O powołaniu, siostrzeństwie, kobiecości i miejscu kobiet w Kościele z s. Anną Marią Pudełko i s. Judytą Pudełko rozmawia Agata Puścikowska.
Agata Puścikowska: Siostry rodzone idą do zakonu. Karkołomne?
S. Judyta Pudełko: Myślę, że gdybyśmy były w tym samym zakonie, byłoby wybuchowo. Ale ponieważ jesteśmy w dwóch różnych, choć sobie bliskich (bo w Rodzinie Świętego Pawła), uzupełniamy się i dopełniamy.
S. Anna Maria Pudełko: We wczesnym dzieciństwie wojenki były, czasem nawet bardzo ostre. Dopiero jak zaczęłyśmy dorastać, Judytka (wtedy Jola) stała się moją powiernicą, a ja jej.
Jak to jest, gdy dwie siostry idą do zakonu?
J.P.: Ania zawsze wszystkim mówiła o swoich planach. Była otwarta, typowy ekstrawertyk. Właściwie wszyscy wiedzieli, że chce wstąpić do zakonu. Myślała o tym od piątego roku życia. Natomiast ja byłam skryta, zamknięta, dość wycofana, nie dzieliłam się swoimi myślami o przyszłości. Mimo że chyba od szóstej klasy szkoły podstawowej myślałam o wstąpieniu do zgromadzenia, jednak nikogo nie dopuszczałam do mojego sekretu, prócz właśnie własnej siostry.
A.M.P.: Pamiętam, że najpierw podpytywałaś mnie o to. A potem zwierzyłaś się ze swoich planów. Miałyśmy wyjątkowy siostrzany sekret.
J.P.: O moim powołaniu wiedziała rzeczywiście tylko Ania. W maturalnej klasie znajomi opowiadali, gdzie idą na studia, a ja uparcie milczałam. Nawet rodzice dowiedzieli się niemal w ostatniej chwili. Mama zdrętwiała, szczerze mówiąc. Bo starsza córka Ania była już w zgromadzeniu apostolinek, a tu młodsza gdzieś się wybiera. Do jeszcze innego zgromadzenia zresztą. Mama raczej była przekonana, że pójdę na dobre studia, będę być może pracować naukowo, ale też spełnię się jako żona i matka: uwielbiałam dom, prace domowe, sprzątanie, gotowanie.
Bliscy protestowali?
J.P.: Byli zaskoczeni, ale nam ufali. Nigdy nie usłyszałam słów „nie idź”. Skoro jesteśmy dojrzałe, dorosłe, to wiemy, co robimy.
A.M.P: Ale oczywiście reakcje na nas, dwie siostry rodzone w zakonach, bywają zabawne. Na przykład: „Ojej, dwie córki matka miała, dwie poszły do zakonu. Chociaż... bywają gorsze tragedie”. Zresztą nasz młodszy brat na pytanie, czy pójdzie do seminarium, odpowiedział kiedyś: „Nie, ktoś musi być w rodzinie normalny”. (śmiech)
Skąd jesteście?
A.M.P.: Pochodzimy z Krakowa, ale mieszkałyśmy i dorastałyśmy w „czerwonej” Dąbrowie Górniczej. Tam nawet sióstr zakonnych nie było widać na ulicach... Jeździłyśmy jednak z Judytką dość regularnie do Częstochowy, gdzie z kolei zakonnic było mnóstwo. Uwielbiałam je obserwować, podziwiałam. Pamiętasz, Judytko, grę w zgadywanie: „jaki to zakon?”. Rozpoznawałyśmy, z daleka, siostry po habitach czy po krzyżach. Prawda, że dobra zabawa? Ja też miałam specjalnie założony zeszyt, w którym opisywałam różne zakony – ich charyzmaty, posługę. Pełna fascynacja. Kwestia była jedynie taka, które zgromadzenie wybrać.
J.P.: Ja natomiast weszłam któregoś razu do kaplicy przy ul. Kapucyńskiej w Częstochowie i zobaczyłam „moje” siostry, czyli Uczennice Boskiego Mistrza, podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. I już wiedziałam: to jest to! Żadne inne zgromadzenie nie wchodziło w grę. Inna sprawa, że potem przechodziłam fazę wypierania, okres negacji powołania. To było w trzeciej klasie liceum. Więc z tego buntu, podczas modlitwy wiernych o powołania kapłańskie i zakonne, nie odpowiadałam: „Wysłuchaj nas Panie”. (śmiech) Jednak powołanie wzięło górę i już w kolejnej klasie byłam absolutnie pewna wyboru. To było ogromnie silne! Miałam się stawić w częstochowskim postulacie 8 września, ale... nie dałam rady wysiedzieć. Przyjechałam dzień wcześniej. Taki to wartki prąd, który ciśnie człowieka do powołania.
A.M.P.: Ja od wczesnej młodości stykałam się z księżmi i siostrami zakonnymi w kryzysach. Widziałam, że nikt im nie pomaga i bolało mnie to. Nie bardzo rozumiałam, dlaczego poznaję pewne sytuacje, zagmatwane drogi. Jednocześnie fascynowało mnie zagadnienie osobistego powołania, odkrywania osobistej drogi szczęścia. Również przekraczania własnych słabości w powołaniu, pokonywania kryzysów. Wiedziałam, że jeśli pójdę do zakonu, to właśnie tymi zagadnieniami chciałabym się zajmować. Nie bardzo tylko wiedziałam, które zgromadzenie będzie tu odpowiednie. Poszłam kiedyś do spowiedzi do ojca paulisty. Nie znał mnie. Po spowiedzi zapytał o plany życiowe. Szczerze opowiadałam, że chciałabym w zgromadzeniu zakonnym oddać się powołaniom, ale jeśli nie znajdę swojej drogi, wybiorę małżeństwo. Ksiądz na chwilę zniknął i wrócił z malutkim obrazkiem. Wydało je moje obecne zgromadzenie, siostry apostolinki. Na odwrocie była modlitwa, którą siostry modlą się o powołania: „Ojcze, ofiaruję Ci samą siebie jako uwielbienie i dziękczynienie, bo w Synu Twoim jesteś dawcą kapłaństwa, życia zakonnego i każdego powołania, jako wynagrodzenie za powołania zaniedbane, uniemożliwione i zdradzone”. I to był strzał w moje serce! Pełne zakochanie. Poczułam, że właśnie temu chcę oddać życie.
I Siostra oddała.
A.M.P.: Tak. Wstąpiłam do apostolinek. W Polsce jest nas tylko cztery. Jak inne zgromadzenia Rodziny Świętego Pawła powstałyśmy we Włoszech i w Skierniewicach mamy naszą pierwszą fundację. Moja praca i posługa to wielka radość, bo nieustannie zachwycam się pięknem Chrystusa, czystego, ubogiego i posłusznego. Kontempluję Go bez znużenia i zmęczenia. Odkryłam, że śluby to nie jest suchy przepis. Czystość, ubóstwo i posłuszeństwo to Chrystusowy sposób wchodzenia w relacje. Jezus kocha miłością niezaborczą, która nie jest chciwa, jest darem. Jego miłość jest zasłuchana w człowieka. Dobro człowieka jest tu w centrum. I właśnie takiej miłości chcę się uczyć w relacjach do każdego człowieka.
J.P.: Mnie fascynuje odkrywanie powołania w powołaniu. Życie słowem Bożym i odkrywanie Zmartwychwstałego, który żyje. To niesamowite doświadczenie – móc obserwować, jak Jezus poprzez słowo dotyka serc ludzi, jak się objawia. Wyjątkowe jest też doświadczenie następującej wymiany w Kościele: dzielenia się słowem i doświadczania mocy Chrystusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Kościele katolickim na świecie.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.