Rzym dawno już tak się nie modlił. Pół miliona ludzi przybyło, by uczcić świętych kapucyńskich spowiedników. Po modlitwie przy relikwiach ojców: Pio z Pietrelciny i Leopolda Mandicia szturmowali konfesjonały.
Włoskie gazety prześmiewczo pisały o „procesji trupów” i „zaściankowej pobożności rodem ze średniowiecza”. To, co dzieje się w konfesjonałach, jest najlepszą odpowiedzią na to szyderstwo – mówi franciszkanin spowiadający w bazylice watykańskiej. Kaznodzieja domu papieskiego, a zarazem współbrat świętych kwituje, że pogardzanie tym, co ludzie kochają, jest po prostu obraźliwe. – Na każdym kroku wszyscy odwołują się do ludu, do opinii publicznej. A kiedy lud się za czymś opowiada, jak w tym wypadku, to nagle słyszymy, że to średniowiecze. W tym stawianiu się ponad ludem jest wiele arogancji – mówi współbrat świętych spowiedników, kapucyn o. Raniero Cantalamessa. Zauważa, że pobożność ludowa potrzebuje formacji. Przypomina przysłowie: kiedy ktoś palcem wskazuje na księżyc, głupiec patrzy na palec, a człowiek mądry na księżyc.
– Ojcowie Pio i Leopold to takie palce wskazujące na Jezusa. Musimy więc patrzeć w kierunku, który oni nam wskazują – podkreśla kapucyn.
Jest za co dziękować
Przez cały czas peregrynacji w bazylice św. Piotra stoją długie kolejki do spowiedzi. Brodaty kapucyn zachęca mężczyznę z kolekcją kolczyków w uchu do spowiedzi. Jego kurtkę rozpierają mięśnie. – Klęczał przy relikwiach ze trzy godziny, widziałem, że się w nim gotuje, więc popchnąłem do Jezusa – mówi.
Pielgrzymi wychwytują w tłumie księży przychodzących pomodlić się przy relikwiach i proszą o spowiedź. – Przyszedłem na chwilę, a zostałem kilka godzin. Siadłem w ławce i spowiadałem – mówi ksiądz z Argentyny. Jest jednym z misjonarzy miłosierdzia, których w Środę Popielcową rozesłał Franciszek.
Jeden z porządkowych dodaje: – Ostatnio taka atmosfera modlitwy panowała w bazylice, gdy cały świat przychodził pożegnać Jana Pawła II. Niestrudzenie odbiera od wiernych: zdjęcia, różańce, medaliki, obrazki, chustki, listy, bileciki… Dotyka nimi pancernych urn, w których złożone są ciała świętych spowiedników.
Z boku mama tłumaczy może 7-letniej dziewczynce, kim byli ci kapucyni. A mała, wpatrując się w urny, szepcze: ale mają fajne brody… Starsza kobieta łzami dosłownie zrosiła fotografię uśmiechniętej dziewczynki. – To moja wnuczka Laura. Ma 8 lat i od urodzenia wędruje po szpitalach. Przyjechałam z północy Włoch prosić o. Pio o zdrowie dla niej – mówi. I szepcze przez łzy: – Poprosiłam, by jej zdjęcie przyłożyli do relikwii obu świętych, a potem stał się cud. Niespodziewanie przyszedł papież Franciszek i po odmówieniu z nami Różańca podszedł do nas i pobłogosławił zdjęcie mojej wnuczki. Prosiłam, by się za nią modlił, na co skinął głową. Wracam do domu z ogromną nadzieją.
90-letnia Maria na wózku inwalidzkim przyjechała podziękować za piękne życie. – Jako dziecko byłam z rodzicami w San Giovanni Rotondo. Oni tam się spowiadali, a ja otrzymałam od o. Pio błogosławieństwo. Bóg dał mi wspaniałe życie, co nie znaczy, że było łatwo. Miałam siedmioro dzieci, bieda nieraz aż piszczała, ale udało mi się wytrwać przy Bogu i tę wiarę, którą dostałam od rodziców, przekazać dzieciom, a potem wnukom i prawnukom. Jest za co dziękować.
Rzym odmieniony
9 dni peregrynacji relikwii zmieniło Rzym. Podniesiono alert antyterrorystyczny, wszędzie widać uzbrojonych policjantów i samochody opancerzone, a ludzie idący na spotkanie ze świętymi poddawani są podwójnej kontroli bezpieczeństwa. Relikwie przenoszono z honorami oddawanymi królom i głowom państw. Dla pielgrzymów powstały polowe szpitale. W sklepach z pamiątkami pojawiła się masa gadżetów z o. Pio i św. Leopoldem. Nawet biura podróży zaczęły oferować wycieczki do świętych, reklamujące, że szybsze, bo omijające kolejki. Jednak najważniejsza zmiana jest inna. Rzym padł na kolana, zaczął się modlić. I to publicznie, na ulicach, a nie tylko w zaciszu kościołów. W bazylice św. Wawrzyńca na relikwie czekały tłumy ludzi. Rodziny z małymi dziećmi, sędziwi staruszkowie, chorzy, niepełnosprawni na wózkach, a nawet specjalnych szpitalnych łóżkach, księża, siostry, policjanci, grupki przyjaciół. Ludzie, stojąc nawet trzy godziny w kolejce, sami intonowali Różaniec za Różańcem…
Tak samo było w kościele Najświętszego Zbawiciela. To jedna ze świątyń na trasie jubileuszowej pielgrzymki miłosierdzia. I w niej chyba najmocniej widać było to, że przybyły relikwie świętych spowiedników. Tylko ten kościół na czas peregrynacji pozostał otwarty przez całą noc. I cały czas było tam mnóstwo ludzi. Księża spowiadali w różnych językach przez całą noc. Jeden ze spowiedników przyznał, że jeszcze nigdy w czasie kilkunastu lat kapłaństwa nie doświadczył tak wielkiego zapotrzebowania na Boże miłosierdzie: – Byli ludzie, którzy nie spowiadali się całymi latami, ale i tacy, którzy w spowiedzi byli zaledwie kilka dni temu. Wielu mówiło mi o potrzebie serca, która dosłownie popchnęła ich do konfesjonału, i o tym, że widząc spowiadających się, doświadczyli obecności Boga – mówił mi.
– Przyszedłem tylko dlatego, że po wspólnej kolacji w pizzerii nieopodal szli tu moi przyjaciele. Jestem rozwodnikiem, mam nową rodzinę i niewiele myślę o Bogu i Kościele. Gdy patrzyłem z ironią na tych modlących się ludzi, wydarzyło się we mnie coś niepojętego. Przez dwie godziny rozmawiałem o tym z księdzem. Dał mi na koniec błogosławieństwo – powiedział mi wyraźnie oszołomiony Matteo. Nieporadnie próbował ukryć wzruszenie. Naszej rozmowie przysłuchiwała się Maria Grazia. Jest chora na raka. – Cały dzień brałam chemię, a teraz przyszłam tutaj – powiedziała. 22 lata temu jej mama przeszła mastektomię. – Po niej poczuła charakterystyczny dla o. Pio zapach fiołków i miała pewność, że będzie dalej żyła. Ja też wierzę w cud – dodała z przekonaniem.
Marsz świętych
Franciszek zaprosił do Rzymu dwóch świętych spowiedników, czyniąc ich patronami Roku Miłosierdzia, a peregrynację ich relikwii centralnym wydarzeniem jubileuszu. Gdy relikwie świętych były procesyjnie przenoszone do bazyliki watykańskiej, śpiew litanii na zmianę z Różańcem rozchodził się echem po całej okolicy. Z samochodów stojących na zablokowanych ulicach wychodzili kierowcy zainteresowani przyczyną przedłużających się korków. Dwie turystki z Japonii wysiadły z taksówki i zaczęły wszystko fotografować, nie pojmując kompletnie tego, co się dzieje. Zdumienie na ich twarzach było jeszcze większe, gdy ludzie zaczęli klękać, oddając cześć przechodzącym relikwiom. W ruch poszły aparaty fotograficzne, tablety i smartfony, bo selfie ze świętym to obowiązkowa pamiątka z peregrynacji…
– Kiedy byłam dzieckiem, babcia wkładała mi pod poduszkę obrazek o. Pio, prosząc, by mnie strzegł. To sprawiło, że przez całe życie mam do niego szczególne nabożeństwo – mówi stojąca tuż przy barierce Annamaria. By być blisko przenoszonych relikwii, ustawiła się z rodziną na via Della Conciliazione już dwie godziny wcześniej. Przyjechali do Rzymu na trzy dni z Sycylii. – To naprawdę wielkie przeżycie i czas łaski – mówi Giancristoforo. A ich nastoletni syn dodaje: – Gdy powiedziałem kolegom, że jadę do Rzymu, by modlić się z rodzicami przy relikwiach, to patrzyli na mnie jak na ufoludka, ale myślę, że wielu z nich w głębi serca ma pragnienie spotkania Boga.
Temu marszowi świętych przyglądają się turyści pijący kawę w ulicznych barach. Na widok urn grupa nastolatków zaczyna głośniej rozmawiać i śmiać się, jakby chciała zademonstrować, że jej to nie dotyczy. Podobnie było na trasie przejazdu świętych. Ambulanse wiozące urny z ich relikwiami zatrzymywały się na stacjach benzynowych i parkingach. – Właśnie te niespodziewane spotkania ze św. Leopoldem na parkingach były dla mnie największym przeżyciem tej peregrynacji – mówi kierowca ambulansu wiozącego jego relikwie. – Przypadkowo napotkani ludzie klękali i modlili się, starali się dotknąć urny, ale byli też tacy, którzy nas obojętnie mijali, a nawet kpili i wyśmiewali. Tak samo przecież reagowano na Chrystusa.
Przy relikwiach o. Pio i o. Leopolda modliło się ponad pół miliona ludzi. Franciszek zachęcił ich, by pamiętali, że to modlitwa jest kluczem do serca Boga i siłą poruszającą świat. To był najmocniejszy akcent tej historycznej peregrynacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).