O zdumieniu celebrytów, salonowej niepopularności i głośnym budzeniu świata z siostrą Bogną Młynarz ZDCH rozmawia Aleksandra Pietryga
Aleksandra Pietryga: Co robi zakonnica na blogu? Nie powinna akurat szorować podłogi w zakrystii?
Siostra Bogna Młynarz: A jaka to różnica? Jedna i druga czynność ma sens, jeśli służy Bożej chwale. Taki jest cel życia zakonnego. Oczywiście w każdej pracy można się pogubić. Można zapomnieć o tym, że szorowanie korytarzy, układanie kwiatów albo głoszenie konferencji nie jest ostatecznym celem...
Ale pisanie bloga to jednak dość ekstremalna forma ekspresji zakonnej...
Niekoniecznie, chociaż zaniepokoiłam się, gdy ktoś przedstawił mnie jako siostrę blogerkę. (śmiech) Nie definiuję siebie w ten sposób. Pisanie bloga jest dla mnie narzędziem ewangelizacji, a nie stylem życia. A określenie „blogerka” ma taki wydźwięk.
Kojarzy się pejoratywnie?
W połączeniu ze słowem „zakonnica” trochę tak. (śmiech) Jest mnóstwo innych określeń, które lepiej wyrażają moją tożsamość.
Na przykład?
Osoba konsekrowana, umiłowane dziecko Boga, chrześcijanka, siostra Duszy Chrystusowej… Zamiast określenia „blogerka” użyłabym słowa „ewangelizatorka”, choć to szumne słowo. Po prostu dzielę się swoją wiarą, a blog jest tak samo dobrym sposobem dla głoszenia Ewangelii jak każdy inny. I wcale nie jedynym.
To skąd pomysł, żeby o najważniejszych na świecie sprawach pisać bloga?
Miałam świadomość, że ludzie potrzebują treści duchowych, ale podanych w najprostszej formie, bez teologicznej terminologii. Zauważyłam, że świetnie sprawdzają się krótkie teksty, które bardziej dotykają serca niż umysłu, dając impuls do duchowego rozwoju. Ale ostatecznym bodźcem do powstania bloga był moment, kiedy zobaczyłam, że blog mojego rodzonego brata ma 30 tys. wejść miesięcznie! Pomysłam sobie: wow! (śmiech).
Wiele postów na Siostry blogu dotyczy nadziei. Jest aż tak beznadziejnie z nami, że trzeba ciągle wracać do tego tematu?
Chcę, aby treści, które publikuję, niosły nadzieję i dodawały ducha. Ludziom brakuje dziś otuchy i przekonania, że warto, że to się da zrobić. Na poziomie rozumu często wiedzą, do czego wzywa ich Ewangelia. Ale nieraz potrzebują kogoś, kto powie: „Śmiało! Dasz radę! To jest dla zwykłych ludzi”. Jasne, że pisząc, opieram się na wiedzy teologicznej, ale wpisy są przede wszystkim owocem mojej modlitwy i osobistego doświadczenia. Czasem rodzą się pod wpływem komentarzy tych, którzy wchodzą na bloga. A czasem pod wpływem zewnętrznych wydarzeń. Kiedyś, prowadząc samochód, zostałam zatrzymana przez policję i poddana badaniu alkomatem. Panów widać nie przekonał mój habit. (śmiech) Z tego epizodu zrodził się tekst o tym, że przydałoby się takie specjalne urządzenie, badające trzeźwość myślenia i rozsądek kierowników duchowych. (śmiech)
Ostro.
Ja wiem? Raczej żartobliwie. Staram się, żeby forma tych tekstów była lekka. Życie duchowe jest barwne, zaskakujące, radosne.
Á propos radości... Papież Franciszek napisał list do zgromadzeń zakonnych pod hasłem „Radujcie się”.
Więc staram się trzymać tych wytycznych. (śmiech)
Papież założył, że gdzie zakonnicy i zakonnice, tam jest radość. Z całym szacunkiem, ale czasem po przekroczeniu murów klasztornych odnosi się trochę inne wrażenie...
No, cóż. Radości nie można sobie postanowić, spreparować, wyprodukować za pomocą woli. Radość wypływa z naszej relacji z Bogiem i dlatego jest świetnym miernikiem życia w Bogu. Doświadczenie pokazuje, że jeśli się żyje w Bożej obecności, w doświadczeniu łaski, to w sposób naturalny rodzi się z tego radość. Jest owocem Ducha Świętego. Bez` osobistej przyjaźni z Bogiem nasze chrześcijaństwo staje się ciężkie. To dotyczy zarówno osób zakonnych, jak i wszystkich chrześcijan. Kiedy tracimy świadomość tej wyjątkowej relacji, stajemy się jedynie galernikami na łodzi Kościoła. Smutni i zmęczeni Bożymi obowiązkami, nie jesteśmy w stanie nikogo przekonać o wartości Ewangelii. Tylko radosne chrześcijaństwo jest pociągające.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.