prawie” (Miłosierdzie to imię Boga, Kraków 2016, s. 94). Chodzi o strach przed utratą sprawiedliwych, owiec, które już przebywają w owczarni i mogą się przestraszyć nowych przybyszów, zgorszyć, bądź zarazić się „owczą grypą”. Nie chodzi o to, że ten sposób myślenia jest całkowicie niesłuszny. On staje się niesłuszny, gdy jest jedynym sposobem myślenia duszpasterza, gdy jego troska i poczucie odpowiedzialności ogranicza się jedynie do tych, który już są „wewnątrz”; gdyby kapłan zamiast szeroko otwierać drzwi kościoła, starał się skrupulatnie kontrolować wszystkich wchodzących, by nikt nieuprawniony się nie prześlizgnął. „Logice uczonych w Prawie” Franciszek przeciwstawia „logikę Boga”, który „przyjmuje, obejmuje, przemienia zło w dobro, odmienia grzech i uwalnia mnie od niego, zmienia potępienie w zbawienie” (tamże, s. 94). Wiąże się to z przezwyciężeniem uprzedzeń i oporu, by – tak jak Jezus – dotknąć człowieka trędowatego i głosić Dobrą Nowinę tym, którzy się źle mają. Powodem wyjścia do grzeszników jest przede wszystkim pragnienie ich zbawienia, to znaczy przemienienia ich w świętych. W tym sprawdza się nasza wiara w to, że Bóg umie nie tylko przemienić wodę w wino, ale potrafi także dokonać czegoś o wiele trudniejszego: przemienić zło w dobro, a grzesznika w człowieka nawróconego. „Jest podwójna rekrutacja świętych niebieskich – pisze Charles Péguy -,/ Są ci którzy pochodzą i wywodzą się od sprawiedliwych,/ I są ci którzy pochodzą od grzeszników” (Przedsionek tajemnicy drugiej cnoty, Kraków 2007, s. 147)

Ewangelia przywołuje także postać człowieka z opłotków, który wszedł na ucztę „nie mając stroju weselnego” (Mt 22, 12). Dokładnie także opisuje karę, jaka go za to spotkała. Może pojawić się pytanie: jak można wymagać stroju weselnego od człowieka wziętego prosto z ulicy? A jednak jego wina jest oczywista; ani on sam nie protestuje, ani też nikt z obecnych nie bierze go w obronę. Scena nawiązuje do zwyczaju wydawania uczty przez króla dla wszystkich poddanych, bez względu na ich pozycję społeczną. Król dostarczał stosowny strój tym, którzy nie mogli sobie na taki pozwolić (por. D.H. Stern, s. 98). Przejście grzesznika przez drzwi kościoła wymaga nawrócenia, tzn. porzucenia grzechu. W praktyce oznacza to przejście przez „małe drzwi” konfesjonału. La porta piccola è sempre aperta – głosi włoskie powiedzenie. Tu natrafiamy na ów drugi problem w spotkaniu z grzesznikami: nie każdy grzesznik chce się nawracać. „Jeśli nie uznajesz, że jesteś grzeszny – pisze Franciszek -, to znaczy, że nie chcesz przyjąć miłosierdzia, nie czujesz, byś go potrzebował” (Miłosierdzie to imię Boga, s. 83). Zamknięcie na łaskę, brak woli nawrócenia czasem wynika z trudności ze zrozumieniem powagi własnej sytuacji. Czasem z braku nadziei. Papież przywołuje także postawę człowieka, który lubi rany zadane mu przez grzech i, podobnie jak pies, liże je językiem, znajdując w goryczy chorą przyjemność (por. tamże, s. 83). Stąd wezwanie do otwarcia się na doświadczenie miłosierdzia (Franciszek, Misericordiae vultus, 19). Nie tylko drzwi Kościoła muszą być otwarte. Aby Duch Święty mógł działać, musi napotkać także drzwi otwarte, a nie zamknięte w sercu grzesznika. Potrzebny jest maleńki prześwit, aby Jego łaska mogła w nas zadziałać (por. Miłosierdzie to imię Boga, s. 59).

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama