O świetle promieniującym z Pola Lednickiego i katedry w Walencji.
Nie mam tu na myśli Świąt Narodzenia Pańskiego. Choć – gdyby zacytować ś.p. ojca Jana – „z przyjściem Jezusa skończyła się definitywnie epoka ludzi żyjących dla siebie”… Można zatem powiedzieć, że ten świąteczny kontekst mocną końcówkę roku jeszcze wzmocnił. Mocną odejściem ojca Jana i spotkaniem w Walencji.
Życiorysu ojca powtarzał nie będę. Relacji z pogrzebu również. Jednak w przypadku ostatniego chcę zwrócić uwagę na moment w informacjach agencyjnych – powiem delikatnie – niezbyt zauważony. To ostatnie słowo młodych z Ruchu Lednickiego. Słuchałem ich ze wzruszeniem i z podziwem. Wzruszenie zrozumiałe. Skąd podziw? Mam wrażenie, że przez odejście spiritus movens Lednicy Pan Bóg niejako przyspieszył ich dojrzewanie. A oni ten egzamin z przyspieszonego kursu zdali na bardzo dobry. Od momentu, gdy wyznali: „nie mając dzieci miałeś je bardziej niż ci, którzy je mają”, poprzez deklarację konkretnego zaangażowania się we wszystkie dzieła z projektem Lednica2000 związane, aż do tej pięknej prośby – modlitwy: „jakeś nas w to wrobił, teraz nam pomagaj”, wyszła z nich dojrzałość, kształtowana pod okiem ojca Jana. To orły, zwiastujące nadzieję dla nadchodzących czasów.
Podobnie młodzi, zgromadzeni na Spotkaniu Europejskim w Walencji. (Nie na próżno łączę te dwa wydarzenia. Ojciec Jan wielokrotnie mówił, jak wspólnota z Taize go inspirowała.) Wielu z nich z pewnością znalazłaby sylwester bardziej atrakcyjny. Jechać przeszło dwa tysiące kilometrów, by spać na podłodze i modlić się, siedząc na zimnej posadzce? Rozmawiać o tym, co sukcesu życiowego w rozumieniu ich rówieśników raczej nie zapewnia? A jednak. Te kilkanaście tysięcy młodych Europejczyków jest jak światło, jakie wczorajszego wieczoru rozjaśniło walencką katedrę. Jak lednickie orły – również są zwiastunami nadziei.
Są nimi, gdyż zdobyli się na odwagę zmierzenia się z bardzo trudnymi pytaniami naszych czasów. Zadawał je przeor wspólnoty z Taize, brat Alois. „Co możemy zrobić w obliczu konfliktów? Kiedy wybuchają, często jest już za późno. Niezwykle trudno przerwać spiralę nienawiści i zemsty. Często rany są zbyt głębokie, żeby serca mogły odnaleźć pokój. Jak nauczyć się rozpoznawać sposób, w jaki konflikt narasta? To serca powinny się zmienić. Pokój musi wytrysnąć z głębokiego źródła. Tym źródłem jest pokój, który przekazuje nam Bóg. Tak, pokój światowy zaczyna się w sercach” (rozważanie z 28.12.2016).
Młodzi wyjadą z Walencji z ważnym zadaniem i wyzwaniem. Pisze o tym brat Alois: „Kiedy zrywa się burza, dom zbudowany na skale stoi pewnie (Mt 7, 24-25). Chcemy budować nasze życie na fundamencie słów Chrystusa – naszą skałą będzie więc kilka fundamentalnych prawd ewangelicznych, dostępnych wszystkim: radość – prostota – miłosierdzie. Brat Roger umieścił je w sercu życia naszej Wspólnoty Taizé; pozwalały mu one iść naprzód nawet w trudnym czasie. Przyswoił je sobie tak mocno, że wracał do nich każdego dnia” (Odważyć się na miłosierdzie, List 2016).
Mocne, prawda? Tym bardziej warto nad tymi mocnymi akcentami kończącego się roku zatrzymać. By tej mocy zaczerpnąć i z nią wejść w rok nadchodzący. Z radością, prostotą i miłosierdziem.
PS.
Następne Europejskie Spotkanie Młodych na Łotwie, w Rydze.
2016 European Taizé meeting in Riga! pic.twitter.com/22POuu2pa9
— Kristine (@KristinJaunzeme) grudzień 30, 2015
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.