O zdumieniu celebrytów, salonowej niepopularności i głośnym budzeniu świata z siostrą Bogną Młynarz ZDCH rozmawia Aleksandra Pietryga
I tylko radosne zakony mogą być antidotum na kryzys powołań w Kościele?
To jest bardziej złożone zagadnienie. Oczywiście trzeba bardzo czytelnego świadectwa, bo tylko takie może pociągnąć kogoś do naśladowania Chrystusa w życiu zakonnym. Jednak musimy mieć świadomość, że człowiek tak się dziś wyobcował ze swojego naturalnego środowiska, jakim jest życie Boże, że nawet autentyczny przykład życia z Chrystusem może nie wystarczyć.
Może życie zakonne jest jednak archaiczną formą istnienia?
W neopogańskim świecie jest na pewno niezrozumiałe. Czasem faktycznie czuję się jak obiekt muzealny. (śmiech) Ludzie patrzą na mnie, oglądają, dziwią się. Zapewne jakoś im nie pasuję do salonu i obrażam gusta genderowskich celebrytów. I myślę sobie, że to dobrze. Niech świat się dziwi.
Faktycznie się dziwi...
Trudno. Trzeba wytrzymać to napięcie, poczucie, że jest się znakiem niezrozumienia, a może i sprzeciwu. Zakonnica czy zakonnik nie powinni się na siłę dopasowywać do środowiska, żeby zyskać uznanie. Stawać na palcach, wołać: „O, tu jestem! Proszę, polub mnie”. (śmiech) Sztuką jest pokazać, że w tym „obiekcie muzealnym” jest życie. I to przez duże „Ż”. To jest dzisiaj wyzwanie dla zakonów: dotrzeć do ludzi żyjących bez Boga, nie łasząc się do nich, a jednocześnie nie odwracając się plecami. Znaleźć sposób przekazania tej niesamowitej wiadomości: jesteście kochani przez Boga! To jest paradoks Ewangelii. Tu się nic nie zmieniło przez dwa tysiące lat. Najbardziej żywotne i życiodajne rzeczy są jak ziarnko gorczycy – niepozorne, niemodne, bez blichtru. To z nich, a takim jest dziś życie zakonne dla świata, płynie życiodajna siła. Założycielka mojego zgromadzenia matka Zofia Paula Tajber porównała kiedyś klasztor do elektrowni, która zwykle nie jest miejscem tłumnie odwiedzanym przez ludzi, a płynie z niej prąd do oświetlenia całego miasta. To bardzo trafne porównanie.
Święta Tereska od Dzieciątka Jezus, idąc do klasztoru, cieszyła się, że w sercu Kościoła będzie miłością. Czy to znaczy, że serce Kościoła bije w zakonach?
Sensem życia zakonnego jest uświadamianie ludziom rzeczy pierwszorzędnych. W tym znaczeniu są sercem Kościoła. W codziennym zabieganiu, w świecie to zakonnicy mają przypominać, co jest naprawdę ważne. Ich życie ma być znakiem, że wśród licznych spraw, tych ważnych i mniej ważnych, jest coś nadrzędnego, coś najcenniejszego: relacja z Bogiem. Taka jest rola zakonów w Kościele. Przypominanie, że tą krążącą, natlenioną krwią, która daje życie, jest łaska Boża. Powtarzanie ludziom: „Tu bije Źródło. To w Bogu jest Wasze życie”.
„Konsekracja” dla współczesnego człowieka to obcy termin. A życie zakonne jakoś nie kojarzy się z imprezami...
Wielu osobom dzisiaj życie konsekrowane nie kojarzy się w ogóle z niczym. Ten rok życia konsekrowanego, ogłoszony przez Franciszka, jest olbrzymią szansą, żebyśmy się nawzajem do siebie zbliżyli. Zakonnicy i osoby świeckie w Kościele. Żebyśmy sobie uświadomili, że jesteśmy nawzajem sobie potrzebni. Bo związek pomiędzy kapłanem a ludem Bożym jest w miarę oczywisty. Kapłan sprawuje sakramenty i tak dalej. Po co natomiast są zakonnicy? Nie wiadomo. Życie zakonne może się wydać zbędne, przynajmniej marginalne w Kościele. A to jest rok, kiedy zakony będą w centrum uwagi Kościoła. Coś cudnego! To tak jakby Kościół wydobył ze swego skarbca jeden z drogocennych klejnotów i wyeksponował go, żeby ludzie mogli dostrzec cały jego blask i bogactwo. Ważne jest dzisiaj, by świeccy i zakonnicy wzajemnie się wspierali. Żeby zakonnicy mieli odwagę być „nie z tego świata”, chociaż w świecie, a świeccy mogli z tego znaku korzystać w swoim dążeniu do Boga.
„Oczekuję, że obudzicie świat”– powiedział papież do zakonników i zakonnic. Czuje się Siostra na siłach?
Cóż, Jezus posłał w świat dwunastu prostych mężczyzn i im się to udało. Siłą nie są ani struktury życia zakonnego, ani ilość powołań, ani nawet liczba podejmowanych dzieł, ale autentyzm życia w Duchu Świętym. W życie osób zakonnych w szczególny sposób jest wpisana misja prorocka. I nie chodzi jedynie o to, co się mówi, ale o to, co się robi, kim się jest. Jesteśmy znakiem. Jeśli wiernym i czytelnym, to i krzyczącym. I świat nie będzie miał wyjścia. Obudzi się, czy chce, czy nie chce!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).