Istnieje w nas potrzeba sacrum. Jednocześnie dramatem człowieka jest to, że, po pierwsze, jego poznanie prawdy jest zaciemnione, po drugie, trwa w lęku przed prawdziwą świętością, bo pomiędzy nim a Bogiem stanął grzech.
Pojawiają się zatem pewne pozorne rozwiązania, które w rzeczywistości są ucieczką od tego, co święte. Takim rozwiązaniem, szczególnie mocno rozpowszechnionym w naszych czasach i w kręgu naszej cywilizacji, jest agnostycyzm.
Agnostycyzm to filozofia życia, która wprawdzie nie wyklucza istnienia prawdziwej świętości, ale z braku możliwości jej poznania zaleca ograniczenie się do życia codziennego, praktycznego. W rzeczywistości, sprowadza się to do całkowitego zanegowania świętości. Jednak potrzeby sacrum nie można całkowicie wyeliminować, stąd pojawiają się różne zastępcze, nieuświadomione świętości: człowiek, pojmowany jako ludzkość, państwo, naród, ideologia i wiele innych.
Inna postawa ucieczki przed świętością ma charakter religijny, jest to fanatyzm. Idzie on w przeciwnym niż agnostycyzm kierunku, jasno i wyraźnie określa bowiem, co jest święte. Precyzyjnie ustala, w czym konkretnie należy szukać zbawienia, w jakiej nauce, w jakich zachowaniach moralnych, w jakich gestach, w jakim sposobie rozumienia życia i świata. Jednocześnie fanatyzm nie może istnieć bez wyraźnie określonego wroga świętości i zbawienia. Spotykamy dzisiaj ogromną liczbę fanatycznych sekt, z których każda inaczej, ale zawsze z absolutną pewnością wie, kim jest Bóg, wie też, że tylko w niej człowiek ma do Niego prawdziwy przystęp. W tym przypadku człowiek sam mianuje coś świętym.
W Modlitwie Pańskiej prosimy o to, aby Bóg sam uświęcił swoje imię. Świętość bowiem całkowicie przekracza nasze pojmowanie i wyobrażenie. Stanowi dla nas misterium, które jedynie samo może się objawić i to tak, jak samo chce. Wszelkie ludzkie mianowanie czegoś świętym po pierwsze jest uzurpacją, a po drugie, w istocie fałszuje prawdę, bo nie pozwala objawić się prawdziwej świętości. Taka sytuacja zaistniała w momencie przyjścia na świat Syna Bożego, Świętego Bożego, jak Go określił zły duch (zob. Mk 1,24; Łk 4,34). Faryzeusze – stanowiący najbardziej religijnie gorliwą grupę – zupełnie Go nie uznali, bo łamał wszelkie ich wyobrażenia o świętości Boga. Nie wyobrażali sobie, aby Święty mógł stać się Człowiekiem. Nie wystarczały Jego cuda, znaki, słowa i świadectwo życia. Przywiązanie do własnego widzenia świętości zaćmiło faryzeuszom oczy.
Przed Świętym można także uciekać w fałszywą świętość, w coś łatwiej uchwytnego, bardziej zrozumiałego, dającego poczucie pewności zbawienia pod warunkiem wypełnienia określonych wymagań. Tymczasem świętość Boga zawsze przerasta wszelkie nasze wyobrażenia i pojęcia. Nigdy bowiem nie możemy być „pewni” tego, że już wszystko wypełniliśmy i że jesteśmy bez winy. Otwarcie się na taką świętość wymaga odwagi, dlatego ludzie łatwo uciekają w proste schematy myślowe. Obie przedstawione tu postawy stanowią właśnie taką ucieczkę w uproszczoną wizję Boga.
***
Włodzimierz Zatorski OSB, Kiedy mówimy „Ojcze nasz…”, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).