Tam nic nie jest  udawane

Niedawno troje wolontariuszy wróciło z kilkudniowego pobytu w Afryce. Bo jak lepiej niż na miejscu poznać problemy misji?

Reklama

Zapraszają do Krakowa

Wolontariuszom po głowie chodzą kolejne projekty. – Będąc w Kamerunie, ustalaliśmy szczegóły przyjazdu młodzieży kameruńskiej na Światowe Dni Młodzieży w przyszłym roku do Krakowa. Są osoby chętne do wyjazdu. Teraz muszą wyrobić paszporty i wizy. Jeśli tylko uda się to załatwić, zaczniemy zbierać pieniądze na sfinansowanie im wyjazdu i pobytu w Polsce – zapowiada Michał. – W Afryce spotkaliśmy się z ks. Erikiem, który odpowiada za duszpasterstwo anglofonów mieszkających w Bafoussam. Msze są odprawiane w tymczasowej kaplicy. Na niedzielną Eucharystię uczęszcza ponad 700 osób. Kolejnym budynkiem, który ma stanąć na terenie parafii, jest szkoła dla ok. 500 dzieci w Bafoussam i to nasz kolejny projekt. Jego koszt to 65 tys. zł. Dlatego już myślimy o kolejnych piknikach misyjnych i animacjach w parafiach – dodaje z zapałem.

W budowie wspomnianej szkoły ma pomóc wydanie płyty z chrześcijańską muzyką kameruńską, śpiewaną w tradycyjnych językach. Część materiału już jest. – Pewnego popołudnia Valery, mój przyjaciel i jednocześnie nasz kameruński tłumacz-przewodnik, oznajmił nam, że jego kuzyn zaprasza nas do siebie, bo koniecznie chce nas poznać. Yves przyjął nas do siebie wraz z rodziną – wyjaśnia Michał. – U niego w domu mogliśmy skosztować wielu kameruńskich specjałów i – co najważniejsze – posłuchać muzyki śpiewanej na cześć Pana Boga w lokalnych językach. Przyjęli nas jak swoich. Rozmawialiśmy o ich problemach, codzienności, o tym, jak wychowują swoje dzieci, jak wyglądają ich praca i codzienność w tym ogromnym mieście. Otrzymałem także zgodę na wykorzystanie jego utworów (wiele z nich to muzyka chrześcijańska), żeby wydać płytę-cegiełkę w Polsce. Zyski z jej sprzedaży zasilą kolejną budowę szkoły – tłumaczy.

Pobyt w Kamerunie to jednak zderzenie ze skrajnym ubóstwem. – Kontrast w tym kraju jest ogromny. Z jednej strony widać na drogach luksusowe samochody terenowe, które w Polsce są za drogie nawet dla zamożnego Kowalskiego, z drugiej strony ludzi żyjących na wsi w nędzy. Mają jednak coś, czego wielu z nas brakuje – zauważa wolontariusz. – Naturalny rytm dnia, pracę, która nie polega na zdobywaniu pieniędzy, ale pokarmów i wody. Mają siebie i swoje rodziny. Mają czas dla siebie i dla innych, bo wiele rzeczy robią wspólnie. Są radośni, pogodni i zadowoleni, jakby nie zwracali uwagi na tę biedę. Cóż, wychowali się w takich warunkach, więc są do nich przyzwyczajeni. Jednak jest też coś, czego nie mają. To właśnie możliwość uczenia się. Takie spotkania utwierdzają mnie w decyzji, jaką podjąłem z moimi współpracownikami kilka lat temu. Budujemy szkoły! By dawać coś niezbywalnego. Wiedza, możliwość edukowania się, daje ogromne możliwości tym słodkim, często bardzo biednym dzieciom – mówi Michał.

Zmarszczki doświadczenia i młodość ducha

Dla Michała to już kolejna wyprawa, a dla Sebastiana Maślanki to dopiero pierwszy wyjazd, którego ani przez moment nie żałuje. – Po pierwsze – to doświadczenie innego rodzaju biedy niż ta spotykana w Europie czy ogólnie w krajach rozwiniętych. Tam domy są z żerdzi obrzuconych gliną lub glinianych cegieł. Często bez drzwi, a z wysokim progiem czy postawioną deską, aby węże miały utrudnione wejście, a także z klepiskiem zamiast podłogi czy z paleniskiem wewnątrz. Ta bieda uwidacznia się również poprzez brak dostępu do opieki zdrowotnej, lekarstw. Niezagojone rany są tu na porządku dziennym – zauważa zielonogórzanin.

– Pobyt w Kamerunie to też zrozumienie, że to jest normalne życie i codzienność Kameruńczyków. Oni są do tego przyzwyczajeni. Świadczą o tym ich uśmiech, serdeczność, otwartość i zaproszenia, aby wejść do ich domów – dodaje. Pobyt w Kamerunie to także doświadczenie prawdziwej miłości Chrystusowej. Sebastian ujrzał ją w polskich siostrach pallotynkach. – Widać w nich ofiarność, chęć niesienia pomocy innym, oddawania siebie. Są na misjach po 20–30 lat. Na ich twarzach widać było często zmarszczki doświadczenia i cierpienia. Te, z którymi miałem kontakt najczęstszy, przeżyły rzeź w Rwandzie... A pomimo to, a może właśnie poprzez to, są nadal w Afryce. Energiczne, młode duchem, konkretne, prawie cały czas uśmiechnięte, po prostu dobre – mówi Sebastian. – A po trzecie – to było doświadczenie smaku świeżego awokado, ananasa... Nie do opisania! I wreszcie – po czwarte – to dotknięcie ziemi, która ma piękny, rdzawoczerwony kolor.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama