Już dawno nie było takiego roku, w którym zbiegłoby się tyle ważnych wydarzeń. O prowokacji miłosierdzia, grzebaniu w księgach metrykalnych i kościelnym nasłuchu z bp. Edwardem Dajczakiem na progu nowego roku rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.
Wydaje się, że tym, co może odegrać ważną rolę w takiej „miłosiernej komunikacji”, jest wolontariat.
Trudno dyskutować z faktem, którym jest człowiek niosący dobro. To jest mocny argument. Bez niego dziś się nie przedrzemy. Patrząc na Kościół instytucjonalny, można nazbierać wiele argumentów, żeby dać sobie spokój. Ale konkretne dobro i miłość trudno zakwestionować. Można nie lubić Kościoła, ale Caritas to konkretne fakty, ogrom pomocy. Mam nadzieję, że Rok Miłosierdzia uzdolni nas, aby jeszcze piękniej darować ludziom miłosierdzie. Do wolontariatu w Caritas nadają się wszyscy: ludzie starsi, dojrzali, dzieci, młodzież. Mam nadzieję, że będzie nas coraz więcej.
W tym roku obchodzimy także jubileusz 1050-lecia chrztu Polski. Co to znaczy, że Polska jest krajem chrześcijańskim?
Wiele osiągnięć kultury europejskiej to wykwit chrześcijaństwa. Można być wrogo nastawionym do Kościoła i Ewangelii, ale nie można nie powiedzieć, że gdyby nie wejście naszych przodków u zarania dziejów Polski w kulturę Europy, która była chrześcijańska, nie bylibyśmy w stanie sobie poradzić i wejść na taki pułap rozwoju. Ideologia laicka chce doprowadzić do absurdu, próbując nam wmówić, że wzięliśmy się znikąd, a wszystko ukształtowało się nie wiadomo jak. Nic nie stworzyło się samo. Cały nasz sposób wartościowania, łącznie z miłością do ojczyzny, wywodzi się z Ewangelii. Wróćmy do czasów zaborów. Gdyby nie rodzina, pielęgnująca wiarę, nie przetrzymalibyśmy tamtej niewoli, kiedy państwo nie istniało przez tyle lat. Polska przetrwała właśnie w rodzinach, które kultywowały wiarę. Nasza kultura jest na wskroś przeniknięta chrześcijaństwem i w momencie braku państwa ta kultura przetrwała dzięki temu, że ludzie zachowali wiarę. W tym roku warto więc pewne rzeczy podkreślić historycznie. Historia, szczególnie w młodym pokoleniu, została zepchnięta na margines do tego stopnia, że niektórzy zapominają, kim są.
W naszej diecezji obchody jubileuszowe odbędą się w czerwcu w Kołobrzegu. Jednak świętowanie tego jubileuszu to nie tylko historia i wielkie celebracje.
Źle by było, gdyby skończyło się tylko na tym. Ten rok powinien poprowadzić nas z powrotem do chrzcielnicy. Popełniamy czasem fatalny błąd, traktując sakramenty punktowo, jako wydarzenie jednorazowe. Chrzest się odbył, bierzmowanie się odbyło, ślub się odbył, święcenia się odbyły. A przecież każde z tych wydarzeń coś w nas rozpoczęło. Chrzest jest dla nas wydarzeniem z przeszłości. Niby wiemy, że wszczepia nas w Chrystusa, że wtedy rozpoczęło się nasze niezwykłe z Nim zjednoczenie. Jednak w ogóle tego nie świętujemy. Przecież, jeśli chcemy pielęgnować miłość małżeńską, świętujemy rocznice ślubu. Ksiądz, który dobrze chce przeżywać kapłaństwo, nie może nie wracać do tej chwili, kiedy został wyświęcony. Podobnie jest z chrztem. Do tej chwili też trzeba wracać. W tym roku warto podjąć refleksję nad własnym chrztem, co on oznacza, do czego wzywa. Może warto pielgrzymować do miejsca swojego chrztu, sprawdzić w księgach parafialnych, kiedy on się odbył, aby móc co roku ten dzień wspominać. Od kiedy świadomie po urodzinach świętuję chrzest, wiele z tych treści do mnie wraca. Wiem, gdzie to było, kto był szafarzem, znam okoliczności.
Oprócz tych dwóch wielkich tegorocznych tematów, czyli miłosierdzia i chrztu, w naszej diecezji rok 2016 będzie też stał pod znakiem przygotowań do II synodu. Po co nam synod?
Nie mam wątpliwości, że cechą Kościoła jest historyczność, czyli zmienność okoliczności i sposobów głoszenia Ewangelii. Ponieważ świat przyspieszył bardzo gwałtownie, także nasz lokalny Kościół nie może nie podjąć namysłu nad ewangelizacją dzisiaj. Ten namysł, jeśli ma być prawdziwie kościelny, nie może dotyczyć tylko duchowieństwa i sióstr zakonnych. To musi być namysł ludu Bożego. Już trwają spotkania formacyjne dla wybranych osób z parafii. To ważne, ponieważ ludzie, którzy chcą o Kościele rozmawiać, muszą najpierw posłuchać, co Duch Święty do nich mówi.
Czy w synodzie będzie mógł wziąć udział każdy, czy tylko wybrani?
Być może jest gdzieś ktoś, kto ma naprawdę głębokie i ważne przemyślenia, które mogą wnieść coś w przebieg synodu. Dlatego w pewnym momencie pojawi się specjalna strona internetowa, która da możliwość wypowiadania się każdemu, kto będzie czuł taką potrzebę. Będą też spotkania otwarte, na które będzie mógł przyjść każdy.
Ten rok to również Światowe Dni Młodzieży. To nie jest tani wyjazd, ale pewnie znajdą się młodzi, także z naszej diecezji, którzy pojadą do Krakowa. Dlaczego taki wyjazd się opłaca?
Mamy dobre doświadczenie z naszych czuwań adwentowych, wielkopostnych, ze Skrzatusza, czy pielgrzymki maturzystów. Ci, którzy uczestniczą w tego typu spotkaniach, wiedzą, ile dobra z nich się wynosi, ile dobrych rzeczy się budzi. Wiedzą o tym także rodzice, którzy nieraz dziękują, że im się dziecko zmieniło. Spotkanie w Krakowie będzie wyjątkowe. Przyjedzie wielu młodych z całego świata i sam papież. Dla młodego człowieka ważne jest też doświadczenie ogromu takiego spotkania. Jak sami mówią, to daje im „powera”. Niektórzy, jak skarb, trzymają potem takie doświadczenie przez całe życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.