Towarzyszenie rodzinom - to też wezwanie papieża z Polski - komentuje prymas.
Najbardziej emocjonującą kwestią było dopuszczenie do komunii osób rozwiedzionych i żyjących w ponownych związkach. W komentarzach z jednej strony mówi się, że w doktrynie nic się nie zmieniło, choć Kościół nieco szerzej otworzył drzwi, z drugiej, że to jednak początek zmian, które doprowadzą do liberalizacji zasad. Jak Ksiądz Prymas to ocenia?
- Rzeczywiście ta kwestia budziła spore emocje i była najszerzej dyskutowana w mediach. Gdyby śledzić niektóre przekazy, mogłoby się wydawać, że ojcowie synodalni zajmowali się tylko tym tematem, tymczasem perspektywa synodu była dużo szersza. Co do komentarzy i dopatrywania się w sformułowanych przez synod wskazaniach różnych możliwych rozwiązań na przyszłość, nie dostrzegam tu pójścia Kościoła w tym czy innym kierunku. Widzę natomiast wyraźne wezwanie, aby otoczyć osoby rozwiedzione i żyjące w związkach niesakramentalnych lub w tzw. wolnych związkach, jeszcze większą troską duszpasterską, przypominając, że są one pełnoprawnymi członkami wspólnoty Kościoła i mają w nim swoje miejsce.
Tym, na co warto zwrócić uwagę, jest wyakcentowanie nauczania papieża Jana Pawła II o rodzinie. Jak słusznie już zauważono, w przeciwieństwie do ubiegłorocznych obrad, był on wielkim Obecnym tego synodu. W punkcie 84 dokumentu końcowego, traktującym o kwestii komunii dla osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach, wprost przytoczono fragmenty adhortacji apostolskiej "Familiaris consortio". Zawarte tam wezwanie, aby sytuacje tych rodzin dobrze rozeznawać i im towarzyszyć nie jest zatem wezwaniem płynącym z tego synodu, ale powtórzeniem papieskiego zalecenia sprzed ponad trzydziestu lat. Jan Paweł II wskazuje w nim jasno, że osoby rozwiedzione żyjące w ponownych związkach niesakramentalnych mogą przystępować do komunii świętej tylko wtedy, gdy żyją bez relacji seksualnej, jak brat i siostra, i że ta forma jest trwała, a nie podejmowana jednorazowo lub czasowo. Tutaj nic się nie zmieniło. Synod to nauczanie potwierdził, zalecając głębsze pochylenie się nad trudnymi sytuacjami z miłosierdziem, wrażliwością i miłością.
Z całą pewnością potrzebne jest większe nasze uwrażliwienie na te trudne, często traumatyczne sytuacje. Wielu ludzi mających za sobą nieudane małżeństwo, żyjących w drugim związku, ma poczucie, że to dyskwalifikuje je w Kościele, odsuwa na margines, a nawet wyklucza. Tak nie jest. I tu wielkie zadanie dla nas kapłanów, ale i dla świeckich, by im pokazać, ile mogą otrzymać włączając się we wspólnotę Kościoła i będąc jej aktywnymi członkami. Mam wrażenie, że nadmierne wyakcentowanie kwestii komunii dla osób rozwiedzionych przysłoniło fakt, że droga sakramentalna nie jest jedyną drogą uświęcania w Kościele. Jest nią także słuchanie Słowa Bożego, głoszenie Ewangelii, dawanie świadectwa wiary, katolickie wychowanie dzieci, twórcza obecność we wspólnocie.
Wiele nieporozumień, wiele problemów ma swoje źródło właśnie w nieznajomości nauczania Kościoła w tej kwestii, w stereotypowym i bardzo skrótowym myśleniu. W medialnych relacjach i sporach, które dla wielu ludzi są jedynym źródłem wiedzy, brakuje wyjaśnienia, że obok drogi sakramentalnej istnieją jeszcze inne formy jedności z Bogiem, które mają wartość dla duchowego i pełnego życia chrześcijańskiego.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.