W Chinach żyje już dzisiaj 180 mln chrześcijan. W ciągu 15 lat liczba uczniów Chrystusa w tym kraju może wzrosnąć do 250 mln.
Dane te potwierdza ks. Sergio Ticozzi, misjonarz, który od ponad 40 lat pracuje w Hong Kongu i monitoruje sytuację Kościoła w Chinach. W wywiadzie dla tygodnika "Tempi podkreśla on, że dane te są oczywiście szacunkowe, ale bardzo prawdopodobne.
Potwierdza on, że szybciej rozwijają się wspólnoty protestanckie - 160 mln chińskich chrześcijan to protestanci, a tylko 20 mln stanowią katolicy. Głównie za sprawą świeckich kaznodziejów, których nauczanie silnie oddziałuje na ludzi zniewolonych ateizmem. Ważne znaczenie mają też cuda, zarówno psychiczne, jak i fizyczne, faktyczna przemiana życia. Ks. Ticozzi przyznaje, że niekiedy są to doświadczenia czysto emocjonalne i powierzchowne, większość konwertytów trwa jednak w nowej wierze i z czasem przeżywa prawdziwe nawrócenie.
Włoski misjonarz potwierdza również, że z dynamicznego rozwoju chrześcijaństwa w pełni zdaje sobie sprawę reżim w Pekinie. Dlatego ostatnio nasiliły się represje. Nowy prezydent Xi Jinping nie przewiduje żadnych kompromisów. Pod tym względem powracamy do reżimu w stylu Mao Zedonga – mówi ks. Ticozzi. Nowością jest walka z chrześcijaństwem poprzez promowanie religii tradycyjnych konfucjanizmu i buddyzmu, zorientowanych na patriotyzm.
Misjonarz z Hong Kongu jest jednak przekonany, że nowe represje nie powstrzymają rozwoju chrześcijaństwa w Chinach. Umocnieniem dla wyznawców Chrystusa jest przykład męczenników, w tym świadectwo biskupów, którzy umierali w więzieniach. „Jest w tym coś silniejszego niż śmierć – mówi ks. Ticozzi. – Tak wielu Chińczyków, rozczarowanych ateistycznym komunizmem odnajduje w Kościele nadzieję, bardziej ludzki sposób życia, który potrafi sprostać również represjom”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).