Kanonizował ją Jan Paweł II, Benedykt XVI przywołał w encyklice „Spe Salvi”, a w 2015 Franciszek ogłosił jej liturgiczne wspomnienie, 8 lutego, Międzynarodowym Dniem Modlitwy i Refleksji nt. Walki z Handlem Ludźmi. Józefina Bakhita, była niewolnica, a dziś „siostra uniwersalna”, inspiruje.
Ufna i prosta, choć doświadczyła piekła. „Oddałam wszystko memu Panu: On się mną zaopiekuje” – wyznała po latach. Historia jej życia to jakby duchowa paralela opowieści o Kopciuszku – lata poniżeń i wykorzystywania, a potem „królewskie wybranie”. Tyle że tu cierpienie było prawdziwe. „Mogę rzeczywiście powiedzieć, że to, iż nie umarłam, jest cudem sprawionym przez Pana, który przeznaczył mnie do większych rzeczy” – zapisze we wspomnieniach.
Pochodziła z szanowanej sudańskiej rodziny, którą straciła jako 7-letnia dziewczynka porwana przez arabskich handlarzy niewolników. W szoku zapomina własnego imienia. Handlarze cynicznie nadają jej imię Bakhita, czyli szczęściara. Przez kolejne lata chłostana, zmuszana do pracy, doznaje różnych upokorzeń. W 1882 r. w Chartumie nastolatkę wykupuje włoski konsul Callisto Legnani. Zabiera ją do Włoch.
Bakhita zostaje opiekunką córki państwa Legnanich. Na czas wyjazdów powierzają ją opiece weneckich kanosjanek. Wtedy w jej życiu następuje przełom. U sióstr młoda Sudanka zaczyna pytać o Boga, którego od dziecka „odczuwała w sercu, nie wiedząc, kim On jest”. Po kilku miesiącach katechumenatu 9 stycznia 1890 r. przyjmuje sakramenty oraz imię: Józefina. O swoim chrzcie powie: „Przyjęłam chrzest święty z radością tak wielką, jaką tylko aniołowie mogliby opisać”. Wiele razy siostry widzą, jak całuje chrzcielnicę, mówiąc: „Tutaj stałam się córką Boga!”. 6 lat później składa śluby zakonne.
Piękna bestia
87-letnia siostra Antonietta Feraresso, która poznała Bakhitę jako nowicjuszka, w zbiorze wywiadów jej poświęconych wspomina: „Poproszono mnie, abym ją oprowadziła po Wenecji. Powiedziała mi wtedy: »Chodź mi towarzyszyć, będę pokazywać piękną bestię«. Zmieszałam się tym, co powiedziała o sobie”. – Bakhita, mówiąc o swej strasznej historii, często używała tego określenia. Prawdopodobnie czując się obiektem ciekawości, na nowo przeżywała upokorzenia, jakich doznała na targu niewolnikami – tłumaczy s. Gabriela Szynol, kanosjanka z Krakowa.
Dalej siostra Antonietta Feraresso wspomina: „Odważyłam się zapytać, czy pokaże mi ślady tatuaży. Odpowiedziała: »Wstydzę się, ale chętnie pokażę«. Odpinając szalik, otwarła zapinkę i pokazała mi kilka blizn. Następnie szybko się zapięła, nie chcąc pokazywać więcej. Zrozumiałam, jak wiele wycierpiała. Powiedziała mi także: »Wiesz, że dzieci kiedy mnie widzą, oddalają się, bo myślą, że jestem z czekolady? A ja jestem ludzka, jak wszystkie inne kobiety«”.
Współczucie i wybaczenie
Często była zapraszana, aby dzielić się świadectwem swego życia. „Ufam, że to się przysłuży misjom, a szczególnie mym bliskim, których nie muszę widzieć tu, na ziemi, lecz obym mogła ich spotkać w niebie” – wyznała. Jednym ze słuchaczy Bakhity był znany dziś egzorcysta o. Gabriele Amorth. Jako 7-latek był uczniem szkoły prowadzonej przez siostry w Modenie. „Musiało to być w 1933 r. Przyszła ta czarna siostra. Dla nas było to wydarzenie niezwykłe. W Modenie nigdy nie widziano czarnej osoby. Opowiedziała nam swoją historię: porwanie, ucieczkę z drugą dziewczynką, lew, który chciał ją pożreć, drzewo, na którym się schroniły, oswobodzenie. Ona rozumiała, co się dzieciom podoba” – wspomina.
Sama Bakhita, rozmyślając o swym życiu, wyrażała zdziwienie: „Jak to Pan Bóg zrobił, że wziął właśnie mnie, ubogą niewolnicę?”. Pisała: „Pan bardzo mnie ukochał, trzeba, byśmy wszystkich kochali… Konieczne jest współczucie oraz wybaczenie!”.
Głębokie osobiste doświadczenie wiary pozwala jej przebaczyć oprawcom. „Gdybym spotkała tych handlarzy niewolnikami, którzy mnie porwali, a także tych, którzy mnie torturowali, uklękłabym przed nimi i ucałowałabym im ręce, ponieważ gdyby się to wszystko nie wydarzyło, nie byłabym teraz ani chrześcijanką, ani zakonnicą”. Gdy jedna z sióstr powiedziała o tych, którzy torturowali Bakhitę: „Och, jacy źli ludzie!”, ta położyła jej palec na ustach i odpowiedziała: „Cicho! Nie byli źli, biedni oni, nie wiedzieli, nie znali dobrego Boga. Bardzo się za nich modlę, aby Pan Bóg, tak bardzo dobry i hojny dla mnie, był także przy nich, aż do ich nawrócenia i do zbawienia ich wszystkich”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Posługa musi być służbą ludziom, a nie jedynie chłodnym wypełnianiem prawa.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.