Ania i Daniel Jaworscy z Rudy Śl. z 15-letnią Karoliną, 6-letnią Julką i 2-letnią Magdą.  Na zdjęciu brakuje jeszcze 13-letniego Rafała i 7-letniej Wiktorii
Ania i Daniel Jaworscy z Rudy Śl. z 15-letnią Karoliną, 6-letnią Julką i 2-letnią Magdą. Na zdjęciu brakuje jeszcze 13-letniego Rafała i 7-letniej Wiktorii
Aleksandra Pietryga /Foto Gość

Panie Boże, Ty się martw

Komentarzy: 1

Aleksandra Pietryga; GN 48/2014 Katowice

publikacja 01.12.2014 04:40

- Kiedyś w sobotę po południu wrzuciłam potrzebującej kobiecie ostatnie dwa złote, jakie miałam w portfelu. Już nic nie zostało. I w poniedziałek przelew na konto z opieki społecznej, chociaż w tym dniu nigdy żadnych wypłat nie robią...

Najbardziej pamiętam pierwszą modlitwę, bo była czymś nowym w rodzinie – zwierza się Ania Malina-Jaworska. – Siedzieliśmy wszyscy w pokoju, nawet najstarsze dzieci były z nami, na stole wieniec adwentowy, jedna świeczka zapalona i byliśmy tą sytuacją tak... bardzo skrępowani. – Warunki może i były trudne, ale widzimy, że te wspólne modlitwy przybliżyły nas do siebie – dodaje jej mąż Daniel Jaworski.

Wszystko zaczęło się od ks. Piotra Wenzla, kapelana Stowarzyszenia św. Filipa Nereusza w Rudzie Śl. Kiedy w czasie Adwentu odwiedzał ubogie rodziny, przynosił w prezencie wieniec. Opowiadał o jego symbolice, o czterech świecach i zachęcał do modlitwy. To był dla wielu z nich pierwszy etap do pogodzenia się z Panem Bogiem i rozpoczęcia nowej przyjaźni z Nim.

– Opowieści o tym, jak te rodziny przeżywały Adwent, a potem Boże Narodzenie, zainspirowały członków stowarzyszenia, żeby rok później wszystkie rodziny podopiecznych Nereusza obdarować wieńcami adwentowymi wraz z „instrukcją obsługi” – mówi Alina Szulirz, prezes stowarzyszenia. Nie chodzi o zwykłe wytyczne, ale o pokierowanie rodzin, w jaki sposób (często po raz pierwszy w życiu) usiąść wspólnie do modlitwy czy przygotować się do świąt Bożego Narodzenia. Każda z czterech świec oznacza intencję, w jakiej w danym tygodniu domownicy się modlą. – Dzieci pytają: o co się modlimy, po co się modlimy? A my odpowiadamy: żebyśmy na siebie nie krzyczeli – śmieje się Ania. – Dzieci widzą, jak się zmieniamy, jak się do siebie nawzajem odnosimy. Nie ma już alkoholu w naszym domu. Codziennie modlimy się o trzeźwość, żeby znowu kiedyś nie zapić...

Pierwsza na adwentowym wieńcu jest świeca przebaczenia. – Z tym miałam kiedyś problem – przyznaje Ania. – Modlę się, żebym umiała wybaczać. Szczególnie komuś, kto naprawdę mnie skrzywdził, a pozostał bezkarny. Taka wspólna modlitwa też wymaga niezłego samozaparcia, przekroczenia wewnętrznej bariery wstydu przed najbliższymi osobami w rodzinie. – Dziwnie tak usiąść z kimś do modlitwy, kiedy chwilę wcześniej nawrzeszczało się na niego – mówi Daniel. – Nie da się wspólnie modlić, dopóki się nie przeprosi, nie przebaczy... Druga to świeca wiary. W „instrukcji obsługi” adwentowego wieńca organizatorzy akcji napisali: „Najbardziej na świecie kocha nas Pan Bóg i On jak nikt pragnie dla nas szczęścia. Czasem trudno w to uwierzyć, zwłaszcza gdy pojawiają się kłopoty i zmartwienia (…). Warto z całych sił prosić o to, by ufać i wierzyć dobremu Bogu, by przylgnąć (czytaj: przytulić się) do Niego i poczuć się w Jego ramionach bezpiecznie”.

Trzeci tydzień adwentu to modlitwa o radość. „Bez niej nic nie cieszy, wszystko nudzi i ciężko ze sobą wytrzymać”. – Nie chodzi tylko o to, żeby samemu być wesołym, ale żeby wykazać się inicjatywą, jak sprawić radość innym – tłumaczą organizatorzy. – W tej instrukcji jest takie polecenie, żeby zrobić rodzinną naradę i zastanowić się wspólnie, komu i jak pomóc na święta, jak komuś sprawić radość – mówią Jaworscy. – My się tak wciągnęliśmy w to pomaganie, że teraz robimy to ciągle. Cały czas się czymś dzielimy. – I nigdy Wam nie brakuje? – Czasami brakuje – przyznaje Ania. – Ale potem się zwraca z nadwyżką. Kiedyś w sobotę po południu wrzuciłam potrzebującej kobiecie ostatnie dwa złote, jakie miałam w portfelu. Na poniedziałek już nic nie zostało. Mówię: „Panie Boże, Ty się martw”. I w poniedziałek przelew na konto z opieki społecznej, chociaż w ten dzień tygodnia nigdy żadnych wypłat nie robią.

Czwarta świeca oznacza nadzieję. – Moje życie bardzo źle wyglądało – wyznaje Daniel. – Piłem, mieszkałem w noclegowni, byłem sam, właśnie bez nadziei. I kiedy poznałem Anię, wróciła nadzieja, bo żona mnie do Pana Boga przyprowadziła. Mam po co i dla kogo żyć. W ubiegłym roku wieńce adwentowe ze stowarzyszenia trafiły do ponad 200 rodzin. W akcję zaangażowani byli też księża ze Światła w Familoku. Oni podsunęli pomysł, by takie przeżywanie Adwentu zaproponować wszystkim rodzinom w parafiach. Teraz rodziny, które już to przeżyły, będą w kościołach dawać świadectwo. – Gdybym mogła, wszystkim bym o Panu Bogu opowiadała – mówi z zapałem Ania. – Nie wstydzę się, bo wiem, że On mnie uratował i cały czas mnie zmienia. Kiedyś bałam się nawet wchodzić do kościoła, bo wydawało mi się, że Pan Bóg się mną brzydzi. Dzisiaj wiem, że mnie kocha.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama