Chodzi oczywiście o ilość „prawdziwych” katolików w katolickiej Polsce. Okaże się na sądzie ostatecznym.
CBOS wziął się ostatnio za polski katolicyzm. Najpierw wyszło na to, że wiara Polaków jest selektywna i synkretyczna. Potem, że wielu chce zmian w nauczaniu Kościoła. Czytam i jak to już napisałem dziesięć dni temu, wierzę. Skalę zjawiska „na oko” trudno oszacować, ale że tak jest widać i bez badań. Dziwiłbym się, gdyby nagle w badaniach wyszło inaczej.
Tragedia? Na pewno coś, co powinno nas niepokoić. Byłbym jednak daleki od tragizowania. Powiedzieć, że każdy w swojej wierze dojrzewa do końca życia to banał. To co opisuje CBOS to tylko tego zjawiska ilustracja. Tyle że uzmysławiająca, jak wielka bywa skala błądzenia na ścieżkach wiary.
Myślę, że problem w tym, iż wielu odczytuje te badania jako swoiste przeliczenie szabel na które może liczyć Kościół. Czyli takie pośrednie badanie tego, ilu naprawdę mamy w Polsce katolików. Tymczasem to nie jest tak, że mamy w tym „katolickim wojsku” same doborowe jednostki. Bywają też słabiej wyszkolenie. A we wszystkich zdarzając się i maruderzy i dezerterzy. Liczenie szabel w takim wypadku nie bardzo ma sens. Zresztą....
Kto tak naprawdę jest katolikiem? Najbardziej podoba mi się definicja prawna. Ten kto został ochrzczony w Kościele katolickim lub został do niego przyjęty i nie wystąpił z niego jakimś oficjalnym aktem. „Wartość bojowa” poszczególnego katolika to rzecz trudna do jednoznacznego ocenienia. Często wychodzi w... no, niech będzie, porzucę w końcu te militarne porównania... nie w boju, ale praniu i maglowaniu. Przez życie oczywiście.
No bo jakie inne sensowne kryterium bycia katolikiem można wyznaczyć? Znajomość prawd wiary? A których? Tych z Credo czy innych też? Podejrzewam że niewielu katolików, nawet pobożnych i kształconych teologicznie zorientowałoby się, że np. zdanie iż „przykazania Boże nawet dla człowieka sprawiedliwego i będącego w stanie łaski są niemożliwe do zachowania” zostało potępione przez Kościół (Sobór Trydencki, Dekret o usprawiedliwieniu, kanon 18). To może znajomość, bo już na pewno nie zachowywanie, zasad moralnych? No dobrze, ale których?
Nie tak dawno ktoś, mocno sprawą zmartwiony, opowiadał mi o postawie pewnego bardzo zacnego katolika. W rozmowie dotyczącej firmy proponował usunięcie kogoś tam z zajmowanego stanowiska. Z powodu tego, że znalazł się na to miejsce ktoś lepszy – zdaniem owego zacnego katolika oczywiście. Na uwagę, że trzeba by spytać samego zainteresowanego miał odpowiedzieć: „on tu się nie liczy, on jest tylko pionkiem”.
Grywałem trochę w szachy i wiem że czasem jeden dobrze ustawiony pionek wart jest więcej niż niby ważniejsza figura, ale myślę że akurat w tej sytuacji było to zwyczajne przedmiotowe potraktowanie bliźniego. Nikomu pewnie jednak nie przyszłoby do głowy, żeby z tego powodu odsądzać owego zacnego katolika od czci i wiary. Ot, drobna ułomność. A ja się zastanawiam.
No bo przedmiotowe traktowanie człowieka jest ważnym argumentem Kościoła sprzeciwiającego się współżyciu przedmałżeńskiego, a kluczowym gdy idzie o godziwość współżycia w małżeństwie. Niewierność w obu tych kwestiach stanowi powód, dla którego katolików lekceważących nauczanie Kościoła traktuje się przynajmniej podejrzliwie apelując do ich sumień i wysyłając do spowiedzi. A takie uprzedmiotowienie człowieka w relacjach pozaseksualnych jest już nieistotne?
Nie ma co liczyć szabel i chwalić się albo biadolić nad ich liczbą. Każdy katolik jest uczniem Chrystusa w drodze. Każdy musi do wiary dorastać, oczyszczać ją i pogłębiać jej korzenie. No i ciągle na nowo podejmować decyzję o swoim pójściu za Chrystusem I katolicy porządni i letni i całkiem już obojętni czy nawet jakoś tam wrodzy Kościołowi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.