Chodząca historia. Kobieta symbol. Jedna z legend misyjnej Afryki. Trudno w jednym tekście zamknąć bogatą opowieść o lekarce, która przeżyła 103 lata. W tym 43 lata w Ugandzie, poświęcając się trędowatym.
Tam była akademia lekarska, więc radziłam się chirurga w wielu sprawach”. Pokochała kraj oraz mieszkających w nim ludzi. Była to miłość z wzajemnością. Później zaczęli dołączać do niej inni polscy lekarze. Misjonarze, którzy spotkali dr Błeńską w Ugandzie, wspominają, że domek, w którym mieszkała, był otwarty dla wszystkich i przewijało się przez niego mnóstwo osób, które przychodziły nie tylko z chorobą, ale z różnymi problemami. Przychodziła późno po pracy, a w nocy i tak często wzywano ją jeszcze do chorych. Dużo szczegółów z tego okresu znamy, ponieważ dr Błeńska prowadziła dziennik. „Dziś minęło 7 lat, gdy przybyłam do Buluby. Taki długi czas. Myślę z wdzięcznością dla Boga za tyle szczęścia i błogosławieństwa w życiu i pracy. Czuję się taka szczęśliwa w tej chwili (…) Zaglądam do dzienniczka sprzed siedmiu lat. Wówczas modliłam się, żeby nie dostać trądu. Dziś o tym nie myślę” – zapisała 25 kwietnia 1958 r. Podchodząc do trędowatego, nie zakładała rękawiczek. – Chory nie może czuć, że się go boję lub że się go brzydzę – tłumaczyła. W 1983 r. przekazała kierownictwo ośrodka w Bulubie ugandyjskiemu lekarzowi, swojemu wychowankowi. Sama pełniła później funkcję konsultanta.
Opatrzność i Anioł Stróż
Na emeryturę do Polski wróciła dopiero jako 82-latka. Zmieniła otoczenie, ale w jej życiu dalej gęsto było od spotkań z ludźmi. Dzieliła się tym, co najbardziej znała i kochała – medycyną i misjami. Wykładała medycynę tropikalną w warszawskim Centrum Formacji Misyjnej. Przekazywała nie tylko wiedzę, ale przede wszystkim doświadczenie. – Opowiadała wiele historii z własnych przeżyć, niektóre dobrze zapamiętałem. Na przykład w Bulubie miała pod opieką chłopców z tzw. lepszej szkoły i miejscowych ministrantów. Villagersi przychodzili bez butów, w podartych ubraniach, a ona uczyła ich, aby dbali o swój wygląd i nie mieli kompleksów względem chłopców z rodzin bogatych, których było stać na szkołę i ubrania. Organizowała z nimi zawody sportowe, i jeśli wygrał chłopiec z wioski, podnosiło to ich dumę i poczucie wartości.
Po kilku latach takiej pracy villagersi nie czuli się gorsi. Ten przykład bardzo mi się przydał w mojej pracy – wspomin a o. Bogusław Dąbrowski, franciszkanin, misjonarz w Ugandzie, który poznał dr Błeńską w CFM. Podczas tych bardzo wielu spotkań z ludźmi często była pytana, czy nie bała się o swoje życie w czasie wojny, potem w czasie komunizmu, a następnie w kontakcie z trądem. Nie wdawała się w długie odpowiedzi. Ucinała, że taka jest jej praca: jest potrzebujący, jest choroba, rana, trzeba pomóc. Przyznawała, że zawsze głęboko wierzyła w Bożą opatrzność i to chyba bardzo pomagało. – Stale towarzyszyło mi uczucie, że gdyby nie nadzwyczajna pomoc Boga, to ja bym nic nie zrobiła. I rzeczywiście doświadczyłam na różny sposób tej pomocy. Gdy człowiek modli się z absolutną rozpaczą, skulony w sobie bez słów, pojękując tylko sercem, wtedy Bóg działa w cudowny sposób – mówiła w jednym z wywiadów. – Wierzę mocno w pomoc Anioła Stróża – dodawała. Za swoją pracę od Jana Pawła II otrzymała Order Rycerski Świętego Sylwestra, najwyższe odznaczenie przyznawane świeckim zaangażowanym w życie Kościoła. Dostała też krzyż Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski i Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. Była honorową obywatelką Ugandy i miasta Poznania. Są szkoły jej imienia.
Ale najbardziej wymowne są wyrazy wdzięczności od afrykańskich pacjentów. Gdy wracała do Polski, jej podopieczni prosili, żeby do nich wróciła, bo chcą, „żeby tam umarła i z nimi leżała”. Po śmierci dr Błeńskiej pojawiły się komentarze, że żyła i umierała w opinii świętości. Być może oficjalnie zbada to Kościół i matka trędowatych wróci do swoich potrzebujących jako ich patronka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.