O urzędnikach i pasterzach oraz mocy modlitwy całego świata z br. Benedyktem Pączką OFM Cap, misjonarzem z Krakowa pracującym w Ngaoundaye w Republice Środkowoafrykańskiej, rozmawia Monika Łącka.
À propos malarii – przed wylotem mówiłeś, że zachorowanie jest jak obowiązek...
Chorowałem pięć razy. Pierwszy raz był cięższy, tydzień mnie trzymało, potem już łagodnie przechodziłem malarię. Nie pisałem o tym na Facebooku, bo mama to czyta i nie chciałem jej denerwować. (śmiech)
Mówiąc parafianom, że wierzą w pogańskie zwyczaje, nie boisz się, że powiedzą, iż przyjechał obcy i chce zmieniać ich tradycję?
Przyjechałem jako misjonarz, wysłannik Pana Boga, by głosić Ewangelię, i od tego nikt mnie nie zwolni. Muszę akceptować tradycję, ale też pokazywać prawdę i tłumaczyć wszystko zgodnie z objawieniem. Nie zmieniać ludzi na siłę. Jeśli ktoś chce to przyjąć, to pięknie. Jeśli to jeszcze nie jest jego czas, musi poczekać.
Po tym wszystkim, co przeszedłeś, nie masz dość? 28 lipca wracasz do Afryki.
Nie mam dość. (śmiech) Na misje chciałem jechać ze względu na ubogich, bo ci ludzie potrzebują ambasadorów, którzy będą o nich mówili i o nich walczyli. Teraz też walczę o 70 osób, które chcą przyjechać do Krakowa na ŚDM. Jestem odpowiedzialny za przygotowanie pielgrzymki z ramienia Episkopatu RCA, ale to nie jest takie proste. Ci ludzie nic nie mają, nawet dowodów osobistych, nie wiedzą też, kiedy się urodzili. Nigdy nie widzieli nic poza swoim polem. A ja chcę im pokazać bogactwo Kościoła, jakiego nie znają.
Jest też pewnie coś, co Cię w tych ludziach urzeka?
Ich otwartość na propozycje. Jak coś organizuję, zawsze przyjdą, a w Europie ludzie mają za dużo propozycji. Robię mecz i przychodzi 200 dzieciaków bez butów. Jak dostaną buty, radość jest ogromna!
Mimo wojen niebezpieczeństwa, masz też czas na projekt „strasznie odjechany”. Słyszałam, że niebawem otwierasz szkołę muzyczną, pierwszą taką w RCA?
Jak Pan Bóg pobłogosławi, to w grudniu. Jestem po pierwszych zakupach, w Paryżu kupowałem książki, mam już też kilka instrumentów. Rozmawiałem również z panem Zbigniewem Czwojdą, dyrektorem Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej we Wrocławiu. Obiecał, że co roku będzie wysyłał do Afryki trzy osoby. Szukam jeszcze muzyków, którzy odważyliby się przyjechać na kilka miesięcy i uczyć moich podopiecznych. Chciałbym też kształcić szefów chórów – zaproponuję to wszystkim biskupom. W RCA jest dziewięć diecezji, a w nich może nawet 200 kaplic. Przy każdej działa chór z dyrygentem – spotykają się, ale nikt ich nie kształci. Mam również postanowienie, że od wszystkich będę wymagał formacji – udziału we Mszy św. raz w tygodniu i w jednej konferencji. Tam, gdzie pracuję, ludzie nie umierają z głodu, bo jest co jeść. Często natomiast umierają bez Boga i to jest moje, nasze zadanie – pokazać im Go.
Brata Benedykta Pączkę cały świat poznał jako twarz akcji „Wyślij pączka do Afryki” i pozytywnie oszalał na jej punkcie. W tym roku padł chyba rekordowy wynik.
Pieniądze były zbierane na projekty realizowane przez siedmiu misjonarzy. Ja dostanę 3 tys. euro na pracę ośrodka Caritas dla ubogich. Zatrudniłem w nim trzy osoby i miesięcznie przyjmujemy ok. 40–50 potrzebujących.
Przed wylotem do Afryki chciałbyś o coś poprosić Czytelników „Gościa”?
O modlitwę – zawsze jest nam potrzebna. Potrzebujemy też ludzi – misjonarzy, gotowych walczyć dla Boga o człowieka. Duchownych i świeckich. A w niedzielę 12 lipca zapraszam do kapucyńskiego domu prowincjalnego. W parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Krakowie-Olszanicy (ul. Korzeniaka 16) przez cały dzień będę mówił kazania misyjne, a na wszystkich będzie też czekało pyszne cappuccino. Specjalne, bo dla Afryki!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.