– Kiedy 19 lat temu odprawiałem tu pierwszą Mszę św., kościelny ścierał mi deszczówkę spod nóg. Wlewała się oknami. Zimą, gdyby nie „słoneczko” przy ołtarzu, zamarzłoby nawet wino – mówi ks. kmdr Bogusław Wrona, były dziekan Marynarki Wojennej.
Potrzeba z głębi serca
Czy wojsku w ogóle potrzebna jest posługa kapelana? – Mam osobę, do której mogę się zgłosić z każdym problemem. Kapelan podchodzi do tego jako kapłan, ale także i żołnierz. Dostrzegam to nawet podczas spowiedzi. Czuję się, jakbym rozmawiała z dobrym przyjacielem. Wiem, że mnie zrozumie. Zwróci uwagę, ale dostanę także ciepłe słowo, które mnie napędza – wyznaje pchor. Natalia Smolarz z V roku Akademii Marynarki Wojennej. Pochodzi z Rzeszowa. Swoją przygodę z mundurem rozpoczynała w środowisku Strzelców. Kilka razy wypływała już w morze na misje. – Na każdego przychodzi chwila kryzysu. Kapelan jest wówczas lekarstwem na trudy i tęsknoty – uważa.
– Czasem potrzebny jest także konstruktywny ochrzan. Taki, który nie zabije, ale podniesie. I kapelani to potrafią. Nasz był podchorążym. Zna nasze problemy. Nie musimy wiele tłumaczyć. Jego spojrzenie mówi: „Wiem, o co chodzi” – dodaje Michał Giergiel z II roku. – Obecność kapelana przy wielomiesięcznej rozłące z domem jest potrzebna. Każda rozmowa daje moc. W dżungli serca każdy ma jakieś tajemnice, którymi nie chce dzielić się z kolegami z jednostki. Czasami potrzeba kogoś bardziej doświadczonego, kto poradzi i pomoże – zaznacza.
Michał przez 13 lat był ministrantem w garnizonowej parafii w Hrubieszowie. Mówi, że tam oswoił się z tym, że koloratka pasuje do munduru. Oboje twierdzą, że kapelan przydaje się nie tylko wierzącym. – Na Msze św. dla studentów przychodzą także niewierzący. Chcą posłuchać kazania naszego kapelana – mówi Natalia. – Wstęp do kaplicy mają wszyscy. Szukają. A w Kościele niczego złego się nie nauczą – zaznacza Michał.
Na lądzie i na okręcie
– Przez pryzmat 15 lat służby myślę, że ci ludzie potrzebują kapelana. Nie okazują może tego zbytnio na co dzień. Kiedy jednak mają problemy, niepowodzenia życiowe, wiedzą, do kogo przyjść – mówi ks. kmdr por. Radosław Michnowski. Od lat jest kapelanem kilku jednostek. Prowadzi także duszpasterstwo akademickie przy AMW. Zaznacza, że posługa kapelana potrzebna jest marynarzom nie tylko wówczas, gdy stacjonują w porcie. Szczególnie ważna staje się na morzu, gdzie podczas rozłąki z rodziną i nieustannym przebywaniu w zamkniętej grupie mogą pojawiać się napięcia.
– Rzeczy, na które nie zwraca się uwagi na początku rejsu, zaczynają przeszkadzać. Nagle okazuje się, że po miesiącu zaczyna brakować nawet narzekania żony, krzyku dzieci. Tego, czego nie doceniamy. A oni nie mają możliwości, żeby zejść na ląd i przylecieć do domu – tłumaczy ks. Radosław. – Jak jest flauta, każdy czuje się wilkiem morskim. Ale naprawdę wilkiem morskim jest ten, kto zostaje na pokładzie wówczas, kiedy jest sztorm. I o to właśnie chodzi, żeby być z nimi w czasie ich życiowych sztormów.
Ostatnio studenci zaproponowali mu zorganizowanie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej z Jastrzębiej Góry do Helu. Sami zorganizowali ludzi. Zapisało się 15 podchorążych i 30 studentów cywilnych. Marynarze także co roku wyjeżdżają do Lourdes na pielgrzymkę wojsk NATO. Będą też uczestniczyli w ŚDM. – Pojadę do Krakowa w mundurze. Czuję, że to okazja do reprezentowania marynarki z dumą i godnością. Chciałabym, żeby społeczeństwo widziało, że ludzie w mundurze też są religijni – mówi N. Smolarz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.