Dlaczego polscy misjonarze powinni dostać pokojowego Nobla? Bo w kraju zniszczonym wojną, gdzie morderstwa i rzezie są na porządku dziennym, wśród spalonych miast i miasteczek dokonują cudu.
Republika Środkowoafrykańska jest uważana dziś za jedno z najbardziej niebezpiecznych państw na świecie. Ten dwukrotnie większy od Polski kraj został obdarzony przekleństwem Afryki – bogatymi złożami surowców, w tym ropą, diamentami i uranem. To one sprowadziły na jego terytorium wojnę, najazd tzw. selekowców, uzbrojonych bojówek ostentacyjnie deklarujących swoją wiarę muzułmańską.
To nie była wojna religijna
Konflikt w RŚA przedstawiano jako wojnę domową, jeszcze częściej jako wojnę religijną. Tymczasem wszyscy moi rozmówcy, zarówno misjonarze, jak i tubylcy, wspominali jedno – selekowcy często nie znali nawet sango, języka dominującego w RŚA, w większości pochodzili z Czadu bądź Sudanu (oba te państwa graniczą z RŚA). Co ważne, mimo deklarowanej wiary, selekowcy rabowali i mordowali także muzułmanów autochtonów z RŚA. W odpowiedzi na terror najeźdźców powstały tzw. milicje Antybalaka (w dosłownym tłumaczeniu antymaczety), w znacznej części rekrutujące się z miejscowych rolników bądź pasterzy. Fałszem jest nazywanie ich chrześcijańskimi bojówkami. Wśród tych grup bardzo silne są tradycje pogańskie.
Rozmawiałem o degeneracji Antybalaka z Serge’em, księdzem autochtonem z RŚA. Jechaliśmy właśnie ze stolicy Bangui do miasta Bouar. Droga była czerwona, unosił się nad nią wciąż rdzawy pył, tak gęsty, że momentami przypominał krwawą mgłę. Wciąż mijaliśmy podziurawione kulami wraki samochodów, zniszczone miasteczka.
– Antybalaka? Oni uratowali moje rodzinne miasto, gdy grasowała tam Seleka. Byli dla mnie bohaterami. Potem część z nich wróciła do pracy. A reszta? Widziałem, co robili w innych miejscach z muzułmanami. Mordowali maczetami dorosłych, ucinali ręce dzieciom. To co ja mam o nich powiedzieć, jak mam ich popierać? – opowiada Serge.
Dosadniej jeszcze o Antybalaka wyraził się brat Jacek, gdy już rozmawialiśmy na terenie misji kapucyńskiej w Bojar: – Antybalaka? Szczerze? Nie zdziwię się, jak przyjdą którejś nocy i nas wszystkich zabiją.
Tutaj nie jest łatwo
Piotr Michalik to kapucyn, masywny mężczyzna, ma już ponad 50 lat, wygląda jednak na 40. Nosi okulary, krótko przystrzyżoną brodę. Śmieje się, że ciężka praca i ciężkie warunki trzymają w formie. Jest już w RŚA ponad 20 lat. Niedawno jego samochód został ostrzelany, gdy przypadkowo znalazł się w miejscu potyczki między Antybalaka a siłami ONZ. Jest mi w tym państwie przewodnikiem. Ślady wojny są wszędzie. Główna droga RŚA, pełna dziur tak wielkich, że zdolnych wyrwać koło nawet w potężnej terenówce, przynosi wręcz apokaliptyczne widoki. Ciągnące się kilometrami wzdłuż drogi miasteczka i wioski zostały dosłownie zrównane z ziemią. Z domów zostało kilka czerwonych, nadpalonych cegieł, rzadko jakaś samotna ściana, ze śladami po kulach. W te miejsca z powrotem wkracza busz, odbierając to, co wcześniej zagarnął człowiek.
Na każdej z misji, którą odwiedziłem, widać było ślady po kulach. W jednej z jadalni – podziurawiony serią z kałasznikowa portret św. Jana Pawła II. Nawet w Bangui, stolicy państwa, w której pełno jest wojsk ONZ, nocami słychać strzały. W jednej z dzielnic, którą przejeżdżaliśmy, wciąż byli snajperzy Seleki.
Kilkukrotnie spotykamy też Antybalaka. Gdyby nie kałasznikowy i fakt, że są albo pijani albo naćpani, zaś ich oczy mętne i agresywne, ich widok byłby wręcz zabawny. Styl małoletnich bojówkarzy przypomina skrzyżowanie teledysku hip-hopowego z cyrkiem i rewią mody na stadionie dziesięciolecia. Niektórzy mają na głowach czepki pływackie, z niewiadomej przyczyny krzyk mody wśród tutejszej młodzieży. Ci, którzy zrezygnowali z tego „pływackiego” stylu, noszą albo za duże czapki zimowe (!), albo fikuśne meloniki bądź bejsbolówki. Raz widziałem jednego z cylindrem na głowie. Modnie podziurawione spodnie. Koszulki wszystkich chyba możliwych zespołów piłkarskich tego świata. Jest oczywiście i biżuteria – eksponowana, mieniąca się na srebrno bądź złoto... i plastikowa. Często obwieszają się i krzyżami, i plemiennymi amuletami. Krzyczą i wykonują spazmatyczne gesty, gdy ich mijamy. Skądinąd ich barykady bywają umiejscowione czasem kilkanaście metrów za posterunkiem policji czy wojska RŚA. To pokazuje stan tego państwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.